rozdział 75

65 53 3
                                    

Wiosna. Już dawno wiedział, że udało się włączyć reaktor, i że zbadano całe to tellarium, którym był zasilany. Był to jakiś niewystępujący na Ziemi pierwiastek podobny do rodu, ale o przedziwnych właściwościach pozwalających mu na bycie paliwem w procesie zimnej fuzji. Podobno pod wpływem szczególnego rodzaju oddziaływania elektromagnetycznego atomy tellarium łączą się w coś w stylu izotopu toru, który to tor, sam lekko radioaktywny, dostarcza energii do podtrzymania ładowania akumulatorów... Nie wnikał w szczegóły, nie był fizykiem, ale wiedział, że gdyby mieli go więcej, mogliby zbudować swoje reaktory. Wiedział też, że tworzywo sztuczne nowej generacji oparte na plastiku z kadłuba statku już wkrótce wejdzie do masowej produkcji. Ale o tym, że otwarto przejście i trwały próby przedostania się na drugą stronę, dowiedział się dopiero na tej odprawie.

Nikka będzie zadowolona – pomyślał w pierwszej chwili. Ale przecież na pewno zabronią mu o tym wspominać, uświadomił sobie zaraz potem.

– Straciliśmy dwa drony, więc na razie nie będzie prób załogowych – mówił Harlan Haynes, który zajmował się wszystkim związanym z amarskimi artefaktami. – Nasze silniki eksplodowały zaraz po przejściu. Naukowcy pracują nad skonstruowaniem drona zasilanego minireaktorem wymontowanym z ich karabinu. Ich statki przelatywały, więc może to być kwestia napędu. Pierwszą próbę przewidziano na przyszłą środę.

Hill uznał, że to możliwe, a w każdym razie warto spróbować. Pokiwał koledze głową, wyrażając aprobatę dla tego pomysłu.

– Przechwytujemy też dobiegające stamtąd fale radiowe, ale są zbyt zniekształcone, by coś odczytać. Można by je wzmocnić, ale na razie utrzymanie przejścia kosztuje nas za dużo, by się bawić w takie rzeczy. Chociaż mamy zespół, który pracuje nad wzmacniaczem i chce spróbować przy następnym otwarciu... Życzę im powodzenia, ale wątpię, by zdołali coś osiągnąć.

Haynes nie powiedział, jak dokładnie otwiera się przejście. Wspomniał tylko, że potrzebne były aż dwa okręty podwodne z napędem jądrowym, więc musiało to wymagać mnóstwa energii. Gdyby mieli więcej tellarium i jeszcze jeden reaktor, można byłoby go do tego użyć... Myśli Haynesa biegły podobnym torem.

– Szkoda, że ten drugi statek do niczego się nie nadaje – stwierdził i spojrzał na Hilla z wyrzutem, jakby to była jego wina.

Dobrze, możecie tak myśleć, skoro prawda do was nie dociera – pomyślał Ethan i utkwił wzrok w blacie stołu, udając, że nie rozumie o co chodzi.

Ostatnio miał słabszy okres i wolał się nie wychylać. Po odprawie szybko wyszedł z budynku, ledwo zwracając uwagę na to, co mówiła do niego Helena.

Środę spędzał z Diegiem i zapomniał o planowanych testach drona. Byli w drodze do parku przy jeziorze Antietam, gdy jego telefon rozdzwonił się natrętną melodyjką. Zjechał na pobocze i włączył światła awaryjne.

– Przepraszam, to z pracy, muszę odebrać – wytłumaczył się dzieciakowi i wyszedł z samochodu.

– To działa, Hill, przelecieliśmy na tamtą stronę i z powrotem. – Rozpoznał podekscytowany głos Haynesa, nieco zniekształcony przez zakłócenia na łączach. Chyba używał telefonu satelitarnego.

– Gratulacje, tylko dlaczego dzwonisz z tym do mnie? – Postanowił być bezpośredni.

– Potrzebujemy drugiego statku, żeby tam polecieć. Zaczynamy składać coś z reaktora i silnika z tamtego wraku, ale wiesz, z tym zejdzie. Mówiłeś, że przy tym drugim działał jakiś bóg, prawda? Przydaj się więc i zmuś te swoje dziewczyny, żeby się pomodliły, odprawiły jakiś rytuał, czy coś.

Nawet przez telefon i zakłócenia Hill słyszał, że Haynes nie traktuje tego poważnie, jakby to był tylko zapasowy plan, który od biedy można wcielić w życie.

Niewłaściwy kolor niebaWhere stories live. Discover now