rozdział 51

77 55 2
                                    

Nienawidził latać. Nie bał się, po prostu tego nie znosił. W ciągu ponad dwudziestu lat służby spędził w samolotach setki godzin, ale ciągle nie przywykł do turbulencji i zmian ciśnienia. Trochę lepiej było, kiedy sam siedział za sterami, jednak jego doświadczenie kończyło się na pilotowaniu małej awionetki. Zresztą to było dawno... Teraz po prostu opadł na fotel, zamknął oczy i próbował jakoś przetrwać ten lot. Niech sobie Akuryjki robią co chcą. Selino raczej nie wpadła dziś w bojowy nastrój, więc była mała szansa, że poderżnie mu gardło. Dobra, przesadzał, ale tylko trochę. Przypomniało mu się, co powiedziała o rozwalaniu wrogów, kiedy był z nią oglądać wrak. I sposób, w jaki to powiedziała. Nie miał złudzeń, jeśli miałaby możliwość i pewność, że jej towarzyszki przez to nie ucierpią, to zabiłaby go bez wahania i bez absolutnie żadnych wyrzutów sumienia.

Cessna wreszcie wylądowała bezpiecznie na lotnisku Reagana i teraz kołowała sobie powoli gdzieś w ustronne miejsce. Ukradkiem połknął kolejną tabletkę przeciwbólową, chociaż wiedział, że to niewiele pomoże i lepiej poczuje się dopiero jutro. Teraz w skroniach pulsowało, a ucisk w prawym uchu był tak silny, że musiał się naprawdę mocno postarać, by go zignorować. Wstał z fotela zanim samolot stanął, ogarnął wzrokiem wszystkich swoich podopiecznych.

Zakochana para wyglądała dobrze. Chen leciał na tę Warez, było to widać jak na dłoni. Rozmawiał głównie z nią, siedział koło niej, wpatrywał się w nią tym tępym spojrzeniem. Aż strach pomyśleć co by się działo, gdyby zostawić ich na chwilę samych... Ethan rozumiał młodego tłumacza, Inga była wysoką blondynką, na którą przyjemnie było popatrzeć. Nie żeby Selino czegoś brakowało, ale ona była walnięta, więc... Dobra, po co on w ogóle o tym myśli, jest praca do wykonania. Spojrzał jeszcze na Kalię, która zdawała się przeżywać lot w podobnym stylu co on, i na Selino, której twarz nie wyrażała niczego poza kiepsko maskowaną niechęcią.

– Wychodzicie za mną i od razu idziemy do auta – wyjaśnił krótko.

– Dobrze, panie Hill – odpowiedziała mu Nikka bardzo obojętnym tonem.

W końcu mógł opuścić samolot. Z ulgą wyszedł na płytę lotniska, odetchnął głęboko i zamarł. Limuzyna. Helena wysłała po nich pieprzoną limuzynę z młodym agentem za kierownicą. Miało to w sumie jakiś sens, w D. C. limuzyna nie była niczym szokującym czy rzadko spotykanym, ale i tak wolałby bardziej zwyczajny pojazd. Poczekał jeszcze chwilę, aż kierowca zapakuje do bagażnika jego torbę i walizkę Chena, zrobił kilka kroków, by rozprostować nogi i w końcu zaprosił swoją ferajnę do środka.

Nie widział jeszcze domu, który Helena wybrała dla dziewczyn, ale z rozmów telefonicznych wynikało, że był duży, wygodny i dobrze ogrodzony. Dostali spore fundusze na ten projekt, ale ciążyła też na nich spora odpowiedzialność: on miał dbać o bezpieczeństwo, ona o dobre samopoczucie dziewczyn. Już ostrzegł swoją nową partnerkę o autodestrukcyjnych skłonnościach Nikki i szczerze życzył jej powodzenia. Musieli jeszcze raz przedyskutować strategię, sami, bez przełożonych. Hill lubił działać na własną rękę, nawet jeśli potem musiał odpokutować za podejmowane decyzje. Miał nadzieję, że Helena również preferuje ten styl pracy.

To cholerne miasto było zakorkowane jak zwykle. Bywał już w Waszyngtonie, nigdy na dłużej, ale zdążył zapoznać się z jego specyfiką. Nawet Nowy Jork był jakoś bardziej przyjazny dla zmotoryzowanych. W końcu udało im się dojechać do dzielnicy willowej pełnej wielkich domów otoczonych starymi drzewami. Okolica wyglądała na drogą, w życiu nie będzie go stać, żeby w takiej zamieszkać. A domu, pod którym zatrzymała się limuzyna, nawet nie można było nazwać willą, to była już okazała rezydencja. Pomalowana na biało wręcz jaśniała na tle ciemnozielonych drzew robiąc duże wrażenie.

Podobał mu się też teren wokół domu, ogrodzony wysokim płotem i zamykany automatyczną bramą, która wyglądała na nową. Pewnie Helena kazała ją tu zamontować. Wystarczy jeden człowiek w środku i dwójka na zewnątrz w samochodzie, zakładając oczywiście, że Selino wywiąże się ze swoich obietnic.

Niewłaściwy kolor niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz