Sam wywiad trwał jeszcze godzinę, może półtorej. Światła zgasły, redaktorka Doran pożegnała się i odjechała, ale ekipa kręciła się po domu aż do wieczora, wynosząc sprzęt i zwijając kable. Dziewczyny musiały więc grać dalej. Nikka znów poszła do kuchni i próbowała przygotować kolację z produktów, które wczoraj przyniosła Helena. Nadal dostarczano im obiady, ale inne posiłki już robiły sobie same. Na szczęście w tym świecie również znano lodówki, to wiele ułatwiało.
Gotowanie zwykle sprawiało jej przyjemność, ale zrobienie czegoś sensownego z tego, co miała tu do dyspozycji, przypominało próbę zbudowania łódki z gałęzi wyrzuconych przez morze na brzeg: może i się uda coś sklecić, ale szału nie będzie. Zdecydowała się przyrządzić to samo co wczoraj: przysmażane kanapki z sadzonym jajkiem, plasterkiem żółtego sera i szynki, a przynajmniej czymś, co wyglądało trochę jak szynka. Naszykowała składniki, rozgrzała patelnię. W kuchni pojawiła się Kamilla, wyglądało na to, że chce dołączyć do przygotowywania posiłku.
– Pani Pik, proszę, niech pani to zostawi, pobrudzi się pani. Dam sobie radę, naprawdę.
– Nikka, daj spokój, już nie musisz udawać.
– Jeszcze nie wszyscy wyszli – odpowiedziała ściszonym głosem. – Dobrze, jeśli naprawdę chce pani pomóc, to proszę naszykować talerze i sprawdzić, czy mamy jeszcze coś do picia. Cztery talerze – poprawiła, widząc, co Kamilla wyciąga z szafki. – Pani też jest zaproszona.
Próbowała się wymawiać, ale Nikka nie ustąpiła, posunęła się nawet do małego szantażu.
– Panience Lin-Mollari będzie przykro, jeśli nie zostanie pani na kolacji.
Tłumaczka zamilkła i popatrzyła na nią badawczym wzrokiem.
– I wy się tak zachowujecie tam u siebie, co? – spytała szybko. – Tytuły, ukłony, służba? Niby o tym opowiadałyście, ale dziwnie jest zobaczyć to na własne oczy...
Nikka rozejrzała się uważnie, nie zobaczyła nikogo obcego, więc kontynuowała rozmowę normalnym tonem:
– W domach takich jak Kalii? Owszem. U mnie i u Ingi? – Tu pokręciła przecząco głową. – Arystokracja ma swoje zasady i, uwierz, mi też wydają się one dziwne. Zwykli ludzie żyją inaczej, chyba podobnie do was. Ale nie uśmiechamy się tyle i nie dotykamy nieznajomych – zastrzegła.
– Mnie przytuliłaś – przytomnie zauważyła Kamilla.
– Tak, ale ty nie jesteś nieznajoma.
Nikka uśmiechnęła się do niej i pomyślała, że jej matka na pewno polubiłaby Kamillę.
– Alarm odwołany, poszli sobie. – Do kuchni wpadła Inga. – Och, chyba trzeba już przekręcić te jajka.
Od razu rzuciła się do patelni. Razem szybko uporały się z przygotowaniem jedzenia. Kalia nie przyszła, słychać było, że rozmawia w salonie z Hillem i Heleną.
– Wiecie co? – Nikka wpadła na pewien pomysł. – Spróbuję załatwić nam wino do kolacji, może coś tu mają...
W poszukiwaniu trunku udała się do salonu. Kalia wręcz jaśniała z dumy, chyba nawet suknia i fryzura przestały jej przeszkadzać. Stojący obok Amerikanie też wydawali się zadowoleni.
– Młoda, kolacja gotowa, może byś raczyła przyjść, a nie się puszysz jakbyś nie wiadomo co zrobiła.
Komandor naskoczyła na dziewczynę, ale z promiennym uśmiechem na twarzy, żeby od razu było widać, że to tylko żarty.
– Świetnie, zgłodniałam od tego wszystkiego. – Kalia wręcz pognała do kuchni.
– Przepraszam, czy macie tu może wino? Pomyślałabym, że dziewczynom przydałaby się dziś jakaś nagroda – spytała uprzejmie, ale nie aż tak służalczo jak wcześniej, gdy odgrywała sterniczkę.
YOU ARE READING
Niewłaściwy kolor nieba
פנטזיהPrzez osiemnaście lat niebo nad głową Nikki Selino było szare. Kiedy ujrzała nad sobą błękit, pierwszy raz od dawna zabrakło jej słów. A niewłaściwy kolor nieba to dopiero początek dziwnych rzeczy, które ją spotkają... Historia upartej dziewczyny, k...