rozdział 8

109 81 12
                                    

Rozmowa – a raczej przesłuchanie – odbyła się w pomieszczeniu, które wyglądało na naprędce opuszczone biuro. Rozmawiał z nią wciąż ten sam oficer w towarzystwie tłumaczki i czterech żołnierzy z bronią. Nie miała pojęcia, dlaczego było ich aż czterech. Najpewniej po to, by ją zastraszyć i zmusić do uległości.

Tłumaczka nazywała się Kamilla Pik. Zaskakująco swojsko brzmiące imię, nazwisko też prawie jak z Amaru, chociaż wymawiała je dziwnie, jakby koło „i" były jeszcze jakieś inne litery, słyszalne tylko troszkę. Wojskowy przedstawił się tak niewyraźnie, że musiała prosić o powtórzenie. Antony Margareti – z niczym jej się to nie kojarzyło. Mówili do niego też kolonel, co było tytułem albo stopniem wojskowym, obstawiała raczej to drugie. Jej imię wymawiali krótko, przez jedno „k", zupełnie jak mieszkańcy Archipelagu, którzy lubili skracać wszystko, nawet imiona bogów.

Margareti chciał rozmawiać, więc rozmawiali. Jak najprościej usiłowała wyjaśnić mu, że naprawdę przybyły z innego świata.

– Lecimy statkiem, w chmurach, wysoko. Nagle statek spada, nic nie widzimy, chmury. Patrzę na ekran, ta sama wysokość. Nie zmienia się, a statek spada, lecimy w dół, do morza. Nagle nie ma chmur, nie spadamy. Statek leci normalnie. Patrzymy, inne niebo. Nie szare, nie nasze.

Było ciężko, jakby koncepcja istnienia innego świata nie mieściła im się w głowach. Pokazali jej mapę, kontynenty się nie zgadzały. W ogóle tu było więcej lądów. Dali jej kartkę i pisak, narysowała im koślawy Amar. Nazwała kontynenty i kraje. Ustalili, że ich świat to Erf, znów bardzo dziwnie, sepleniąco wymawiany, a jej to Amar. Że jej kraj to Akuria, ich coś tam, coś tam Amerika. Nie potrafiła powtórzyć dwóch słów tej nazwy, ale sama Amerika wystarczała. Co najdziwniejsze, mieli bardzo podobne alfabety. Nikka byłaby w stanie odczytać ich pismo po paru godzinach nauki.

Rozmowa – czy też przesłuchanie – zaczęła się jako tako układać. Przynieśli jej napoje: wodę w butelce i kubek czegoś czarnego i gorącego. Tłumaczka to piła, więc Nikka też spróbowała, ale było gorzkie i zostawiało w ustach dziwny posmak. Zdecydowanie wolała zwykłą wodę. Próbowała właśnie wytłumaczyć kolonelowi, że uciekały przed wojskiem wroga, kiedy drzwi biura otworzyły się i stanął w nich inny oficer w granatowym mundurze. Nawet nie silił się na szeptanie, po prostu przez dłuższą chwilę rozmawiał z Antonym. Tłumaczka przełożyła jej tylko jedno zdanie, i to na wyraźne polecenie dowódcy:

– Twój statek zaczął wyć.

Niewłaściwy kolor niebaWhere stories live. Discover now