52.
"(...) Teraz wszystko wraca na swoje miejsce (...)"
RM - Forever rain𖥸
POV Jungkook:
- Jungkook! Weź się w garść!- krzyknął do mnie mój przyjaciel. Klęczałem na podłodze i czułem jak moje ciało opada z sił. Czy to naprawdę koniec? Naprawdę mogę w to wierzyć? Podniosłem powoli głowę do góry i otarłem dłonią mokre policzki. Jimin stał przy moim nieprzytomnym bracie. Rękaw jego koszuli był cały we krwi. Jednym pociągnięciem rozerwał cienki materiał. - Pomóż mi. - powiedział. Zerwałem się z miejsca mimo drżących kończyn.
- Ściągnijmy to z niego. - powiedziałem. Ostrożnie zsunęliśmy koszule z jego ramion.
- Połóżmy go na sofie. - rzekł Jimin. podnieśliśmy ostrożnie, jego bezwładne ciało i ułożyliśmy wygodnie na kanapie.
-Jung-hyun, braciszku, proszę ocknij się. - próbowałem go ocucić. Usiadłem na podłodze obok niego i złapałem go za zimną rękę. Zemdlał z nadmiaru emocji, czy może to wina utraconej ilości krwi?
- Przyniosę okład. - rzekł Jimin i zniknął z mojego pola widzenia. Teraz liczyło się tylko to, by odzyskał przytomność. Po chwili mój przyjaciel pojawił się z zimnym ręcznikiem i położył go na czole Jung-hyuna.
- Co z nim zrobimy? - Jimin wskazał na krzesło, na którym siedział przywiązany Si Woo.
- Jeszcze nie wiem. Mam ochotę udusić go gołymi rękoma. - czułem jak złość narasta we mnie z każdą chwilą.
- Nie mogę pozwolić na to, byś zrobił coś głupiego. - odpowiedział i usiadł na kanapie po drugiej stronie. Z kieszeni spodni wyciągnął telefon komórkowy i wybrał jakiś numer.
- Szefie, proszę przyjechać do naszego dormu najszybciej jak się da i lepiej wziąć ze sobą jakichś ochroniarzy. Będą potrzebni. - powiedział i słuchał odpowiedzi w słuchawce telefonu. - Mamy go. Mamy Si Woo. - ponownie zamilkł na chwilę. - Gdy szef do nas przyjedzie wszystko stanie się jasne. I radzę się pośpieszyć, bo nasz maknae może zrobić coś głupiego. - powiedział po czym się rozłączył. - No co? - zwrócił się do mnie. - Masz mord w oczach. Nie wiem co Ci do głowy strzeli. Ostatnio jesteś porywczy. - powiedział i opadł na poduszki cały czas spoglądając na nas. - Ta rana nie wygląda za dobrze. Musimy się tym zająć i zatamować krwawienie. - wskazał palcem na ramię Jung-hyuna. - Zadzwonię do cioci. - westchnął, usiadł i sięgnął po telefon który, położył na stoliku.
- Dziękuję. - powiedziałem słabo. Jimin spojrzał na mnie i posłał delikatny uśmiech w moją stronę. Wstał i wyszedł z pokoju.
Spojrzałem na swojego brata. Wyglądał na wykończonego. Jego rysy twarzy stały się bardziej ostre, co jest pewnie spowodowane utratą wagi. Pojawiły się sińce i podkowy pod oczami. Ten widok łamał mi serce.
- Dlaczego? Dlaczego to wszystko zrobiłeś? Dlaczego narażałeś swoje życie stawiając czoła temu psychopacie? Zawsze myślisz o innych, tylko nie o sobie. Od zawsze się o mnie troszczysz. Kiedy się to zmieni? Dawałeś mi wszystko co chciałem. No może z wyjątkiem swojego ulubionego komputera, przez który mam pamiątkę na policzku w postaci blizny. - uśmiechnąłem się przez łzy. - Czym sobie zasłużyłem na to wszystko? Będę Ci wdzięczny do końca życia za uratowanie Hope. Nie jestem w stanie bez niej żyć. Uratowałeś nas wszystkich. Jak mogę Ci się odwdzięczyć za to wszystko? - oparłem głowę o jego zimną dłoń.- Chyba mam jeden pomysł. - usłyszałem słaby, zachrypnięty głos mojego brata. Spojrzałem na niego, a łzy same pojawiły się w moich oczach. Zerknął na mnie kątem oka. - Tylko nie becz. Jesteś moim młodszym bratem. Zrobiłbym dla Ciebie wszystko. - powiedział. - Pomóż mi wstać. - usiłował się podnieść.
CZYTASZ
You're My Hope
Fanfiction"(...) Zamknęłam oczy i pozwoliłam ponieść się chwili. Słowa wypływające z ich ust dotknęły mojego serca, a ich głosy duszy. Cały lęk odszedł. Zastąpił go błogi spokój. Poczułam, że nie jestem sama w tym olbrzymim świecie. W tym samym momencie przez...