Rozdział 49

751 35 13
                                    

49.
"(...) Chciałem stać się szczęśliwy i silny, więc czemu staję się słabszy?(...)"
Bts - Tomorrow

𖥸

POV Jungkook:

- Jungkook.... - usłyszałem słaby głos Hope. Widziałem jak jej ciało zaczęło się osuwać na podłogę. Rzuciłem sznur, który trzymałem w dłoniach i podbiegłem do niej jak najszybciej.

- Pogotowie już jedzie. - skłamałem. Nie mogłem tak po prostu zadzwonić na pogotowie. Nie potrafilibyśmy  wytłumaczyć tej całej sytuacji. Dlatego od razu zadzwoniłem do Jimina, by skontaktował się ze swoją ciocią, która już wcześniej pomogła Hope. W ostatnim momencie zdążyłem złapać jej głowę, która znajdowała się niebezpiecznie blisko podłogi. Jej ciało robiło się coraz cięższe. Ostatkiem sił uniosła skrawek papieru do góry.

„ Powinnaś już nie żyć. Nie skończyłem z Tobą ostatnio, więc skończę następnym razem. To mój mały prezent dla Ciebie i ostrzeżenie podła zdziro."

Przeczytałem szybko tekst z kartki, którą trzymała w dłoniach Hope. Ciśnienie uderzyło mi do głowy. Skronie zaczęły boleśnie pulsować. To musiała napisać tylko jedna osoba. Si Woo... Ten drań wrócił... Nikt nie jest tak naprawdę bezpieczny. Spojrzałem na tą kruchą istotę, którą trzymałem w swoich ramionach. Jej oczy były nieobecne i powoli same się zamykały. Wiedziałem co za moment nastąpi.

-Kochanie, proszę Cię nie odpływaj. - powiedziałem ze łzami w oczach. - Zostań ze mną. Wszystko będzie dobrze. - zacząłem składać pocałunki na jej rozpalonej twarzy. - Jesteś mi potrzebna... - załkałem. Jej ciało leżało bezwładnie w moich ramionach. Nastąpiło najgorsze. Rozejrzałem się po pokoju. Mam dwie nieprzytomne kobiety na swojej głowie. Co powinienem zrobić? Dlaczego nigdy nie wiem jak mam się zachować w takich sytuacjach? Nachyliłem się nad Hope i raz jeszcze pocałowałem ją w czoło. Próbowałem wziąć głęboki oddech i nie zastanawiając się długo podniosłem się z podłogi i ułożyłem ją na łóżku obok Leny. Gdy spojrzałem na posiniaczoną dziewczynę, wszystkie wspomnienia sprzed kilku miesięcy wróciły. Pół roku. Minęło już pół roku, odkąd udało mu się uciec i zniknął. Nie spocznę dopóki go nie dopadnę. Ile jeszcze osób skrzywdzi? Ile jeszcze będziemy przez niego cierpieć? Czego on od nas tak naprawdę chce? Jakim człowiekiem trzeba być, by tak ranić innych? Nachyliłem się by sprawdzić puls obu dziewczyn. W normie. Podbiegłem do okna i otworzyłem je na oścież. Chciałem wpuścić do mieszania jak najwięcej świeżego powietrza. Odwróciłem się i spojrzałem na łóżko. Nie zostaje mi nic innego jak poczekać na Jimina.
Usiadłem na podłodze przy Hope i złapałem ją za dłoń.

𖥸

Nagle usłyszałem jak drzwi wejściowe otwarły się z impetem. Najgorsze było czekanie i niepewność co jeszcze może się wydarzyć. I choć było to tylko kilka minut, jednak dla mnie ciągnęły się one w nieskończoność.

- Jungkook-ah! - krzyknął Jimin. Nim zdążyłem się odezwać, wpadł do pokoju wyraźnie przerażony. Spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem. Jego policzki w przeciągu kilku sekund przybrały kolor purpury. - Boże, co tu się stało? - zapytał i podszedł do mnie. Chwilę później w pokoju pojawiła się jego ciotka.

- Cholera. - powiedziała i biegiem ruszyła w kierunku Leny. - Co tu się dzieje? W co wy się wplątaliście? -westchnęła głośno. Na stoliku, obok łóżka postawiła swoją wielką, czarną torbę lekarską. Otwarła zamek i wyciągnęła z niej stetoskop. - Chłopcy, możecie nas zostawić same? - zapytała. Naprawdę nie chciałem opuszczać Hope. Ścisnąłem jej dłoń jeszcze mocniej niż do tej pory.

You're My Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz