Rozdział 69

391 33 32
                                    

69.

"(...) Dom zbudowany z kart, a w środku my
Upada, zwiastując nasz koniec(...)"
BTS - House of Cards

𖥸

Pov Pola:

Niepewnie sięgnęłam po leżącą obok mnie kopertę. Co może się w niej znajdować? To nic złego prawda? Seokjin nie byłby zdolny do tak okropnych czynów... Po prostu w to nie wierzę... Drżącymi rękoma wysunęłam z niej zawartość. Co to jest?

- NOWA KALEDONIA- NUMEA:
6 WRZESIEŃ, GODZ. 3:40 a.m – przeczytałam na głos.

Co to jest? Wygląda na jakiś bilet, ale różni się znacznie od normalnego... Jak mam to rozumieć? Mój mózg starał się przetworzyć wszystkie informacje. Sięgnęłam po telefon i wpisałam w wyszukiwarkę nazwę, która widnieje na kartce.

-Nowa Kaledonia leży w Oceanii, pomiędzy Australią i Nową Zelandią... -przeczytałam z niedowierzaniem. Spojrzałam w stronę korytarza gdzie przed chwilą zniknął najstarszy z Bangtanów. Nie zastanawiając się zbyt długo wstałam i ruszyłam w kierunku jego pokoju. Stojąc pod drzwiami jego sypialni spojrzałam jeszcze raz na trzymany przeze mnie nieduży kawałek papieru. Muszę z nim to wyjaśnić- pomyślałam. Podniosłam rękę do góry i niepewnie zapukałam.

- Wejdź. - usłyszałam stłumiony głos. Złapałam za klamkę i otwarłam powoli drzwi. Weszłam niepewnie do środka i spojrzałam na Seokjina siedzącego na łóżku.

- Chciałam z Tobą porozmawiać. -zaczęłam. - Nie do końca wiem jak mam to rozumieć. - wysunęłam dłoń z kopertą w jego stronę. Jego wzrok spoczął na papierze. Kącik jego ust uniósł się prawie niewidocznie ku górze. Po chwili spojrzał na mnie.

- To prezent. Ten, który miałem dla Jungkooka z okazji urodzin...- urwał w połowie zdania. Przełknął głośno ślinę, po czym dokończył. - ...niechcący wtedy zniszczyłem. - jego oczy posmutniały.

- Więc dlaczego sam go nie wręczysz? - zapytałam.

- Mówiłem już - Jungkook się do mnie nie odzywa. I w sumie.....wcale mu się nie dziwię. Sam na siebie nie mogę patrzeć, po tym wszystkim co zrobiłem i powiedziałem. - westchnął głęboko. Poklepał miejsce obok siebie na łóżku. - Usiądziesz? - pytanie niepewnie opuściło jego usta. Kiwnęłam twierdząco głową i zajęłam miejsce na miękkim materacu tuż obok niego. - Chciałem Cię przeprosić. Chciałem Was przeprosić... Nie jestem w stanie zrozumieć co we mnie wtedy wstąpiło... Naprawdę próbowałem nie raz i nie potrafię.... Zachowałem się jak zwykły palant i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. - spojrzał prosto w moje oczy. - Nigdy, ale to przenigdy nie chciałem byś usunęła dziecko. Nigdy sobie nie wybaczę, że powiedziałem coś takiego....- jego głos w tym momencie się załamał. Oczy wypełniły się łzami. Delikatnie dotknęłam jego dłoni.

- Nie obwiniaj się. W złości człowiek czasem powie o kilka słów za dużo. Miałeś prawo być wzburzony.

- Miałem prawo być wzburzony, ale to nie usprawiedliwia tych okropnych słów. Ahhh... Pewnie mi nie uwierzysz, ale życzę Wam jak najlepiej. Naprawdę Cię lubię. Nie chcę byś sobie pomyślała, że może być inaczej. Już dawno zaczęliśmy Cię traktować jak członka rodziny. To niesamowite, że każdy z nas od razu Cię zaakceptował. Nie ma takiej drugiej dziewczyny jak Ty. Cieszę się, że nasz kochany, najmłodszy braciszek znalazł kogoś takiego. Jestem pewny Twojej miłości do niego. Wiem, że kochasz prawdziwego, nieznośnego Jungkooka. - westchnął. - A ja... Boję się... po prostu się boję co będzie dalej. Fakt, że jesteśmy idolami...Ajśśś... - przeczesał dłonią swoje ciemne włosy. - Chciałbym byśmy byli traktowani jak zwykli ludzie. By czymś normalnym było zakładanie rodzin. Wiem, że niektórym z naszej branży udaje się to, ale naprawdę nieliczni decydują się na ten krok. Musimy być „dostępni" dla fanów. Wyobrażasz sobie co się stanie, jeśli to wyjdzie na jaw? Skandal.... Zapewne utrata połowy fanów... Do tego każdy z nas będzie prześwietlony i posądzony o cholera wie co. I Ty... Ciebie również nie oszczędzą. Dziennikarze i niektóry typ fanów, będzie drążył temat dopóki nie znajdą odpowiedzi.

You're My Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz