70.
"(...) Ta droga może być
bardzo długa i ciężka,
ale Czy zostaniesz ze mną? (...)"BTS - A Supplementary Story : You Never Walk Alone
𖥸
POV Jungkook:
- Co to takiego? - zapytałem Hope. Widok koperty sprawił, że ciśnienie od razu podkoczyło do góry. Już zawsze będą mi się źle kojarzyć.... wszystkie okropne wspomnienia wróciły do mnie jak żywe...
- Prosił, bym na razie nic Ci nie mówiła, ale nie mam zamiaru Cię okłamywać. To prezent od Seokjina. - odpowiedziała. Moje ciało od razu zareagowało... Czego on chce? Po tym wszystkim teraz śmie rozmawiać z Hope i wręczać jej jakiś prezent? I jeszcze kazał jej mnie okłamywać!? - pomyślałem. Moja kochana schowała ręce za siebie. Jestem pewny, że zauważyła moją reakcję.
- Daj mi to. - powiedziałem z naciskiem.
- Po co? - odpowiedziała zaniepokojona.
- Po prostu mi to daj. - wyciągnąłem dłoń w jej kierunku.
- Co chcesz zrobić? - zapytała. Wiedziałem, że muszę działać. Jednym zwinnym ruchem sięgnąłem do jej schowanych za siebie dłoni i wyciągnąłem z nich kopertę. Nie zwlekając ani chwili dłużej, szybkim krokiem ruszyłem w stronę sypialni Seokjina. - Jungkook! Co Ty robisz!? - krzyknęła za mną.
- Jeśli myśli, że mnie przekupi to się grubo myli. - rzuciłem. Z impetem otworzyłem drzwi i stanąłem jak wryty. Czy na moich oczach ma się właśnie rozegrać tragedia? Seokjin siedział na łóżku trzymając w dłoniach długi i ostry nóż. - CO TY DO CHOLERY ROBISZ? - krzyknąłem głośno.
- Próbuję wszystko naprawić. - odpowiedział lustrując mnie wzrokiem.
- Tak zamierzasz wszystko naprawić!? Robiąc sobie krzywdę!? - ponownie krzyknąłem. Jin spojrzał na mnie zdezorientowany. Wyglądał jakby intensywnie o czymś myślał.
- Kto chce sobie zrobić krzywdę? - nagle zza siebie wyciągnął miskę z jabłkami. - Chciałem tylko zjeść. - odpowiedział. Z boku usłyszałem ciche westchnięcie ulgi. Spojrzałem na Hope, której skóra przybrała blady odcień. - Myślałem, że chodziło Ci o to co trzymasz w dłoni. - usłyszałem ponownie głos hyunga.
- Cholera.... - powiedziałem z wyraźną ulgą.
- Naprawdę nas wystraszyłeś. - odezwała się moja ukochana.
- Przepraszam. Nie miałem takiego zamiaru. Jak o tym teraz pomyślę to z boku faktycznie mogło to wyglądać nieciekawie. - zaczął drapać się po głowie.
- Musimy porozmawiać. - rzuciłem. Spojrzałem na Hope. - Kochanie zostawisz nas samych? - zwróciłem się do niej.
- A nie pozabijacie się? - podniosła brew do góry i spojrzała na mnie karcącym wzrokiem.
- Będę grzeczny. - powiedziałem. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie. Po chwili zostałem sam na sam z człowiekiem, którego nie chciałem oglądać przez kilka ostatnich dni.
- Tworzycie razem piękny obrazek. - powiedział. Parsknąłem pod nosem. - Wiem, że wciąż jesteś na mnie zły. Mogę domyślać się co czujesz. Naprawdę Cię przepraszam. Wiem, że nic nie usprwiedliwia mojego zachowania. - spuścił głowę na dół. Westchnąłem. Podszedłem spokojnie do łóżka i usiadłem obok swojego przyjaciela.
- Jesteś moim bratem. I właśnie dlatego, że to Ty..... dlatego to tak boli. Wiem, że zachowałem się bardzo nieodpowiedzialnie. Wiem, że przeze mnie tyle osób będzie miało kłopoty. Wiem jak bardzo naraziłem Was i naszą przyszłość. Ehhh. - ponownie westchnąłem.
CZYTASZ
You're My Hope
Fanfiction"(...) Zamknęłam oczy i pozwoliłam ponieść się chwili. Słowa wypływające z ich ust dotknęły mojego serca, a ich głosy duszy. Cały lęk odszedł. Zastąpił go błogi spokój. Poczułam, że nie jestem sama w tym olbrzymim świecie. W tym samym momencie przez...