Pokój

149 22 4
                                    

Pokój z czarnymi ścianami,
Okna przykryte zasłonami,
A na środku krzesełko,
A na nim siedzi małe cosiełko.

Uśmiech na twarzy
Szeroki się jarzy,
Ząbki bielutkie,
Lica gładziutkie.

Dziecięce rysy, czarno- biały strój,
Na główce poplątanych włosków rój.
Oczy jak szklane, wpatrzone w okienko,
Coś ten jest panem, a może panienką?

Nosek czerwony, wypieki rumiane,
Wszystkie nadzieje płonące, słomiane,
Ale uśmiech nadal na buźce gości,
Tak jakby cosiek pełen był radości.

A cóż to policzkiem ścieka?
Czyż z oczka coś ucieka?
Ah czyż to łezka płynie po różanym wzgórzu?
Czyż to od nadmiaru starego już kurzu?

Ale nadal uśmiech króluje,
Nadal cosiek szczęściem emanuje.
To dlaczego łezki lecą strumieniami?
Czyżby coś się kryło pod uśmiechami?

Dlaczego płaczesz cosieczku?
Czegoś ci braknie człowieczku?
Czy czarność ci nie wystarcza?
Czy samotność smutku dostarcza?

Cosiek wstaje, zrywa zasłony,
Jakby duch wyzwolony
Otwiera okno i skacze,
Czy kiedyś go jeszcze zobaczę?

Podbiegam do okna, za czerń wyglądam,
Drżącym wzrokiem w nicość spoglądam
I wołam cię cosieńku, coś zginął w bieli,
Nie ty pierwszy młodziutki, inni zaginęli.

Zamykam okno, wieszam zasłony,
Nie będę jak ty otumaniony.
Nie skoczę za tobą, zmysłów nie postradam,
Grzecznie za ciebie na krzesełku siadam.
Uśmiecham się jak ty,
Bo mrok nie może być zły.

Psychiczne wierszyki psychopatkiWhere stories live. Discover now