Anioł

609 70 39
                                    

Zabierał dziewczynę każdy dzień,
Zostawał z niej tylko cień,
Dążyła po perfekcji swego oblicza,
Zawsze powietrza kalorie odlicza,
Za dużo ważę, wyglądam jak słoń,
Tak znikała jej wątła dłoń.
Co dzień patrzyła w lustro,
Oceniając się bardzo ostro,
Jesteś Grubą, brzydką, idiotką!
Tak władał głos tą istotką,
Zawsze miała idealny uśmiech na twarzy,
Choć teraz piękniejszy jej się marzy.
Słodka, miła dla każdego,
Nie ważne czy wyrządził jej coś złego.
Wszystko kryła w skórze,
Ciągle nikła w swym murze.
Żałosna, obleśna, potworna,
Tak szeptała dusza wytworna.
Zawsze z klasą przemierzała chodniki,
Ciągnąc za sobą wredne chochliki.
Szeptały jej cicho wprost do ucha,
A co to za fałda wystaje z brzucha?
Jej uśmiech znikał z każdą godziną,
Aż twarz zasnuła się smutną miną.
Jej samobójcze ogniki pchające się w oczy,
Czekały aż piórko z wieżowca skoczy.
Ludzie zebrali się dookoła,
Każdy zaprzecza, pomocy woła.
Ona nie słucha, stąpa w milczeniu,
Umysł już topi się w smutnym cieniu,
Wystawia stopę zamyka oczy,
A ludzkość czeka aż z dachu zeskoczy.
Ostatni raz uśmiecha się kpiąco,
A chochliki pchają ją krzepiąco,
Wszystko umilkło, zalało się łzami,
Plamę z jej ciała mam przed oczami.
Leży spokojnie, jak noworodek,
Ciekawscy zerkają spod swoich powiek,
Obrzydza ich drobna istotka na asfalcie,
A puste oczy krzyczą: Ze wstydu się palcie.
Tak kończy wile aniołów na świecie,
Lecz jak to zmienić, może wy wiecie?

Psychiczne wierszyki psychopatkiWhere stories live. Discover now