Lellinger

150 21 6
                                    

Pobudki od zawsze niosły w związku Andreasa i Stephana wiele niespodzianek, zaczynając od niedziałającego budzika, a na leniwych porankach w swoich ramionach kończąc. Tym razem jednak sytuacja nie była ciekawa - blondyn już za dwadzieścia minut musiał pojawić się na spotkaniu ze sponsorem, a tymczasem, zamiast układać włosy i prasować koszulę drzemał sobie w najlepsze.

—Andreas, Andreas, wstawaj!—Brunet o zniewalającym uśmiechu już od kilku minut próbował obudzić ukochanego mocno nim potrząsając—Jak Boga kocham, Wellinger, jeśli się zaraz nie ruszysz, to mnie popamiętasz!—zagroził Stephan gwałtownie ściągając fioletową kołdrę ze śpiącego jak go Pan Bóg stworzył mężczyzny

Młodszy tylko mruknął coś pod nosem, przekręcił się na bok wyrywając ukochanemu pierzynę i naciągnął ją po sam czubek głowy zakrywając ślady świadczące o poważnym świętowaniu walentynkowego wieczoru. Tego było już dla Stephana za wiele. Nie dość, że wyręczył wykończonego faceta, któremu wczoraj nieźle dał w kość, mimo że nie musiał rano wstawać, to ten jeszcze nie raczy ruszyć swojego szanownego tyłka z mięciutkiego materaca.

—Tak to my się nie będziemy bawić.—powiedział z chytrym uśmieszkiem Leyhe, obszedł łóżko dookoła i wsunął się pod kołdrę obok uroczo pochrapującego Andreasa

Blondyn jakby tylko na to czekał, bo od razu przytulił się do nowoprzybyłej osoby bardzo mocno. Nie, żeby Stephanowi przeszkadzał taki obrót rzeczy, ale Wellinger nie mógł sobie pozwolić na spóźnienie podczas premierowego spotkania i zrobienie złego pierwszego wrażenia na ewentualnym nowym sponsorze. Dlatego też musiał wcielić swój plan w życie.

Przesunął dłonią po ukrytej pod kołdrą klatce piersiowej i zatrzymał się na cudownie wyrzeźbionym brzuchu. Taki kaloryfer, to dopiero było coś, nie żeby on sam posiadał gorszy. Opuszkami palców obrysowywał dokładnie odznaczające się mięśnie, a potem pogładził wierzchem dłoni gładkie biodro, przy okazji zahaczając o nieosłonięte udo.

W tym momencie Wellinger sapnął ciężko i spojrzał szeroko otwartymi, niebieskimi oczami na leżącego obok, udającego aniołka Stephana. Można było zauważyć, że zachowanie mężczyzny przypadło mu do gustu, więc Leyhe jeszcze chwilkę się z nim podroczył, a później, jak gdyby nigdy nic, zabrał rękę i przeczesał nią splątane włosy ukochanego,  który spojrzał na niego z wyrzutem. Zachłannie przyciągnął do siebie Stephana, krzywiąc się delikatnie przeturlał się nad ukochanego i już miał skraść buziaka z jego różowych ust, kiedy Leyhe zwinnie wyskoczył z łóżka, a twarz Andreasa boleśnie zetknęła się z poduszką.

—Nie, żebym czegoś ci odmawiał, ale do wyjścia na spotkanie z tymi gośćmi z Red Bulla zostało ci dokładnie czternaście minut.—oznajmił po skontrolowaniu zegarka elektronicznego stojącego na szafce nocnej koło łóżka

—I ty budzisz mnie dopiero teraz w taki sposób?!—spytał z niedowierzaniem Wellinger gwałtownie opuszczając łóżko

Jego twarz przybrała kolor dojrzałej truskawki, a on sam poczuł się jak wspomniany owoc ogrzewany przez czerwcowe słoneczko, kiedy Stephan bardzo dokładnie się mu przyglądał.

—Ty... Ty... Ty szubrawcze! Nikczemniku!—wyzywał mężczyznę wciąż czerwony na twarzy Andreas kiedy szukał w szafie jakiejś odpowiedniej koszuli, która nie była zbyt pognieciona, bo na prasowanie czasu nie było

—Nie bulwersuj się tak, misiaczku. Wyprasowałem ci koszulę i zrobiłem śniadanie. Jeśli się pospieszysz, to dasz radę.—dopingował ukochanego Leyhe uśmiechając się od ucha do ucha bardzo uważnie śledząc poczynania swojej jedynej, rozbrajająco uroczej i niewyobrażalnie czerwonej wisienki

—I co się tak cieszysz, staruszku? Ty i te twoje zepsute do szpiku kości zachowanie... Powinieneś się wstydzić! Teraz przez ciebie muszę dodatkowo tracić czas na prysznic.
________________
Kiedy liczyłeś na fajną klasę w liceum, ale zamiast samych nowych nazwisk masz te z gimnazjum, na dodatek nikogo z nich nie darzysz sympatią

Opowiadania Zbyt KrótkieWhere stories live. Discover now