Lellinger

188 18 7
                                    

Było tydzień przed Wigilią Bożego Narodzenia, kiedy Andreas i Stephan w końcu wrócili do domu po wyczerpującym tygodniu startów. Obaj myślami byli już przy rodzinnym stole, śpiewając kolędy z najbliższymi, jednak gdy tylko wylądowali na lotnisku w Monachium jeden z nich zaczął myśleć o czymś zupełnie innym. O zapomnianej obietnicy. Rankiem, gdy obaj byli gotowi do wyjścia na świąteczne zakupy, Andreas niespodziewanie zaproponował, żeby najpierw wybrali się pospacerować, tak po prostu, bez celu. Leyhe, nie protestował, a nawet z ulgą przyjął propozycję Andreasa, który wyglądał pociesznie, niczym dziecko, kiedy robił swoją proszącą minę. Idąc przez park starszy zauważył, że Wellinger ma jakiś nieobecny wzrok.

—Ulep ze mną bałwana—powiedział w pewnej chwili, a on spojrzał na niego jak na debila

—Zwariowałeś?—Andreas pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się łobuzersko, więc nie sposób było mu odmówić

—W takim razie ja zrobię największą, a ty średnią!—krzyknął radośnie i rozpoczął toczenie kuli

Ponieważ razem ze śniegiem odrywały się drobiny ziemi, Andreas potrzebował pomocy ukochanego, żeby przenieść kulę na głębszy śnieg. Gdy w końcu bałwan był uformowany, Andreas z radością zrobił mu oczy z liści, a Stephan włożył w miejsce rąk dwie gałązki.

—Przedstawiam ci Zygfryda—uroczyście oznajmił blondyn, kiedy rzeźba była gotowa i uwieczniona na fotografii

—Bywaj zdrów, Zygfrydzie—powiedział na pożegnanie Leyhe, po czym obaj oddalili się w kierunku supermarketu

I żaden z nich nie widział, że uśmiech Zygfryda nieznacznie się powiększył, kiedy patrzył na odchodzących w duchu świąt ludzi.

_______________
Inspirowany bałwanem Zygfrydem, którego zbudowałam dzisiaj razem z przyjaciółką. Tym razem shot dla wredna_i_suka ponieważ poprosiła mnie o Lellingera.

Opowiadania Zbyt KrótkieWhere stories live. Discover now