Markus & Karl

105 18 3
                                    

Dostałem pokój z Eisenbichlerem. Nic gorszego nie mogło mi się dzisiaj chyba przytrafić. Zestresowany tym, że prawdopodobnie zaraz zacznie się do mnie obmacywać tak, jak chwilę wcześniej w autobusie siedziałem na łóżku, więc udawałem, że grzebię w telefonie. Czekałem już tylko na moment, kiedy wejdzie do pokoju, a ja będę zmuszony poddać się dotykowi jego rąk.

Z zewnątrz stwarzałem pozory, jakby mocno mi to przeszkadzało, jednak mimo wszystko właśnie to mnie kręciło. Bycie uległym dla takiego partnera? Zawsze i wszędzie. W skrytości ducha nie mogłem się doczekać, aż zacznie mnie rozbierać, aby w końcu wykorzystać. W wyobraźni już czułem silne dłonie zaciskające się na moich ramionach. Świadomość, że to właśnie Markus już niedługo będzie obok działała na mnie z jednej strony kojąco, a z drugiej niesamowicie mnie nakręcała.

Mijały jednak minuty, a mężczyzna nie pojawiał się. Zaskoczony przedłużającą się nieobecnością spojrzałem na zegarek.

"Okej, dam mu czas do dziesiątej. Jeśli nie przyjdzie, to zaczynam go szukać."—pomyślałem, przewracając kolejną stronę w książce

Kiedy jednak wybiła dwudziesta druga jeden, a Markusa dalej nie było, zacząłem się o niego martwić. Nie odbierał telefonu, ani nie odpisywał na wiadomości, więc zaczynałem się bać, że naprawdę zrobił coś głupiego po tym, jak uciekłem z autobusu. Na wszelki wypadek, przed zaangażowaniem policji, albo innych służb odpowiedzialnych za odnajdywanie ludzi, poszedłem sprawdzić, czy nie ma go u kogoś innego, ale nikt nie miał nawet pojęcia, gdzie ten szalony Niemiec mógł pójść. Chciałem już iść do trenera, ale coś mnie tknęło, żeby jeszcze raz sprawdzić pokój, gdzie mieliśmy mieszkać. Jak się okazało mój instynkt nie zawiódł mnie, bo na jednym z dwóch łóżek siedział Markus. Kiedy tylko go zobaczyłem odetchnąłem z ulgą i podszedłem do niego, chcąc wygłosić wykład na temat tego, jak bardzo się martwiłem. Z bliska zauważyłem jednak, że na jego twarzy nie gości uśmiech, a oczy są dziwnie przygaszone i jakby zeszkolne.

-Ej, Markus, co się stało?-spytałem obejmując go ramieniem

-Nic takiego-spróbował mnie zbyć, ale ja się nie dałem-Po prostu Peter z Kamilem coś mi powiedzieli. To wszystko-wzruszył ramionami i pociągnął nosem

-Co to było, że nawet tak pozytywną osobę jak ty doprowadziło do płaczu?-drążyłem temat, aż mężczyzna w końcu nie wytrzymał mojego świdrującego spojrzenia

-Powiedzieli mi, że jeśli chcę cię zdobyć to nie powinienem się tak zachowywać i szanować twoje zdanie!-krzyknął i spróbował mnie odepchnąć

-Spokojnie, Markus, nic się nie dzieje, oddychaj-próbowałem go uspokoić jeszcze wzmacniając uchwyt

-Jak mam się uspokoić, skoro zaprzepaściłem szansę na związek z osobą, którą kocham?-spojrzał mi prosto w oczy

-Zdradzę ci sekret-powiedziałem nachylając się nad nim-Ani Kamil, ani Peter mnie nie znają, więc nie mają prawa decydować, co lubię, a co nie-szepnąłem, a jego przeszedł dreszcz

-Chcesz powiedzieć, że nie wszystko jeszcze stracone?-spytał z nadzieją, a ja przytaknąłem głową

-W końcu Severin i reszta brygady wiedzą lepiej, co mnie kręci niż jacyś losowi Polacy, czy Słoweńcy, no nie?-zapytałem, a on wybałuszył oczy

-Skąd wiesz?-nie mógł uwierzyć, że go przejrzałem

-Intuicja-puściłem mu oczko-Jeśli dalej będziesz ich prosił o pomoc to daleko zajdziesz. Ale gdybyś starał się sam, to myślę, że możesz osiągnąć więcej-cmoknąłem go w policzek i zrywając się krzyknąłem-Zajmuję pierwszy łazienkę!

________________________

No wiem,  miałam się poprawić, a dalej jest beznadziejnie. Nie mam ostatnio pomysłów na bohaterów, więc jeśli są jakieś życzenia to chętnie rozważę.

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU, tak w ogóle. Smacznego jajka, mokrego dyngusa i czekoladowych pisanek pod choinką (tak na wszelki wypadek, gdybym później zapomniała)

Opowiadania Zbyt KrótkieWhere stories live. Discover now