Dawid & Robert

134 17 22
                                    

Wyobraźcie sobie, że wasze oczy są wyschnięte jak pustynia, a gardło sprawia wrażenie, jakby przed chwilą przejechał po nim ratrak. Na dodatek byłem tak rozpalony, że można by bez problemu smażyć na moim czole jajecznicę. Bycie chorym zdecydowanie mnie przerastało. No i jeszcze ten konkurs! Kto to wymyślił, żeby umierającego człowieka wysyłać na górę skoczni, każąc mu skakać choćby nie wiem co? Dzięki trenerze, ja też pana uwielbiam.

Na moje szczęście Doleżal wcale nie był takim okrutnym potworem dwadzieścia cztery godziny na dobę, więc od razu po skończonym konkursie pozwolił mi pojechać do hotelu wcześniej, obiecując, że razem z resztą sztabu zajmie się moim sprzętem. Szczęśliwy i uradowany załapałem się na podróż z Finami, chociaż w ostatecznym rozrachunku o mały włos nie przypłaciłem tego życiem! Jak można cały czas nawijać w tym samym, przerażającym języku? Jeszcze gorszy od niemieckiego, serio. Nic nie idzie zrozumieć, a głowa pęka od samego słuchania.

W końcu jednak uradowany dotarłem do hotelu, gdzie jednak szybko uśmiech zniknął z mojej twarzy. Czemu klucz do pokoju zawsze nosi ze sobą Kuba? Myśli że jest bardziej odpowiedzialny? Pfff... To, że raz zostawiłem klucz w butach Kobayashiego w zeszłym sezonie wcale nie znaczy, że że nie można na mnie polegać. Przecież to, że kiedyś znalazł się u Kazachów w pokrowcu z nartami to czysty przypadek, a Tande sam go zabrał, bo chciał oglądać z Kamilem mecz Liverpoolu. Życie jest niesprawiedliwe.

Z braku innej opcji postanowiłem rozsiąść się na hotelowej kanapie, bo przynajmniej tracąc z bólu przytomność nie rozwalę sobie głowy upadkiem z metra i stu osiemdziesięciu centymetrów.

Ku mojemu zaskoczeniu hol nie był jednak pusty, a na jednym z foteli leżał Johansson, z grymasem cierpienia wymalowanym na twarzy. Wyglądał jak siedem nieszczęść, poskręcany niczym kabel od słuchawek, ale nie jestem pewien, który z nas wyglądał wtedy gorzej. Z bólem rozsadzającym czaszkę przy każdym kroku dowlokłem się i usiadłem obok niego, siląc się na nieco weselszy uśmiech, żeby podnieść go na duchu, chociaż mi też nie było łatwo.

—Jeszcze nie w pokoju, Robert?—spytałem, lecz mój głos musiał brzmieć tak dziwnie, że Norweg nie poznał mnie dopóki nie podniósł ręki znad oczu i nie spojrzał na mnie swoim przeszywającym wzrokiem

—Cześć Dawid. Chłopaki jeszcze zostali na skoczni, a mnie tak bolą plecy, że przyjechałem wcześniej, ale zapomniałem klucza, więc w ostatecznym rozrachunku nic z tego nie mam. A ty?—spytał, mimo że prawdopodobnie wcale nie miał siły na rozmowę

—Znam to uczucie. Właśnie czekam aż Kuba wróci do hotelu żeby wziąć swoje leki przeciwgorączkowe. Zaraz chyba mój mózg wystrzeli z przegrzania w górę niczym lawa przy wybuchu Wezuwiusza czy innego wulkanu.—przyłożyłem do czoła zimną świeczkę, stojącą na stoliku niedaleko

—O, stary, współczuję. Ten wasz trener to jakiś sadysta normalnie. Nasz ledwo dał się przekonać żeby mnie puścić i to tylko dlatego, że obiecałem w razie czego odpuścić drugą serię. Czasem mam wrażenie, że jest jak mój ojciec niż mój ojciec.—zaśmiał się

—Nie jest aż taki zły, za Stefana mieliśmy ciężej. Teraz przynajmniej mamy czas wieczorem żeby porozmawiać z rodzinami, a nie robić grupową analizę skoku do dziesiątej w nocy. To były straszne czasy.—Wzdrygnąłem się i od razu tego pożałowałem, bo tępy ból na chwilę przyćmił mi zmysły

—No to rzeczywiście nie mieliście kolorowo. Aż prawie szkoda mi Niemców, że muszą teraz przez to przechodzić.—zażartował

—Mi nie, Horngacher jest genialnym trenerem, wie co robi. Potrafi postawić zawodnika do pełni sił w kilka sekund, a Michal i doktor od trzech dni próbują zbić mi gorączkę. Byli nawet bliscy wrzucenia mnie do wanny z lodem kiedy moja temperatura osiągnęła punkt krytyczny.—westchnąłem ciężko

—To ile ty miałeś, że prawie wannę z lodem załatwiali?!—Robert nie mógł wyjść z szoku, że w takim stanie dopuszczona zawodnika do udziału w konkursie

—Trzydzieści siedem i cztery dziesiąte, wyobrażasz to sobie? Mózg mi prawie wyparował.—Cieszyłem się, że ktoś rozumie moje cierpienie—O, to moi. Będę już szedł. Zdrowia, Robert.—Życzyłem i odszedłem zostawiając Norwega w stanie ciężkiego szoku

Pewnie zastanawiał się, jak przy takiej temperaturze ciała w ogóle udało mi się przeżyć, ale nie dziwiłem mu się. Ja sam byłem w szoku, że wciąż mam możliwość chodzić po tym ziemskim padole łez. W końcu trzydzieści siedem i cztery dziesiąte to nie przelewki!

___________________

Chyba mi wyszło, mam nadzieję, że wam się podoba.

Z jednej strony cieszy mnie, że nie długo zaczyna się Raw Air, a z drugiej jestem przerażona, bo to znaczy, że już prawie koniec sezonu [*]

W ogóle patrzcie, jak regularnie wrzucam, aż jestem z siebie dumna B)

Opowiadania Zbyt KrótkieWhere stories live. Discover now