Jet lag

121 16 9
                                    

Jet lag. Niektórym samo wypowiedzenie tego słowa spędza sen z powiek, a inni drżą na samą myśl o nieprzespanych nocach podczas wymarzonych wakacji. O tak, jeśli mielibyśmy znaleźć przekleństwo podróżników, to zdecydowanie byłby bezkonkurencyjny. Wśród sportowców, którzy często odbywają dalekie podróże na kilka dni krąży wiele sposobów na przezwyciężenie tej zmory przed zawodami. Jedni przylatują w ostatniej chwili, inni wolą na spokojnie się zaaklimatyzować, a jeszcze inni przestawiają się z dnia na dzień w inną strefę czasową. Jak to było w Sapporo podczas zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich udało mi się dowiedzieć od Anonimowego Informatora, który zastrzegł sobie, że jego imię nie może pojawić się w tym artykule.


"—No bo z tym Sapporo to taka ciężka sprawa. Powieki ważą tyle, jakby były zrobione z betonu, a mózg to chyba gdzieś tam nie styka, hehe. Ale to chyba tylko na mnie tak jakoś działa, bo jak się na tej skoczni w łazience rozsiądę, to potem się dobijają, czego ja tam już godzinę siedzę, jak tu zaraz mam skakać. A ja sobie śpię, kulturalnie. Ciepło mi i w ogóle, hehe. Ale są takie skurczybyki co na nich patent podgrzewanego kibla ni jak nie działa i przysnąć na progu nie chcą. Kraft taki, dla przykładu. Taki mały, a tak podskakuje, nie? Hehe. My żeśmy z Maćkiem ostatnio jak tu żeśmy byli próbowali podpatrzeć, co ci Austryjacy robią, że tacy są niezamuleni no i cośmy tam zobaczyli, to był dla nas prawdziwy szok.

Kładą się spać po północy, czasu lokalnego, jakby na urlopie byli. na dodatek w niektórych pokojach światło to się do białego rana świeci, a oni tylko cyk, godzinkę się prześpią i potem jak jakieś wiewiórki latające normalnie skaczą. No to w tym roku żeśmy z Dawidem udawali, że Pokemony łapiemy i żeśmy chodzili po hotelu całą noc, patrząc przez dziurki od klucza co się do tego białego rana tam dzieje i o cie panie, co ja tam ujrzałem!

Rozsiadają się po dwóch w pokojach, chyba że liczymy też Morgensterna, który był włączony online, i grają parami w jakieś mongolskie szachy o Mannerki! A przynajmniej tak myśleliśmy, zanim ten mały chomik nie odsłonił nam całego widoku na swój pokój. Czego tam nie było! Ubrania porozrzucane wszędzie, nawet na telewizorze wisiały jakieś majtki, wnioskując po rozmiarze Michaela, a ten spryciarz zaciągał się zapachem z za dużej bluzy z rekinem, którą miał na sobie. Dobrze, że wcześniej naprawdę szukaliśmy tych pokemonów bo bylibyśmy kilka minut przed północą, to byśmy na dobre wzrok stracili.

No więc po tej traumatycznej wizji poszliśmy dalej, tym razem śledzić Norwegów. Na początku siedzieli wszyscy w jednym pokoju i oglądali jakiś film, ale potem od razu poszli spać. Marius nie chciał z nami nawet rajda zrobić i przegraliśmy.

W części Słoweńców też było bardzo cicho. Tylko z pokoju braci Prevc wydobywały się dziwne dźwięki, które postanowiliśmy dokładnie sprawdzić. Pamiętając o cudzie, który uchronił nas poprzednio ostrożnie zajrzeliśmy przez dziurkę od klucza i natychmiast tego pożałowaliśmy. Dwóch facetów, bez ubrań, znajdowało się w bliskiej odległości w jednoznacznej pozie, którą wolałbym wymazać z pamięci. To było coś znacznie więcej, niż mój romantyczny wieczór z Maćkiem i zdecydowanie lepiej byłoby dla mnie czasem ograniczyć swoją ciekawość i natychmiast stamtąd uciec.

Niestety ja, jak to ja, nie dałem za wygraną i czekałem, żeby ujrzeć twarze zakochanych. Cóż, mówiąc najdelikatniej, Petera i Kamila się tam nie spodziewałem. Obaj kleili się do siebie jak zakochani nastolatkowie, chichocząc pod nosem zapewne z Domena, którego pozbyli się wcześniej dla jego własnego dobra. Pewnie spał biedny w jednym pokoju z Klemensem, biedny, dlatego był taki niewyspany rano. Podziwiam tych, którzy są w stanie spać przy tak głośnym chrapaniu, hehe.

Na tym zakończyliśmy swoje śledztwo, bojąc się o utratę resztek naszej niewinności, kiedy natkniemy się na kolejną parę bardzo namiętnie okazującą swoje uczucia. Ale, co dziwne, wszyscy, których szpiegowaliśmy następnego dnia byli bardzo wyspani. Kamil od przylotu do Japonii pierwszy raz tryskał energią, a Kraft to nawet sobie wygrał zawody, no bo czemu by nie. Tylko Domen jakoś tak marnie wyglądał, ale to materiał na kolejny artykuł, hehe."

Tak podsumował wyjazd do Japonii mój tajny informator, który zapewne za rok spróbuje wykorzystać któryś z tych patentów na zniwelowanie skutków jet lagu.

Źródło: Anonimowy Informator

Przygotowała: kasia_zuzia

_______________________

Z małym opóźnieniem, bo nie pozwalają nawet na pół godziny wytchnienia żeby coś sobie napisać.

Już nie mogę się doczekać lotów *-*

Udanych ferii, jeśli ktoś z tu obecnych jeszcze takowe ma

Opowiadania Zbyt KrótkieWhere stories live. Discover now