Peter & Domen

235 34 7
                                    

Domen zasiadł na belce. Nie czekał długo na znak od trenera, odepchnął się i rozpoczął najazd. Na telebimie widziałem jego twarz - skupioną, ale spokojną, bez cienia stresu czy zdenerwowania. Kiedy rozmawialiśmy poprzedniego wieczoru powiedział mi, że czuje się pewnie i jeśli nie wygra, będzie naprawdę wściekły. Na jego miejscu też bym był, bo cały weekend skakał jak z nut i coś mu się za to należało.

Leciał pewnie, jak wykuty w skale. Przyjemnie się go oglądało, aż w końcu wylądował na śniegu z zaznaczonym telemarkiem. Wstrzymałem oddech. Było za krótko. Widziałem na ekranie, że wylądował niemal idealnie na zielonej linii, ale jednak odrobinę bliżej. Wyszedłem do niego na odjazd. Stanąłem obok niego czekając na werdykt, swoją obecnością starając się dodać mu otuchy. Nie pokazywał tego, ale ja wiedziałem, że wewnątrz cały się trzęsie z emocji. Kochał wygrywać.

Ciężko mu było po tym swoim magicznym sezonie, kiedy zrobiło się o nim głośno, skakać jak "przeciętniak". Nie zadowalało go punktowanie w drugiej dziesiątce. On chciał być najlepszy.

Z szybko bijącymi sercami przyglądaliśmy się podjeżdżającemu do góry niebieskiemu słupkowi, aż w końcu się zatrzymał, a Domen prawie zapiszczał z radości. Wygrał. O jedną dziesiątą, ale wygrał. Podniosłem go na ramiona starając się robić wrażenie, jakby nic nie ważył, ale moja mina zapewne zdradzała, jak było w rzeczywistości.

Zrobiłem z nim, co prawda na lekko ugiętych nogach, ale jednak, rundkę honorową przy bandzie, zapozowaliśmy do zdjęć, a potem odstawiłem młodego na ziemię, żeby mógł w spokoju udać się na kontrolę.

Później, w hotelu, kiedy się pakowaliśmy, dalej nie mógł uwierzyć, że naprawdę znowu to zrobił. Był przekonany, że po tym, jak zmienił mu się środek ciężkości od czasu poprzednich sukcesów już nigdy nie będzie w stanie stanąć na najwyższym stopniu podium.

—To był tylko wypadek przy pracy, nie popadaj w samozachwyt, Domen.—zaśmiałem się kiedy po raz kolejny z uwielbieniem patrzył na swój własny puchar ze skoczni mamuciej

—Wypadek przy pracy to chyba ty miałeś, że się w trzydziestce zmieściłeś. Ten twój pierwszy skok... —próbował się droczyć, ale zdecydowanie mu nie wyszło—Zresztą nie ważne. Przed nami Planica, a ja dopiero się rozkręcam na mamutach.—powiedział z chytrym uśmieszkiem i zatarł ręce licząc na kolejne dobre skoki
________________
Ale mi się dobrze oglądało wczorajszy konkurs 😍

Z jednej strony kocham loty, bo to zupełnie inne emocje, a z drugiej zwiastują koniec sezonu 😕

Od teraz postaram się wrzucać coś w poniedziałki i piątki, mam nadzieję że tym razem mi wyjdzie 🙈😂

Opowiadania Zbyt KrótkieWhere stories live. Discover now