Rozdział 45

2.6K 125 43
                                    

Przy konsoli DJa stoi Zeke, w fioletowej koszulce z własnym nazwiskiem i granatowej przepasce na włosach. Kiedy chłopak zauważa, że na niego patrzę podnosi jedną rękę i macha do mnie. Uśmiecham się i odwzajemniam gest.

- Co on tu robi? - odwracam się z powrotem do Petera.

- Właściwie to on to zorganizował - odpowiada chłopak wzruszając ramionami.  

Marszczę brwi. Ezekiel Pedrad, jedyny człowiek, który może prowadzić Biuletyn... Organizuje imprezy w pałacowej piwnicy? Jaki to ma sens?

Nagle znów czuję przypływ nadziei - jeśli on tutaj jest, to może Eric i Tobias też? 

Niemal od razu odpycham tą myśl, przypominając sobie to, co wcześniej przyszło mi do głowy. On tu nie przyjdzie, nie wie o tej imprezie.

- Cześć - obok nas pojawia się brunet, bardzo podobny do Zeke'a, w towarzystwie Marlene, która wydaje się być jeszcze bardziej ożywiona, niż kiedy tu przyszłyśmy. - Peter, to jest Marlene, nie wiem, czy się znacie - kiedy oboje kręcą głowami, wskazuje na dziewczynę - Marlene, to jest Peter. 

- Miło mi - brunet ściska rękę blondynki.

- Mnie też - Marlene uśmiecha się szeroko, a w jej policzkach ukazują się urocze dołeczki.

- Beatrice, to jest Uriah - mój partner wskazuje na chłopaka. - Brat Zekego i osobisty kamerdyner księcia.

- Mogę? - Uriah zadaje to pytanie patrząc na Petera, ale wskazuje na mnie. Przez chwilę kompletnie nie wiem, o co mu chodzi, orientuję się dopiero po sekundzie.

- Jasne - odpowiada chłopak. - Ale myślę, że najpierw powinieneś o to zapytać Beatrice.

- Racja. Mogę? - powtarza chłopak, tym razem patrząc na mnie. Kiwam głową, więc bierze mnie za ręce, podczas gdy Peter obejmuje Marlene.

Tego wieczoru tańczę jeszcze z Willem, Calebem i kilka kolejnych razy z Peterem. Tańczę też trochę z moimi przyjaciółkami z Nieustraszoności, ale nigdzie nie potrafiłam znaleźć Christiny. Domyślam się, że Will odprowadził ją już do pokoju. W pewnym momencie, kiedy zastanawiam się nad powrotem do własnej sypialni, żeby nie zasnąć jutro podczas śniadania, ktoś stuka mnie w ramię. Odwracam się i widzę uśmiechniętego Ezekiela. 

- Cześć - wyciąga ręcę w moją stronę. - Zatańczymy?

- Pewnie - odpowiadam, chociaż nogi zaczęły mnie już naprawdę boleć dobre pół godziny temu. - Wiesz, zdziwiłam się, kiedy cię tu zobaczyłam.

Teraz, kiedy nasze twarze są bliżej siebie, zaczynam się zastanawiać, czy Zeke aby na pewno jest trzeźwy, ale potem w mojej głowie pojawiają się wspomnienia chłopaka na planie Biuletynu, dzisiaj w saloniku, i dochodzę do wniosku, że on zawsze wygląda, jakby coś przed chwilą wypił. 

- No proszę, to samo ja pomyślałem o tobie - Zeke unosi moją rękę i obraca mnie wokół własnej osi. - Nie spodziewałem się, że Sztywniacy potrafią imprezować.

- A mi się wydawało, że ty i książę mieliście coś bardzo ważnego do załatwienia - odbijam piłeczkę.

- I załatwiliśmy - zapewnia mnie. - Przynajmniej częściowo. Tutaj też jestem potrzebny, więc muszę sobie jakoś podzielić czas, którym dysponuję.

Przygryzam dolną wargę. Mam jedno pytanie, które muszę zadać, bo prawdopodobnie to moja jedyna okazja.

- Tobias wie, że tu jesteś? - odzywam się lekkim tonem.

Zeke uśmiecha się trochę szerzej i mam wrażenie, że zaraz pękną mu policzki, ale nie odpowiada. Może zamierza zignorować moje pytanie. Po chwili szybko rozgląda się dookoła, żeby upewnić się, że nikt nie zwraca na nas uwagi, a potem pochyla się trochę bliżej mnie.

- Czy potrafisz dochować tajemnicy, Beatrice Prior? - szepcze mi do ucha.

- Oczywiście - odpowiadam natychmiast. Chłopak przez chwilę przygląda się mojej twarzy, jakby chciał ocenić, czy mówię prawdę.

- No dobra. W pałacu jest mnóstwo ludzi, ale niewielu z nich jest dobrze poinformowanych. Jest oczywiście rodzina królewska, która, jak pewnie się domyślasz, ma mnóstwo tajemnic - kiwam głową, bo rzeczywiście jestem tego świadoma. - Oni, dowódcy wojskowi i inne tego typu osoby wiedzą praktycznie o wszystkim, co dzieje się poza murami pałacu. Oczywiście nie licząc tego, gdzie schowali się rebelianci, bo do tej informacji jakoś nie udało im się dotrzeć. Ale pałac, jest jak drugie miasto, którym Evelyn i Marcus są z jakiś powodów zainteresowani o wiele mniej. W przeciwieństwie do swojego syna. Zapewniam cię, że Tobias wie nie tylko o tym, że tu jestem, o czym go osobiście poinformowałem, ale też że jesteście tu wy i że zaprosił was tu twój brat. 

- A gdzie w tym wszystkim jesteś ty?

- Ja jestem wszędzie - zapewnia mnie.

Uśmiecham się lekko, starając się jak najszybciej przetrawić wszystko, co powiedział Zeke. Jeśli Tobias wiedział o imprezie dlaczego pozwolił mi na nią iść? A jeśli nie ma nic złego w tym, że ja i kilka innych kandydatek tu jesteśmy, to dlaczego musiałyśmy się skradać i chować w zakurzonych skrzyniach?

- Tobias też tu przychodzi? - pytam.

- Piwnica jest otwarta zawsze i dla wszystkich - chłopak wzrusza ramionami. - Zakładając oczywiście, że potrafisz do niej trafić. Więc tak, Toby się czasem pojawia. I prosił, żebym, gdybym miał okazję, a teraz właśnie się nadarzyła, przekazał ci, że bardzo żałuje, że nie mógł dzisiaj przyjść.

- Naprawdę? - nie wiem czemu, mój głos staje się nagle strasznie piskliwy. Chrząkam i marszczę brwi. - Toby?

- Przepraszam, chciałem powiedzieć Miłosiernie Nam Jeszcze Niepanujący Tobias Eaton. A odpowiadając na pierwsze pytanie: nie, tak naprawdę to nie. Serio żałuje, ale nie kazał ci tego mówić. Z tym, że parę osób uznało, że jesteś godna zaufania, a skoro jesteś godna zaufania, to powinnaś być dobrze poinformowana.

- Bet! Cześć, Zeke. 

Tuż obok nas pojawia się Caleb. Byłam tak skupiona na rozmowie, że zupełnie nie zauważyłam, że do nas podszedł.

- Hej - uśmiecham się do brata, dalej trochę zaskoczona wszystkim, co przed chwilą usłyszałam. 

- Siemka, Caleb - Zeke przybija piątkę z brunetem.

- Bet, chyba powinnaś wracać - Caleb wygląda na lekko zakłopotanego. - Peter przed chwilą zabrał Nicole, mamy cały harmonogram waszego powrotu. Twoja kolej.

Kiwam głową i odwracam się jeszcze na moment do Zeke'a, który aktualnie przygląda się sufitowi.

- To na razie, Zeke - mówię.

- Do zobaczenia, Lady Beatrice. Gwardzisto Prior - chłopak salutuje mojemu bratu. - Odmaszerować.

Dlaczego mam wrażenie, że cały pałac nabija się z mojego brata?

- Chodź - Caleb bierze mnie za rękę i zaczyna się przepychać między tańczącymi ludźmi. Po chwili udaje nam się wydostać z tłumu i wyjść z piwnicy. Na zewnątrz powietrze jest o wiele chłodniejsze i na mojej skórze od razu pojawia się gęsia skórka.

Kiedy tylko wychodzimy na główny korytarz i oświetla nas wpadające przez okno światło księżyca, zaczyna mi brakować atmosfery panującej na dole. Już za chwilę wrócę do wyrachowanego życia, gdzie wszyscy kiwają sobie głowami, a rozmowy są prowadzone wyłącznie półgłosem. Nagle uświadamiam sobie, że pałac jest jak piękna klatka z zasad i dobrych manier. A przecież przyjechałam tutaj, bo nie potrafiłam żyć wedle reguł, jakie narzucał mi Altruizm. Teraz, kiedy chodź na kilka godzin zakosztowałam prawdziwej wolności myślę, że często będę wracać do Piwnicy. 

W końcu jest otwarta zawsze i dla wszystkich.

Queen ✔Where stories live. Discover now