Rozdział 14

3K 140 18
                                    

Przez dwie kolejne godziny jeździmy, a potem spacerujemy po lesie, prowadząc konie za uzdę j rozmawiając. Tobias nie mówi zbyt wiele o sobie, więc po kilku minutach przestaję go o to wypytywać, ale chce wiedzieć jak najwięcej o mnie, więc mu opowiadam.

- Mieszkam z rodzicami i starszym bratem. Ja i Susan jesteśmy sąsiadkami i przyjaźnimy się od dawna.

- Podczas naszej rozmowy wspomniałaś, że lubisz książki - zauważa książę, a ja powstrzymuję wybuch śmiechu. To dziwne, ale dość szybko pierwsze złe wrażenie zostało zastąpione przez drugie, całkiem dobre, i teraz nie mam większego problemu ze swobodnym zachowaniem.

Nagle przychodzi mi do głowy, że gdyby nie tytuł, Tobias mógłby być moim kolegą ze szkoły.

- Kłamałam, wasza wysokość - mówię z uśmiechem, ale mina chłopaka sprawia, że poważnieję.

- Kłamałaś - powtarza ostro. - Okłamałaś członka rodziny królewskiej. Wiesz jaka jest za to kara?

Wytrzeszczam oczy i cała się spinam, równocześnie zatrzymując konia.  Chyba nie zamierzał mnie naprawdę ukarać za coś takiego... prawda?

Cisza trwa sekundę, może dwie. Potem Tobias wybucha śmiechem.

- Żartujesz - mówię z ulgą, czując, jak kolana mi miękną. - O ty... - Cały stos wyzwisk formuje się w mojej głowie.

- Jasne, że... - nie kończy, bo zaczynam raz za razem trzepać go w ramię, po prostu nie mogąc się powstrzymać. - Ej, przestań, wariatko! Najpierw kłamiesz, a teraz jeszcze mnie atakujesz! To jest zdrada!

Chytwa mnie za nadgartki i obraca, a potem zaczyna mnie łaskotać. Staram się wyrwać, ale Tobias trzyma mnie zbyt mocno i w końcu zaczynam się śmiać, a potem piszczeć tak głośno, że musi mnie być słychać w całym lesie.

Nagle, bez żadnego ostrzeżenia chłopak mnie puszcza, a ja kiedy udaje mi się uspokoić oddech, słyszę odłosy galopu. Sekundę później z pomiędzy drzew wyłania się rudy mężczyzna na koniu, z wyrazem niepokoju na twarzy.

- Wasza wysokość, wszystko w porządku? - pyta.

- W żadnym razie - odpowiada Tobias z pełną powagą, a następnie wskazuje na mnie. Z trudem powstrzymuję śmiech. - Proszę ją natychmiast zaprowadzić do jej pokoju i dopilnować... dopilnować... Dopilnować, żeby nie spóźniła się na kolację.

Strażnik uśmiecha się pod nosem.

- Panienko - odzywa się spokojnym głosem, który w innych okolicznościach byłby pewnie nieznoszący sprzeciwu. - Proszę natychmiast wsiąść na konia.

To akurat problem. Tutaj nie ma schodów, po których moglabym wejść ani żadnego pieńka, na którym mogłabym stanąć. Podchodzę powoli do konia, nie bardzo wiedząc, co robić. Opieram ręce na siodle i nagle czuję, że ktoś obejmuje mnie w pasie i podnosi do góry.

- Do zobaczenia na kolacji - mówi Tobias, sadzając mnie na koniu.

Uśmiecham się leciutko i kiwam mu głową, a potem obracam konia w stronę pałacu. Gwardzista okazuje się być uprzejmy, ale nie szczególnie rozmowny. Dojeżdżamy do stajni wymieniając tylko kilka uwag.

W drodze powrotnej do sypialni nie potrafię przestać się uśmiechać. Za każdym razem, gdy myślę o Tobiasie mam ochotę wybuchnąć śmiechem.
Kiedy otwieram drzwi do pokoju od razu napadają na mnie moje pokojówki.

- Jak było? - pyta Jo.

- Gdzie panienka była? - Chce wiedzieć Allie.

Hana stoi obok i tylko uśmiecha się lekko.

- No już - odzywa się. - Jo, Allie. Musimy przygotować Lady Beatrice do kolacji - Słyszę jednak w jej głosie, że również cieszy się z mojego spotkania z księciem.

Pozwalam im, żeby wybrały dla mnie suknie, odrobinę lżejszą niż zwykle - zamiast rękawów trzy czwarte ma grube ramiączka, widać mi w niej obojczyki. Jest skromna, ale dla mnie to i tak spora zmiana.

- Coś się w panience dzisiaj zmieniło - zauważa Allie, czesząc moje włosy.

- Po prostu uznałam, że mogę trochę poszaleć - mówię żartobliwie. - I... czy mogłybyście nie charakteryzować mnie na Serdeczną?

Wiem, że mi nie uwierzyła, ale zgadza się na moją prośbę. Prawda jest taka, że po spotkaniu z Tobiasem czuję się tutaj odrobinę pewniej, jakbym nie była tu przez przypadek i uważam, że powinnam zacząć pokazywać, kim jestem, zamiast ufać zdaniu stylistki, którą widziałam tylko raz w życiu.

~~*~~

- Jak było? - pyta mnie Shauna podczas kolacji, a ja przez chwilę mam wrażenie, że znów otaczają mnie moje pokojówki.

- Całkiem miło - wzruszam ramionami, starając się znów nie uśmiechnąć.

- Słyszałam, że jeździłaś konno - mówi z błyskiem w oku. - Też bym chciała, ale ja byłam z Tobiasem w kinie i na kolacji. Może następnym razem. Gdzie ty byś chciała pójść?

- Nie wiem - przyznaję. - W Altruizmie nie poświęcałam zbyt wiele czasu na rozrywkę.

- To i tak nie ma znaczenia - odzywa się Nita. - Przecież wiesz, że Tobias zamierza odesłać niedługo kilka dziewczyn, więc na twoim miejscu nie zaprzątałabym sobie głowy następną randką. Raczej... Zajęłabym się pakowaniem.

- Słucham? - gwałtownie odstawiam szklankę z sokiem, cudem nie rozlewając zawartości.

- Odwal się, Nita - mówi Shauna, a tamta w odpowiedzi tylko wzrusza ramionami i się odwraca. - Nie przejmuj się nią - zwraca się do mnie Nieustraszona. - Jest po prostu wredna i, przypuszczalnie, zazdrosna.

Kręce głową.

- Nie obchodzi mnie, co ona mówi - uśmiecham się, a Shauna odwzajemnia gest.

- My, to znaczy Nieustraszone, chcemy się spotkać po kolacji w ogrodzie - informuje mnie, na co marszczę brwi, nie rozumiejąc, do czego zmierza. -  Możesz przyjść, jeśli chcesz. I przyprowadzić swoje przyjaciółki.

Potem dziewczyna wraca do jedzenia, a ja zastanawiam się nad jej zaproszeniem. Dlaczego nagle mi to proponuje? Co będą robić?

Pod koniec posiłku Tobias wstaje i stuka łyżeczką w kieliszek i wszystkie głowy obracają się w jego stronę.

- Drogie panie, chciałbym coś ogłosić. W ciągu tych dwóch tygodni starałem się poznać was jak najlepiej. Teraz, po spotkaniu z każdą z was, jestem pewien, że decyzja, którą podjąłem kilka godzin temu jest słuszna.

Bierze głęboki wdech, opuszczając na sekundę wzrok, jakby chciał dodać tej chwili dramaturgii, ale podejrzewam, że jest mu po prostu ciężko.

- Dziś wieczorem odeślę połowę kandydatek.

Przez salę przebiega pomruk zaskoczenia, większość dziewczyn odwraca się do swoich sąsiadek, a ja tylko zerkam szybko na Christinę i Susan. Ta pierwsza przyłożyła prawą dłoń do ust i teraz skrupulatnie obgryza paznokcie. Natomiast Susan ze spokojem wpatruje się w księcia. Jak może być taka opanowana? Zaciskam dłonie w pięści, żeby zapanować nad ich drżeniem. Istnieją dwie możliwości: jest absolutnie pewna, że książę ją odeśle albo, że tego nie zrobi.

Zazdroszczę jej tego.

- Drogie panie... - Tobias stara się opanować emocje kandydatek. - Chciałbym was prosić, abyście udały się teraz do swoich pokoji i zaczekały tam na mnie. Postaram się odwiedzić was wszystkie jak najszybciej.  Dziękuję.

Tobias wychodzi z jadalni, więc wszystkie dziewczyny też powoli wstają, ale ja wciąż siedzę na swoim miejscu.

- Beatrice! - woła Christina. - Idziesz czy zostajesz do śniadania?

Doganiam ją przy drzwiach.

Będzie dobrze, jeśli doczekam do śniadania, myślę.

Queen ✔Where stories live. Discover now