Rozdział 27

2.9K 142 20
                                    

W sobote rano, zaraz po śniadaniu, postanawiam wrócić jeszcze na chwilę do pokoju, zanim będę skazana na spędzenie całego dnia w Komnacie Dam.  W pokoju jest tylko Allie, zajęta wycieraniem kurzu z mebli.

- Beatrice! - woła, kiedy tylko mnie zauważa. - Wiedziałam, że nie pójdziesz od razu na dół!

- Coś się stało? - pytam. Dawno nie widziałam jej tak podekscytowanej.

- Uriah przyniósł to, kiedy tylko poszłaś na śniadanie - dziewczyna podaje mi kopertę z grubego papieru. Biorę ją do ręki, nie spuszczając wzroku z pokojówki.

- Uriah?

- Osobisty kamerdyner księcia - wyjaśnia Allie takim tonem, jakby to nie miało żadnego znaczenia. - I brat Zeke - dodaje po chwili. - Nie chciałam otwierać, bo to w końcu dla ciebie, ale tak mnie kusiło...

Nie czekając dłużej rozrywam kopertę i wyciągam z niej list. Brunetka podchodzi trochę bliżej, żeby móc spojrzeć na treść wiadomości, a ja jej na to pozwalam, pomimo wielkiej chęci, żeby się odsunąć. Wątpię, by w liście było coś, co ja albo Tobias chcielibyśmy ukryć.

Gdybyś miała czas, a zakładam że masz go sporo, i oczywiście zakładając, że nie masz nic przeciwko mojemu towarzystwu, mam nadzieję, że zechciałabyś spotkać się ze mną, dzisiaj po kolacji.

Jeśli się zgadzasz, przyjdę do twojego pokoju.

Jeśli się nie masz ochoty na spotkanie, i tak przyjdę do twojego pokoju.

Ubierz suknię z długim rękawem.

Do zobaczenia,

Tobias

Nie potrafię powstrzymać uśmiechu, kiedy patrzę na powtórzenia tekstowe. Dzięki nim niemal słyszę rozbawiony głos chłopaka.

- Zaprosił cię na randkę! - krzyczy Allie, podskakując w miejscu. Dziwne, takiego entuzjazmu spodziewałabym się prędzej po Jo.

- Wiem - odpowiadam, na co dziewczyna reaguje śmiechem, po czym niespodziewanie zarzuca mi ręce na szyję.

- Ojej - udaje mi się wydusić. Włosy brunetki zasłaniają mi twarz ciemną zasłoną.

- To świetnie, Beatrice! - woła, cały czas mnie ściskając. - Mam nadzieję, że ci się uda.

Po tych słowach odsuwa się i wraca do sprzątania, jak gdyby nigdy nic.

Nie jestem pewna, czy mam się cieszyć z jej zachowania, czy też powinno mnie to martwić. Zawsze myślałam, że to Jo reaguje impulsywnie, a Allie to ta spokojna, ale nie ponura. Jak dziewczyna z Altruizmu, która nie musi już przejmować się zasadami.

Jak ja.

Teraz jednak dociera do mnie, że wciąż jej nie znam. Może nigdy nie uda mi się poznać żadnej z pokojówek, chociaż bardzo bym tego chciała. Może nie będziemy mieć dla siebie aż tyle czasu.

Wychodząc z pokoju zastanawiam się, co Allie miała dokładnie na myśli. Jedną randkę, czy całe Eliminacje? Czy naprawdę jest ktoś, kto mógłby mi życzyć wygranej

Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić. Oczywiście są rodzice i Caleb, a Susan i Christina pewnie wolałaby, żebym wygrała ja, niż jakaś zupełnie obca im dziewczyna, tak samo ja w pierwszej kolejności kibicowałabym im, gdyby Tobias mnie odesłał.

Wiem, że Allie też jest moją przyjaciółką, ale równocześnie moją podwładną. Z jej perspektywy Eliminacje wyglądają zupełnie inaczej. Mam wrażenie, że ona, Hana i Jo o wiele lepiej ode mnie rozumieją, z jaką odpowiedzialnością wiąże się zwycięstwo w tym konkursie.

Czy w Chicago są ludzie, którzy chcieliby, żeby następna królowa nazywała się Beatrice?

Mam nadzieję, że tak.

~~*~~


Dzień w Komnacie Dam okazuje się być dużo łatwiejszy do zniesienia, kiedy towarzyszy mi świadomość, że wieczorem spotkam się z Tobiasem.

- Cześć - siadam obok Susan na jednej z miękkich sof. - Gdzie Christina?

- Na randce - odpowiada dziewczyna.

- Naprawdę? - pytam, szczerze zaskoczona. - To świetnie!

Tak naprawdę wcale nie czuję, że to świetnie. Cieszę się, że książę spotkał dzisiaj z nią, a nie na przykład z Nitą, ale denerwuje mnie trochę to, że spędza teraz czas z inną dziewczyną.

To niesprawiedliwe, że stawia się nas w takiej sytuacji - w jednej chwili jesteśmy przyjaciółkami, a w następnej umawiamy się z tym samym facetem. To nie powinno tak wyglądać.

- Susan? - odzywam się, chociaż nie jestem pewna, kiedy zdecydowałam się ją o to zapytać. - Mam pytanie. Osobiste.

Susan tylko wzrusza ramionami.

- Pytaj - zachęca mnie.

- Okay. To może głupie, ale... Nie czujesz się trochę dziwnie z tym, że obie staramy się o tego samego chłopaka?

Tą rozmowę pewnie byłoby mi łatwiej przeprowadzić z Christiną, ale opinię Susan też chcę znać. Mimo wszystko jest mi jednak bliższa i o wiele łatwiej jest jej postawić się na moim miejscu, gdyby coś się stało.

- Hm... - dziewczyna na moment zagryza wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. - Właściwie to nie. To znaczy, Tobias to na pewno świetny facet, ale nie zamierzam rezygnować z przyjaźni z tobą, ze względu na niego. Tym bardziej, że to on podejmie decyzję, a nie my.

- Czy to znaczy, że...

- Gdyby kazano mi wybierać między waszą dwójką, wybrałbym ciebie - kończy za mnie, jakby czytała mi w myślach. - Tak.

Nie potrafię powstrzymać szerokiego uśmiechu, czując nagłą radość z powodu tego, że mam kogoś takiego jak ona.

- Dziękuję - mówię, ponieważ czuję, że to słowo zaraz rozerwie mi struny głosowe. - Ale jest jeszcze jedna sprawa - Czekam, aż znów kiwnie głową. - Caleb. Myślałam, że coś między wami jest. I... wiesz.

Tym razem Susan nie odpowiada tak szybko. Przez chwilę wpatruje się w coś po drugiej stronie sali.

- Jestem pewna, że Caleb chciał, żebym spróbowała - stwierdza w końcu. Wymawia te słowa powoli, ostrożnie. - Przepraszam, muszę do łazienki.

Zanim zdążę cokolwiek powiedzieć dziewczyna wstaje i kieruje się do wyjścia, a ja zostaję sama, wpatrując się w pustą przestrzeń, jaką po sobie zostawiła. Nie chciałam, żeby poczuła się urażona moim pytaniem, ale z drugiej strony nie powinnam wtykać nosa w nie swoje sprawy.

Ale może taka jest moja natura - zawsze, prędzej czy później, muszę wszystkich do siebie zrazić.

Queen ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz