Rozdział 29

2.7K 139 26
                                    

Dopiero po upływie kolejnych kilku minut odsuwam się od teleskopu. Szyja boli mnie od niewygodnej pozycji, ale mi to nie przeszkadza.

- Dziękuję, że mi to pokazałeś - mówię i pocieram ramiona, bo nawet pomimo sukni z długim rękawem chłód jest odczuwalny. Ale trudno się dziwić, mamy początek października.

- Dziękuję, że wysłałaś zgłoszenie - Tobias się uśmiecha, a potem marszczy brwi. - Zimno ci?

Nie czekając na odpowiedź ściąga marynarkę i zarzuca ją na moje ramiona. Uśmiecham się do niego z wdzięcznością. Chłopak przygląda mi się uważnie, a ja mam niejasne wrażenie, że robił to przez cały ten czas, kiedy patrzyłam w gwiazdy.

- Jeśli chcesz komuś dziękować, dziękuj Calebowi - celowo używam imienia brata, żeby przekonać się, czy Tobias jeszcze pamięta, do kogo należy to imię. - To on nakłonił mnie, żebym się zgłosiła.

- To ty... Ty chciałaś tu przyjechać? - książę wygląda na zaskoczonego.

- To nie do końca tak - zapewniam szybko. Nie chcę, żeby poczuł się w jakikolwiek sposób urażony. - Miałam wątpliwości i... Miałam cię za strasznego buca - przyznaję po krótkim wahaniu.

Tobias, ku mojemu największemu zaskoczeniu i uldze, wybucha śmiechem. Dzięki temu się rozluźniam, chociaż nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo jestem spięta.

- Rozumiem. W takim razie będę musiał podziękować twojemu bratu. Kiedy już będę miał zaszczyt go poznać.

- Kiedy? - upewniam się.

Tobias zagryza wewnętrzną stronę policzka, po raz pierwszy wygląda na zdenerwowanego.

- Wiesz, już trochę czasu tutaj siedzicie - mówi. - Musicie tęsknić za domem.

Niepewnie kiwam głową.

- Powinienem poznać wasze rodziny, a za niedługo Boże Narodzenie. Zamierzam zorganizować przyjęcie, na które zaprosze waszych rodziców i rodzeństwo.

- Przyjadą tutaj? - pytam, podekscytowana jak małe dziecko. Raz podskakuje z radości i zaraz potem zaczynam czuć się bardzo głupio. Jestem jedną z kandydatek w Eliminacjach, konkurs, a zachowuję się jak czterolatka.  W dodatku kiedy moje stopy znowu spotykają się z ziemią tracę równowagę, bo nie jestem przyzwyczajona do noszenia butów na obcasie. Założyłam je, bo kiedy ostatnio stałam obok Tobiasa czubek mojej głowy nawet nie sięgał połowy jego twarzy.

Przechylam się niebezpiecznie do przodu, cudem nie skręcając sobie kostki. Zanim uda mi się cokolwiek zrobić, uderzam twarzą o klatkę piersiową chłopaka, który obejmuje mnie w pasie, chroniąc mnie przed upadkiem.

- Tak, przyjadą - mówi rozbawiony. - I miejmy nadzieję, że zastaną cię w jednym kawałku.

- Przepraszam - mówię, starając się obrócić całą sytuację w żart, ale ciepłe dłonie Tobiasa, wciąż dotykające moich bioder nie pozwalają mi się skupić. Powoli odsuwam się od niego, chociaż tak naprawdę nie mam na to ochoty. - To przez te buty - tłumaczę szybko. - Spróbuj kiedyś w nich chodzić, to zrozumiesz.

- Skąd wiesz, że nie próbowałem? - unosi brwi.

Przechylam głowę na bok, bo widok księcia w szpilkach jest tak absurdalny, że to niemożliwe, żeby był prawdziwy.

- No dobra, nie próbowałem - przyznaje po chwili. - Ale Zeke próbował. Rzeczywiście, nie określił tych butów jako najwygodniejsze. Właściwie to jego relacja była pełna przekleństw.

- No widzi... - odzywam się, ale książę nie pozwala mi dokończyć.

- Po co je nosisz, skoro ich nie znosisz? - pyta, uważajcie mi się przyglądając, jakby to był sekret, który musi poznać.

- Bo... - Nie jestem pewna, czy chcę podać mu prawdziwy powód. Nawet kiedy sama o nim myślę, wydaje mi się być żałośnie głupi, dlatego szybko wymyślam jakiś inny, przynajmniej trochę mądrzejszy. - Tak wypada, prawda? Wszystkie inne kandydatki noszą szpilki.

- Tak, a ich twarzy praktycznie nie widać spod grubej warstwy makijażu - zauważa Tobias. - Wszystkie też obwieszają się biżuterią, w mniejszym lub większym stopniu, przez co część z nich wygląda jak choinki.

- Nie wszystkie...

- Chodzi mi o to, że ty nie zachowujesz się jak reszta. A mnie się to podoba.

- Buty to co innego - protestuję.

Chłopak tylko wzrusza ramionami.

- Skoro tak mówisz. Nie wiem, to pewnie jakieś babskie sprawy. Nie znam się na tym.

Uśmiecham się lekko. Nagle ksiżę odrywa wzrok od mojej twarzy i rozgląda się po dachu.

- Powinniśmy wracać do środka - oznajmia, zaciskając na sekundę usta.

- Oh - wyrywa mi się. Mam nadzieję, że w moim głosie nie słychać żalu, który odczywam. Przez chwilę miałam nadzieję, że będziemy mogli tu zostać na zawsze, a słońce nigdy nie wzejdzie.

Tobias gestem wskazuje na drzwi, więc,chcąc nie chcąc, wchodzę po schodach do pokoju z meblami, potem wychodzę na korytarz, cały czas słysząc za sobą kroki chłopaka. Znów opieram dłoń na jego ramieniu, ale wtedy opuszcza rękę i splata swoje palce z moimi. Tam, gdzie nasze ciała się stykają, czuję przyjemne ciepło.

- Mam pytanie - odzywa się książę, kiedy jesteśmy z powrotem w lepiej znanej mi części pałacu. - Powiedziałaś, że nosisz te buty, bo tak wypada. Czy gdyby ludzie umówili się, że wypada nosić twaróg na głowie, nosiłabyś?

- Nie! - ospowiadam od razu. - To absurdalne!

- A noszenie niewygodnych butów, w których ledwo potrafi się chodzić nie jest absurdalne? Zastanów się, Beatrice.

Zastanawiam się. Rzeczywiście, gdyby wszyscy dookoła nosili na głowie ser, pewnie nie wydawało by mi się to tak głupie.

- No dobrze, pewnie masz rację - przyznaję.

- Ja zawsze mam rację.

Przez chwilę idziemy w milczeniu, potem to ja przerywam ciszę.

- Wiesz, gdyby to ode mnie zależało, zrezygnowałam nie tylko z butów. Z sukni też.

- Chciałbym to zobaczyć - stwierdza Tobias, a ja się rumienię.

- Nie o to mi chodziło! - wołam, a mój głos rozbrzmiewa echem w korytarzu.

- Ciszej - upomina mnie chłopak. - Wiem przecież. Wolałabyś móc chodzić w spodniach?

- Zdecydowanie.

- To mógłby być trudne - Tobias mówi to chyba bardziej do siebie, niż do mnie. - Ale z butów naprawdę możesz zrezygnować. Jeśli tylko chcesz.

Zatrzymujemy się przed drzwiami mojego pokoju. Nagle wydaje mi się, że dopiero co go opuściłam. Ten wieczór minął mi zdecydowanie zbyt szybko.

- Zapamiętam - mówię, chociaż nie jestem pewna, czy przełamię się, żeby jutro ubrać inne buty.

- Do zobaczenia jutro, Beatrice - Książę unosi moją dłoń do ust i składa na niej lekki pocałunek. Ze zdziwieniem stwierdzam, że wolałam pocałunek w czoło.

- Do zobaczenia - naciskam na klamkę i odwracam się w stronę pokoju.

Zanim jednak do niego jeszcze raz zerkam na plecy chłopaka, który już ruszył w stronę schodów.

- Tobias! - wołam. Chłopak odwraca się zaskoczony. Muszę przyznać, że z taką miną wygląda na o wiele młodszego. - Jeszcze raz dziękuję za pokazanie mi gwiazd.

- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiada. - Dobranoc.

Queen ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz