Rozdział 10

3.2K 142 24
                                    

Obiad zostaje podany w głównej jadalni. Stoły zostały ustawione na kształt litery U, wzdłuż dłuższych siedzą kandydatki, przy krótszym rodzina królewska. Niestety przy każdym krześle leży kartka z imieniem dziewczyny, która ma tam usiąść i w efekcie Susan siedzi na skraju blatu, Christina w połowie pierwszego, a ja przy drugim stole, między Nitą, a Shauną, starszą z sióstr z Nieustraszoności.

Nigdy nie byłam dobra w zdobywianiu przyjaciół, więc pewnie posiłki będę jadać w ciszy.

Kiedy tylko zaczynamy jeść okazuje się, że jest jeszcze jedna rzecz, która irytuje w Nicie Waters, jeszcze zanim się odezwie. Jej nienaganne maniery.
Jest chyba jedyną osobą, która potrafi podnieść widelec do ust z taką gracją.

Gdy dziewczyna odwraca się, żeby zamienić słówko z siedzącą obok niej Lisą z Serdeczności Shauna szturcha mnie dyskretnie łokciem. Patrzę na nią spod zmarszczonych brwi.

- Zapewniam cię, że gdybyś przypadkiem wylała jej gorącą herbatę na kolana, żadna z Nieustraszonych nie miałaby ci tego za złe.

Patrzę na nią zaskoczona, a ona stara się nie roześmieć i wraca do jedzenia. Rozglądam się po sali w poszukiwaniu innych Nieustraszonych, jakbym chciała się upewnić, że dziewczyny z wszystkich frakcji łączy nienawiść do tej samej osoby, jednak dwie pierwsze Nieustraszone - Nicole i Lynn - zupełnie nie zwracają na mnie uwagi, a trzecia, Lacey, prowadzi z Nitą i Lisą ożywianą rozmowę.

W końcu jednak zauważam Marlene Watherhouse, uroczą blondynkę o czekoladowych oczach.
Patrzy na mnie z szerokim uśmiechem, unosi do góry kciuk i wraca do jedzenia.

W jakiś sposób ta sytuacja mnie irytuje. Jakbym dla pozostałych istniała tylko jako sąsiadka Nity podczas posiłków.

Ale trzeba przyznać, że możliwość wylania herbaty na Nitę jest bardzo kusząca. Uśmiecham się pod nosem.

Kiedy odwracam wzrok od Marlene ryzykuję szybkie spojrzenie w stronę rodziny królewskiej i od razu tego żałuję. Marcus i Evelyn co jakiś czas patrzą na kandydatki, ale głównie są zajęci rozmową i jedzeniem. W przeciwieństwie do ich syna.

Tobias siedzi wyprostowany na krześle, nawet nie tknął jedzenia. Spojrzenie swoich ciemnych oczu utkwił we mnie.

Inne kandydatki pewnie by się cieszyły, ale ja szybko odwracam wzrok i wracam do jedzenia, co jakiś czas jednak mimowolnie podnoszę wzrok. Czy podpadłam mu aż tak bardzo, żeby posunął się do wyrzucenia mnie z Eliminacji przy wszystkich, podczas pierwszego wspólnego śniadania? To by wyjaśniało, dlaczego nie odesłał mnie już wczoraj.

Pod koniec posiłku jestem kłębkiem nerwów. Mam ochotę wstać i krzyknąć Tobiasowi, żeby przestał się na mnie gapić.

Chociaż może wcale nie patrzy na mnie.

Podnoszę wzrok.

Jednak patrzy.

Nie, wymyśliłam to sobie.

Patrzy.

Odkładam sztućce i wbijam wzrok w talerz. Mam tak ściśnięty żołądek, że nie jestem w stanie przełknąć reszty doskonałego, pałacowego posiłku.

Słyszę szurnięcie krzesła, przesuwanego po podłodze.

- Drogie panie - odzywa Tobias, zmuszając mnie tym samym, żebym znów na niego spojrzała. - Chciałbym was zapewnić, że bardzo cieszy mnie wasz widok w moim domu...

W sali rozbrzmiewa zbiorowe westchnienie, a ja zaczynam się rozglądać po twarzach wpatrzonych w księcia. Nawet Christina i Susan wyglądają na zainteresowane.

Queen ✔Where stories live. Discover now