Rozdział 32

2.6K 129 8
                                    

- Bet - Caleb patrzy na mnie, jakby był równie zaskoczony moją obecnością, co ja jego. Ale on przecież się spodziewał, że się tutaj spotkamy, a dla mnie jest to zupełny szok.

- Ca...Caleb - udaje mi się w końcu wykrztusić. W pierwszej chwili mam ochotę się odwrócić i uciec, ale w końcu zmuszam się, żeby stać spokojnie, a potem podbiegam do brata. Chociaż w Altruizmie staraliśmy się wystrzegać się kontaktu fizycznego, teraz rzucam mu się na szyję, ignorując stojącego obok chłopaka. Przez chwilę zastanawiam się, co powinnam powiedzieć. Że za nim teęskniłam i cieszę się, że go widzę? Że mi przykro, że został wcielony do armii? Że to dobrze, że zamiast trafić na front znalazł się w pałacu?

Żadna z tych opcji nie oddaje tego, co teraz czuję, wszystkie brzmią okropnie.

- Ja... - tylko kręcę głową. - Nie wiem, co powiedzieć - przyznaję, nagle się uśmiechając. Mimo wszystko widok Caleba, stojącego tak blisko mnie, jest dla mnie jak lek. - Nie miałam pojęcia, że... - kręcę głową, nie potrafiąc dokończyć zdania.

Chłopak odsuwa mnie ode mnie na długość ramienia i przygląda mi się z uśmiechem.

- Może jakieś "Cześć, braciszku, tęskniłam za tobą"? - sugeruje. - Albo "Ten mundur świetnie na tobie leży"?

Uśmiecham się szerzej i wyciągam rękę, żeby wsunąć mu za ucho pasmo przydługich włosów. Kiedy zdążyły tak bardzo urosnąć?

- Uznajmy, że już to wszystko powiedziałam. Długo tu jesteś?

- Od wczoraj, jakoś od obiadu - wzrusza ramionami, jakby to nie miało żadnego znaczenia. - Naprawdę nic nie wiedziałaś? Rodzice wysłali do ciebie list.

- Najwyraźniej jeszcze nie dotarł - przygryzam wargę, a potem zerkam na drugiego gwardziste, który przygląda się nam z lekkim uśmieszkiem.

- A, jasne - Caleb wskazuje na chłopaka, jakby dopiero teraz przypomniał sobie o jego obecności. - Bet, to jest Will. Will to jest Beatrice, moja siostra.

- Wiem - Will kiwa mi głową, a ja dygam, chociaż przed nim wydaje się to być absurdalne. To tylko zwykły chłopak, w dodatku najwyraźniej przyjaźniący się z moim bratem. - Miło mi cię poznać... panienko - w jego ustach to brzmi jak żart, dlatego przewracam oczami. Najwyraźniej on też nie widzi sensu w przestrzeganiu zasad etykiety.

Zawieszam wzrok na Willu o jedną sekundę za długo. Nagle on też wydaje mi się być znajomy, chociaż nie może pochodzić z Altruizmu. Nie przypominam sobie też, żebym kiedykolwiek rozmawiała z nim w szkole.

Patrzę na jego jasne włosy, oczy w kolorze selera i zmarszczkę między brwiami. Nagle mnie olśniewa. Nie rozmawiałam zbyt wiele z Carą, ale po kilku tygodniach spędzonych w pałacu dokładnie wiem jak wygląda i na pewno rozpoznałabym kogoś tak bardzo do niej podobnego.

- Przepraszam, ale... Jesteś może spokrewniony z Carą James? - pytam po chwili wahania.

Chłopak zaczyna się śmiać.

- Tak, to moja siostra - odpowiada Will i szturcha Caleba. - Musimy iść - przypomina.

- Racja - Brat odwraca się do mnie. - Gdybyś mnie potrzebowała będę w pobliżu. Mogę przyjść do ciebie wieczorem, pytałem o to...

- Jak długo można iść przez jeden korytarz? - woła ktoś stojący za nami.

Odwracam się i zauważam idącego w moją stronę dowódcę gwardii, tego samego, którego widziałam w schronie i który zakończył moją randkę z księciem. Teraz wygląda o wiele groźniej, jest wyraźnie wkurzony.

- Przepraszamy, my... - Caleb stara się znaleźć jakieś usprawiedliwienie.

- To moja wina - mówię szybko. - Ca...

- Gwardzista Prior - rzuca mój brat.

- Musiałam zamienić parę słów z gwardzistą Priorem - poprawiam się.

Dowódca przez chwilę lustruje mnie wzrokiem, potem kiwa głową, chociaż wyraz jego twarzy się nie zmienia.

- W porządku - zwraca się do Caleba i Willa. - Ruszajcie. I żebym nie musiał was znowu poganiać!

Patrzę, jak brat mój i Cary oddalają się korytarzem. Kiedy odrywam od nich wzrok widzę, że mężczyzna wciąż na mnie patrzy.

- Jeśli mógłbym mieć do ciebie prośbę, Lady Beatrice - odzywa się spokojnym, trochę niepokojącym głosem. - Wolałbym, żebyś nie zatrzymała moich ludzi, kiedy muszą oni wykonywać swoje obowiązki. 

Mam wrażenie, że jego szare oczy przeszywają mnie na wylot, sprawiają, że mam ochotę zapaść się pod ziemię. Zamiast tego krzyżuję ramiona na piersi.

- Dobrze - mówię, starając się utrzymać kontakt wzrokowy z dowódcą. - W takim razie nie zamierzam zajmować panu więcej czasu.

Dygam lekko i odwracam się do niego plecami. Pewnym krokiem w pochodzę po schodach na piętro, ani razu nie oglądając się za siebie. Dopiero tam pozwalam sobie na atak paniki.

Opadam na stojącą pod ścianą miękką sofę, pochylam się do przodu i chowam twarz w dłoniach. Chcę wybuchnąć płaczem, ponieważ wiem, że przyniosłoby mi to ulgę, ale łzy nie chcą przyjść.

Zaciskam dłonie na materiale, staram się wszystkie emocje, jakie odczuwam, zamienić w fizyczny ból, który z kolei przeleję w tapicerkę. Czuję, jak paznokcie przebijają się przez materiał.

Jestem... wściekła. Wściekła na siebie, monarchię, całe miasto, rebeliantów.. Nie chcę, żeby Caleb tu był. Chcę, żeby on, brat Cary i wszyscy inni ludzie, którzy zostali pobrani do wojska mogli spokojnie wrócić do domów i nigdy nie byli zmuszani do sięgnięcia po broń.

Nie byłam przygotowana na coś takiego. Nie jestem w stanie nad sobą zapanować, chwytam elegancką poduszkę i zaczynam ją targać, a kiedy to też nie pomaga wbijam w nią zęby, żeby stłumić rodzący się w mojej piersi krzyk. Wiem, że gdyby ktoś mnie znalazł próbowałby zaprowadzić mnie do pokoju albo szpitala, uspokoić mnie, a potem powiedziałby Tobiasowi.

Tobias. Tobias wiedział, że Caleb tu jest. Musiał wiedzieć.

Powoli, jakby zza mgły, udaje mi się wyłonić poszczególne elementy układanki, a potem ułożyć je w całość.

Mój brat zjawił się wczoraj w pałacu. Wcześniej otrzymał zawiadomienie o wcieleniu go do armii, ktoś musiał uszyć dla niego mundur i przygotować zakwaterowanie. Ktoś musiał przygotować listę nowo przyjętych żołnierzy i podzielić ich na tych, którzy pojadą do koszar i tych, którzy zamieszkają w pałacu.

Musiało minąć też sporo czasu, odkąd Caleb wyszedł z domu, do momentu, w którym przekroczył próg pałacu, około godziny czternastej. Książę miał mnóstwo czasu, żeby poinformować mnie o tym fakcie.

Cóż, nie zrobił tego.

Queen ✔Where stories live. Discover now