Rozdział 9

3.2K 136 27
                                    

Po pojawieniu się Susan Christina jakimś cudem nie drąży wcześniejszego tematu. Może naprawdę potrafi dochować tajemnicy? To sprawiłoby, że nawet będąc daleko od rodziny, miałabym kogoś, komu bez oporów mogłabym się zawierzyć.

Chciałabym móc powiedzieć, że tego dnia robię wszystko, żeby poznać pozostałe kandydatki, ale to byłoby kłamstwem. Tak naprawdę robię wszystko, by jak najwięcej czasu spędzić przy stole z Susan i Christiną, jednak Prawa okazuje się być duszą towarzystwa. Po upływie niecałej godziny wstaje od stołu i po sekundzie wraca w towarzystwie trzech innych kandydatek ze swojej frakcji.

- Susan, Beatrice - wskazuje na nas. - Chcę, żebyście poznały Ritę, Anne i Lili.

Dziewczyny dosiadają się do naszego stolika, a ja kiwam im wszystkim głową znad filiżanki kakao, które przyniosły nam pokojówki Prawej.

- Cześć - Anne podaje rękę najpierw mnie, potem Susan. - Miło was poznać.

Niepewnie odwzajemniam gest. Altruiści nie podają sobie rąk. Właściwie unikamy jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, ograniczając się do kiwania sobie głowami na powitanie.

- Was też - odpowiada Susan, posyłając Ricie szeroki uśmiech, który dziewczyna odwzajemnia bez wahania, ale kiedy spogląda na mnie, wydaje się być mniej radosna.

Czy ja naprawdę jestem aż tak okropna, że widać to na pierwszy rzut oka?

- Co myślicie księciu? - pyta Lili. - Według mnie jest trochę mało towarzyski, ale wydaje się być bardzo inteligentny.

Prycham, zanim zdąłam się powstrzymać. Staram się to zamaskować atakiem kaszlu.

- Fakt - potwierdzam krótko.

Spostrzeżenie, że według mnie jego wysokość jest chamem lepiej zachować dla siebie.

- Może to tylko chwilowe - Rita przewraca oczami. - Pewnie musi nas lepiej poznać, a później, sama nie wiem, bardziej się przed nami otworzy.

- Oby to było chwilowe - mówi Christina, odchylając się na krześle.

- Ale jest bardzo przystojny - mówi Anne. - A pałac śliczny. Nie miałabym nic przeciwko, żeby tu zostać.

A ja owszem, myślę.

- Gdzie ostatnia dziewczyna z waszej frakcji? - pytam, żeby zmienić temat.

Dziewczyny wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.

- Chyba rozmawia z jedną z waszych - Rita znów przewraca oczami. W jej wykonaniu ten gest przyprawia mnie o dziwne drżenie rąk, podobnie jak określenie "jedna z waszych". A więc są jakieś "nasze" , "wasze" i "ich"?

Rita wskazuje na coś za moimi plecami. Odwracam się powoli.

- Debbi - informuje wszystkich Susan, a ja dopiero po chwili odnajduje ją w tłumie.

Debbi, najbardziej wymalowana Altruistka w historii, stoi obok dziewczyny o krótkich, brązowych włosach, która jest naprawdę brzydka. Ma ogromny, bulwiasty nos i krzywe zęby.

- To Molly - wyjaśnia Lili. - Nie mam pojęcia, co ona tu jeszcze robi. Jest naprawdę okropna.

- Nie znoszę jej - Christina kiwa głową. - Na miejscu księcia natychmiast bym ją wyrzuciła.

Tematem rozmowy znów staje się Tobias, więc opuszczam komnatę pod pretekstem udania się do łazienki.
W rzeczywistości bardzo powoli pokonuję drogę do niej, z zamiarem równie powolnego powrotu. Kiedy mijam schody słyszę dwa znajome głosy.

- ...z poborem? - pyta Zeke. Nie mówi zwykłym dla siebie tonem pełnym rzbawienia, co sprawia, że chowam się we wnęce w ścianie.

Słowo "pobór" budzi mój niepokój, a ciekawość jest o wiele większa, niż niechęć do podsłuchiwania.

- To bardzo dobre pytanie. Chciałabym mieć na miejscu jak najwięcej naszych - odpowiada Tobias, a ja spinam się jeszcze bardziej. Ich kroki odbijają się echem od ścian, kiedy schodzą po schodach.

- Dobra, wymyśle coś - mężczyźni mijają mnie, a ja wstrzymuje oddech. I tak już mam przechlapane, nie wiem, dlaczego Tobias jeszcze mnie stąd nie wyrzucił, ale na pewno nie mam zamiaru podpadać mu jeszcze bardziej, nieważne, jak bardzo spadł w moich oczach.

- No to narazie - mówi książę, a potem słyszę dźwięk zamykanych drzwi.

Liczę do dziesięciu, po czym ostrożnie wychylam się za róg i zamieram. Tobias stoi oparty o zamknięte drzwi jakieś kilka metrów dalej i przygląda się czemuś ze skupieniem.

Mój mózg działa na spowolnionych obrotach. Gdy po sekundzie dociera do mnie, na co patrzy, kolana się pode mną uginają.

Patrzy na mnie. Na jego twarzy konsternacja miesza się z rozbawieniem.
Wychodzę niepewnie z kryjówki i dygam przed nim, chociaż nogi każą mi biec z powrotem do Komnaty Dam i nie wychodzić z niej do końca przyszłego tygodnia.

Książe tylko wzrusza ramionami, odwraca się do mnie plecami i odchodzi. Kiedy tylko znika za rogiem najszybciej jak to możliwe w sięgającej ziemi sukni wracam do Komanty Dam. Przez całą drogę powrotną serce bije mi tak mocno, jakby miało zaraz wyrwać się z mojej piersi.

- Jesteś wreszcie - wita mnie Christina. - Przegapiłaś przedstawienie.

- Przedstawienie? - pytam.

- Okazuje się, że jedna z dziewczyn po śniadaniu wróciła do siebie. Na momencik - ostatnie dwa słowa Susan wymawia z nietypowym dla siebie akcentem.

- Juanita Waters - wyjaśnia Christina. - Siedzi z Clarise i Carą.

Nie mam pojęcia, która dziewczyna to Clarise, ale Carę udało mi się już zapamiętać. Po chwili odkrywam,  jednak te wskazówki nie są mi potrzebne. Przy jednym ze stolików siedzi piękna dziewczyna, czarne włosy upięła w kok i ozdobiła kilkoma perłami.

- Ubrała się, jakby już była królową - dodaje Christina, jakbym sama tego nie widziała. Nita ma na sobie ciemnofioletową suknie do ziemi, z rękawami trzy-czwarte, która świetnie się komponuje z jej oczami.

Nie da się ukryć, że dziewczyny siedzące obok niej, chociaż bardzo się strały, nie są w stanie pobić jej w kwestii wyglądu i cały czas zerkają na nią ze źle skrywaną zazdrością.

- Kiedy w końcu przyszła podeszła do każdego, żeby się przywitać - mówi Susan i kręci głową. - Nie chcę być niemiła, ale ona naprawdę... jest...

Wygląda na to, że Susan, wychowana na podręcznikową Altruistkę, nie jest w stanie zanieźć odpowiedniej obelgi w swoim słowniku.

- Powiedzmy - Christina rusza z pomocą - że z charakteru jest równie irytująca co z wyglądu.

Kiwam głową i obserwuję, jak ciemna szminka Nity błyszczy w świetle lamp. Potrafię znaleźć tylko jedno słowo, opisujące jej wygląd: idealny. Nie rozumiem tylko, dlaczego ubrała się tak dopiero po śniadaniu, skoro mogła zrobić tak niesamowite pierwsze wrażenie.

- Rozumiem - mówię. - Chyba takie porównanie mi wystarczy.

Queen ✔Where stories live. Discover now