Rozdział 17

3.1K 146 56
                                    

- Dziewczyny! - Marlene prowadzi nas do grupy Nieustraszonych, zgromadzonych na środku dużego, równo przystrzyżonego trawnika. Śliskam się na wilgotnej trawie przy każdym kroku, ale jakimś cudem udaje mi się nie wywrócić.

- Miło was poznać - ładna, ruda dziewczyna podaje mi rękę. - Jestem Nicole.

- Beatrice - przedstawiam się.

- Lacey - odzywa się stojąca obok dziewczyna z niebieskimi włosami.

Za nią stoi Lynn, dziewczyna z ogoloną głową. Wygląda, jakby marzyła tylko o powrocie do swojego pokoju. Mam nadzieję, że nie można tego powiedzieć o mnie.

- Shauna zaraz przyjdzie, kończy malować kije - mówi. - Znacie zasady?

Wszystkie trzy kręcimy głowami, co odrobinę podnosi mnie na duchu.

- No dobra - dziewczyna siada na ławce bez oparcia okrakiem, zupełnie nie przejmując się postrzępioną z boku suknią - Musicie wziąść kij i uderzyć w kule tak, żeby przeleciała przez bramki. Jasne?

- Nie byłoby łatwiej, gdybyśmy w to grały w dzień? - pyta Susan, marszcząc brwi.

- W dzień jest przecież jasno - Lacey patrzy na Susan, jakby ta była niedorozwinięta umysłowo. - Co to za zabawa?

Nagle rodzi się we mnie dziwna chęć, żeby na nią nawrzeszczeć. Nigdy wcześniej się z nikim nie kłóciłam, jeśli już, to prowadziłam kulturalną wymianę zdań.

Teraz czuję, że chcę walczyć. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek traktował w ten sposób moją przyjaciółkę.

W tym momencie jednak wraca Shauna, a ja jestem jej za to jednocześnie wdzięczna i niezadowolona, jakbym straciła szansę na coś, chociaż nie jestem do końca pewna na co.

- Już jestem - mówi, w rękach niesie kartonowe pudło.

- Nareszcie - komentuje Lynn.

Shauna stawia karton na ziemi, a ja zauważam, że od jej dłoni bike dziwny, zielonkawy blask. Jest już niemal kompletnie ciemno, więc każde światło jest łatwo zauważalne.

- Co z twoimi dłońmi? - pytam.

- To? - dziewczyna prezentuje jasne plamy na rękach. - Ubrudziłam się farbą przy malowaniu.

- Farbą?

- No co ty - odzywa się Christina. - Nigdy nie widziałaś fluorescencyjnej farby?

Kręce głową.

- Dzięki niej będziemy widziały bramki i piłkę - wyjaśnia Nicole. - Dobra, pomoże mi ktoś wszystko ustawić?

- Zaczyna się! - Marlene aż podskakuje w miejscu z ekscytacji i w tej chwili bardzo kojarzy mi się z małą dziewczynką, chociaż jest ode mnie o co najmniej pół głowy wyższa.

Razem z Susan i Christiną przyglądam się uważnie, jak Nieustraszone wbijają w ziemie świecące łuki, a potem wyciągają z pudła trzy świecące kule.

- Proszę - Marlene podaje mi kij, zakończony na dole czymś w rodzaju młotka.

- Dziękuję - uśmiecham się do niej. - Skąd to wziełyście?

- Zapytałyśmy gwardzistów - odpowiada blondynka, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Odwraca się w stronę pałacu i macha do gwardzistów stojących w drzwiach, którzy, co mnie zaskakuje, też jej machają.

Dziwny jest ten świat.

- Ja zaczynam! - oświadcza Lacey i przykłada kij do piłki, potem bierze zamach i uderza. Piłka leci przez trzy bramki, a potem uderza w słupek.

Queen ✔Where stories live. Discover now