Rozdział 20

2.9K 147 59
                                    

Kiedy tylko wchodzimy do środka, od razu ktoś do mnie podbiega, bierze mnie w ramiona. Przez chwilę jestem kompletnie zdezorientowana, ale w końcu orientuję się, że to Tobias. Staram się ze wszystkich sił nie wybuchnąć płaczem z ulgi, jaką nagle czuję.

- Dziękuję, gwardzisto Ha... Jesteś ranny - odzywa się książę

- Dlatego go przyprowadziłam - tłumaczę, zanim Peter oznajmi, że tylko wpadł na moment, ale już wraca, bo zapomniał dać się postrzelić w drugie ramię. - Chyba nie każesz mu tak wracać do walki.

Tobias patrzy na mnie dziwnie, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu, a potem kręci głową.

- Nie, oczywiście - zapewnia, a z jego tonu łatwo wywnioskować, że uważa ten pomysł za równie szalony, jak ja.
- Eric - podchodzi do nas inny gwardzista, na którego twarzy widzę mnóstwo kolczyków. Nieustraszony. - Zajmij się gwardzistą Hayesem, dobrze? Ja muszę porozmawiać z lady Beatrice.

- Oczywiście, wasza wysokość - Eric kiwa głową, a potem prowadzi drugiego chłopaka do jakiegoś innego pokoju. Zanim drzwi się za nimi zamykają, udaje mi się jeszcze na sekundę złapać kontakt wzrokowy z Peterem. Chłopak szybko porusza ustami, jakby chciał mi coś jeszcze powiedzieć.

Dziękuję.

Uśmiecham się lekko.

Marcus i Evelyn stoją po środku pomieszczenia, otoczeni przez pięciu gwardzistów. Rozmawiają z rudym mężczyzną, tym samym, który przerwał moją randkę z księciem. Cała trójka wygląda na całkowicie spokojną, ale ja dalej nie potrafię zapanować nad drżeniem rąk.

Kandydatki siedzą na łóżkach, ustawionych pod przeciwległą ścianą, niektóre rozmawiają przyciszonymi głosami, reszta śpi lub przynajmniej próbuje.

Tobias zatrzymuje się przy ostatnim łóżku pod ścianą, oddalonym trochę od pozostałych. Siadam na materacu, czekając, aż chłopak zrobi to samo, ale on cały czas stoi.

- Już myślałem, że tu nie dotrzesz - odzywa się w końcu. - Nic ci nie jest?

Całe życie widziałam tylko jego znudzoną minę, prezentowaną podczas Biuletynu. Na początku Eliminacji miałam go za ostatniego kretyna. Potem słyszałam jego śmiech.

Teraz zaskakuje mnie troska w jego oczach i głosie.

Kim ty właściwie jesteś?

- W porządku - mówię, ale mój głos nie jest już tak pewny, jak wcześniej.

- Co się stało? - dopytuje, kładąc mi ciepłą dłoń na ramieniu. W tej chwili nie pragnę niczego bardziej, niż żeby mnie przytulił, ale jednocześnie chcę się odsunąć, bo boję się, że przez tę odrobinę czułości rozsypię się na kawałki. Jednak nie robię nic.

- Ukryłam się w swoim pokoju - tłumaczę. - Pet... Gwardzista Hayes mnie znalazł. Został postrzelony przed wejściem do schronu, więc kazałam mu iść ze mną.

- Kazałaś mu? - uprawnia się Tobias. Kiwam głową. - Okay... Ale nie o to pytałem. Co się stało tobie?

- Mówiłam, że nic.

- Mówisz jakoś inaczej - przygląda się mojej twarzy spod zmarszczonych brwi.

Przełykam. Na myśl, że miałabym teraz opowiedzieć o tym, co zrobiłam na górze, ogarnia mnie tak wielka niemoc, jakiej nie czułam nigdy wcześniej.

Na myśl, że miałabym o tym opowiedzieć kiedykolwiek.

- Potem ci powiem - kłamię, co Tobias chyba natychmiast wychwytuje, ponieważ mówi:

Queen ✔Where stories live. Discover now