- Beatrice?
Podnoszę wzrok. Czuję się głupio, że ktoś zobaczył mnie w takim stanie, ale całe zażenowanie mija, kiedy zauważam Tobiasa, stojącego kilka metrów ode mnie w połowie schodów.
- Co się stało? - pyta, podchodząc bliżej. Odkładam poduszkę na miejsce, ale nie odpowiadam. Nie potrafię. Jestem pewna, że jeśli tylko otworzę usta, rozpłaczę się albo wybuchnę chisterycznym śmiechem Po protu wstaję i kieruję się do mojego pokoju, mając cichą nadzieję, że chłopak nie pójdzie za mną.
Co, oczywiście, robi.
- Hej! Beatrice! - woła.
Nie odwracam się, tylko przyśpieszam kroku. Niemal biegnę, kiedy w końcu dopadam klamki. Wpadam do pokoju i zaskakuję drzwi, opieram się o nie placemi. Moje pokojówki wpatrują się we mnie zdziwione, ale ja nie zwracam na nie uwagi.
Czuję, jak Tobias uderza w drzwi, słyszę jego pukanie, ale ja staram się to ignorować.
- Beatrice! - krzyczy, uderzając płaską dłonią o drewniany panel. - Bet!
- Nie nazywaj mnie tak! - wrzeszczę. Tylko Caleb może to robić. Tylko on ma do tego prawo.
Mija kilka minut, podczas których słyszę tylko swój przyśpieszony oddech. Przyciskam czoło do drzwi, czekając, aż coś się wydarzy i zmusi mnie do jakiekolwiek interakcji. Po chwili słyszę kroki zza drzwi, które z każdą kolejną sekundą stają się coraz cichsze. Odszedł.
Odrywam czoło od drewna, a kiedy odwracam się w stronę pokoju od razu osuwam się na podłogę i przyciągam kolana do piersi.
- Beatrice? - Hana powoli do mnie podchodzi, a potem klęka tuż obok. - Co się stało?
Kręcę głową, wpatrując się tępo w przestrzeń przed sobą. Łzy, których wcześniej tak bardzo pragnęłam, w końcu popłynęły. Nie sądziłam, że mogę płakać w ten sposób; oczami wyobraźni widzę, jak moim ciałem wstrząsa gwałtowny szloch, jak z trudem walczę o każdy haust powietrza. Zamiast tego łzy powoli spływają po moich policzkach, a potem skapują na materiał sukni.
Allie i Jo idą w ślad za Haną i również klękają obok mnie. Wszystko czego teraz chcę, to żeby zostawiły mnie samą, żebym mogła w spokoju wszystko przemyśleć i się uspokoić, ale ich dobre serca mi na to nie pozwalają. Jo kładzie rękę na moim kolanie w pokrzepiającym geście.
- Beatrice - odzywa się Allie spokojnym tonem. - Powiedz nam - prosi.
Znowu kręcę głową. Nie chcę im teraz nic mówić, bo jedyne, na co mnie w tej chwili stać, to płacz.
- Chcesz może herbaty? - proponuje cicho Jo.
- Zostawcie mnie - wyrzucam z siebie w końcu. Powiedziałam to bardzo cicho, ale i tak wiem, że mnie usłyszały.
Dziewczyny spoglądają po sobie, jakby nie były pewne, co mają zrobić. Wiem, co myślą. Wahają się między pomocą, jaką według nich powinnam otrzymać, a pomocą, jaką ja c h c ę otrzymać.
- Proszę - dodaję.
Kiedy wciąż nie reagują czuję, że coś zaczyna się we mnie gotować. Zaciskam najpierw powieki, potem pięści.
Zostawcie mnie.
- Idźcie - powtarzam, mój głos robi się coraz bardziej roztrzęsiony.
- Ale... - w oczach Hany widzę współczucie. Nie chcę ich współczucia. Nie chcę żalu, troski ani litości. To nie ja będę ryzykować życie, żeby inni, w tym ludzie, na których zupełnie mi nie zależy, których nawet nie znam, byli bezpieczni. To nie ja.
ŞİMDİ OKUDUĞUN
Queen ✔
Hayran KurguTrzecie miejsce w konkursie Seventeeners2018 w kategorii "Nasi Idole Też Są Ludźmi", czyli ff. Rozdziały 1 - 50 zostały poprawione. * * * Beatrice żyje w społeczeństwie podzielonym na pięć frakcji. Nie pasuje do własnej, ale nie może nic na to pora...