Rozdział 38

2.6K 148 64
                                    

To brzmi prawie jak wyznanie, ale nie do końca. Prostuję ręce i patrzę na Tobiasa, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Zapada między nami niezręczna cisza, którą w końcu decyduję się przerwać.

- Następnym razem wolałabym wiedzieć - mówię cicho. - To znaczy, kiedy wydarzy się coś złego.

- Wiem - W oczach Tobiasa widzę coś dziwnego, czego nie potrafię do końca zrozumieć. Jakby spodziewał się, że odpowiem mu czymś zupełnie innym. - Będę miał to na uwadze.

Uśmiecham się niepewnie i czuję olbrzymią ulgę, kiedy Tobias odwzajemnia gest.

- Odprowadzę cię do pokoju - oferuje chłopak po chwili i podaje mi ramię. Przyjmuję je bez wahania, delektując się bliskością księcia.

- Wciąż nosisz szpilki - zauważa, kiedy idziemy razem korytarzem.

- Jesteś niesamowicie spostrzegawczy - odpowiadam.

- To źle? - dziwi się.

- Jeszcze się pytasz? - unoszę  brwi. - To okropna wada! - wołam.

- W takim razie bardzo mi przykro, ale będziesz musiała ją zaakceptować.

- Ja nic nie muszę - unoszę wysoko głowę i staram się chociaż przez chwilę nie chwiać na wysokich obcasach.

- Nie, nie - Tobias zatrzymuje się i obraca mnie lekko, żebym na niego spojrzała, po czym unosi do góry palec wskazujący. - Wszystko ci się pomyliło - oznajmia, po czym wskazuje na siebie. - To ja nic nie muszę.

Prycham i zaczynam wspinać się po schodach, zostawiając chłopaka za sobą.

- W takim razie nie musisz mi już dotrzymywać towarzystwa. Zwalniam cię.

- Ej! - woła chłopak i rusza za mną. Słyszę, że się uśmiecha, ale nie odwracam się, żeby na niego spojrzeć.

- No proszę, nie dość, że spostrzegawczy, to jeszcze uparty - staram się wyglądać na oburzoną, ale słabo mi to wychodzi, bo bardzo się cieszę, że ja i Tobias znowu rozmawiamy. Niewykluczone, że oboje trochę na siłę staramy się wytworzyć beztroską atmosferę, ale nawet jeśli to kłamstwo, to wyjątkowo piękne.

- Cóż, kolejna rzecz, do której musisz się przyzwyczaić - Dogania mnie i znów idziemy pod ramię, aż w końcu docieramy do korytarza, w którym mieszkają kandydatki. Tu przestajemy żartować, idziemy w milczeniu. Nie chcę, żeby nagle wszystkie dziewczyny wystawiły głowy ze swoich sypialni i nas zobaczyły.

One mają spokój, my też. Idealny układ.

Zatrzymujemy się pod drzwiami mojego pokoju. Odwracam się do chłopaka i uśmiecham lekko. Dlaczego nie mogę z nim swobodnie rozmawiać za każdym razem, kiedy się widzimy? Wszystko byłoby o wiele prostrze.

- Do zobaczenia na obiedzie - mówię, w zamyśleniu strącając nieistniejący pyłek z prawego ramienia księcia.

- Taa... - Tobias znów wygląda na zmieszanego.

- Coś nie tak? - pytam, cofając rękę.

- Nie, tylko... - brunet chwyta moją dłoń, jakby nie chciał, żeby ją zabierała - Nie będzie mnie na obiedzie. Umówiłem się z Molly. A potem z Lacey.

- Oh - staram się nie wyglądać na szczególnie zmartwioną, bo to przecież jasne, że jestem tylko jedną z kilkunastu kandydatek, którym musi poświęcać uwagę i czas.

- Hej - Tobias chwyta mnie za podbródek. - Okay?

- Jasne - wzruszam ramionami. - Wiem, że masz sporo na głowie. Nie oczekuję, że będziesz ze mną spędzać cały czas.

Chłopak przygląda mi się przez chwilę, jakby zastanawiał się, czy coś powiedzieć, czy zachować to dla siebie.

- Jesteś bystra, Beatrice - zauważa w końcu. - I w przeciwieństwie do ciebie, ja nie uznaję tego za wadę.

- Nie mówiłam...

- Daj mi skończyć - Tobias cały czas przygląda się mojej twarzy, jakby mój długi nos był dla niego źródłem natchnienia. Jednak jakimś cudem, kiedy on patrzy na mnie, a ja na niego, wcale nie przeszkadza mi, że nie jestem idealna. - Musisz się domyślać, że na jednych kandydatkach zależy mi bardziej, na innych mniej, nawet jeśli nie wiem jeszcze, którą z was chciałbym mieć obok siebie przez resztę życia.

Kiwam głową, cały czas nie wiedząc, do czego zmierza.

- W każdym razie - chłopak mruga szybko, jakby uświadomił sobie, że wciąż nie powiedział tego, co chciał. - - Ty zaliczasz się do tej pierwszej grupy - Puszcza moją rękę i przykłada dłoń do mojego policzka, przez chwilę gładząc go kciukiem.

Czuję przyjemne ciepło, które nie ma nic wspólnego z jego dotykiem, ani temperaturą w korytarzu, za to ma bardzo duży związek z jego słowami.

- Cieszę się - przyznaję z nieśmiałym uśmiechem.

Tobias nic nie odpowiada, wciąż przygląda się mojej twarzy. Nadal trzyma moją twarz, a ja nie mam zamiaru odsuwać się od niego wcześniej, niż to będzie konieczne.

Nagle palce chłopaka muskają delikatnie moje wargi, a ja mam ochotę przysunąć się odrobinę bliżej.  Nie wiem, czy Tobias chce mnie pocałować, ale w tej chwili bardzo bym chciała, żeby to zrobił.

Słyszę szczęk zamka i drzwi za moimi plecami się otwierają. Ja i Tobias niemal odskakujemy od siebie, a ja czuję lekki przypływ paniki. Dopiero teraz uderza mnie, jak blisko siebie staliśmy.

- Beatrice - Caleb uśmiecha się, zaskoczony moim widokiem. Potem przynosi wzrok na księcia i szybko poważnieje. - Wasza wysokość. Ja... Chciałem powiedzieć "Lady Beatrice".

Przygryzam wargę, rozbawiona. Caleb nie zna Tobiasa i nie ma pojęcia, że on wcale nie zwraca uwagi na takie rzeczy.

- Jasne, jasne - odpowiada Tobias swobodnie. - Gwardzisto Prior, doskonale wiem, że to nie jest zwykła zbieżność nazwisk i nie oczekuję od ciebie, że będziesz traktować swoją siostrę inaczej, niż zwykle. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że się nią zaopiekujesz, zamiast z nieznanych nikomu przyczyn chować się w jej pokoju podczas służby.

- Eeeee... - mój brat przygląda się księciu, jakby widział go pierwszy raz w życiu. - Więc, może... Może powinienem zacząć od przeganiania niechcianych adoratorów? - sugeruje.

- Tak też zrób. Ma całe szczęście nie jestem jednym z nich. - Caleb patrzy na Tobiasa z ukosa, więc książę uśmiecha się szeroko najpierw do niego a potem do mnie. - No dobrze. Beatrice, jak widzisz, zmuszony jestem ucie...eee... Oddalić się. Niezwłocznie.

- To bardzo przemyślany krok z twojej strony - przyznaję i wyciągam rękę, żeby mógł pocałować moją dłoń.

Zamiast tego chłopak przyciąga mnie bliżej, po czym całuje mnie w policzek. Czuję gorąco na twarzy.

- Do zobaczenia, gwardzisto Prior - mówi, patrząc mi w oczy, po czym odwraca się do mojego brata, którego zaskoczona mina mówi więcej, niż chciałabym zobaczyć. - Lady Caleb.

Po tych słowach Tobias mija mnie i rusza korytarzem w stronę schodów.

- Narka! - woła za nim Caleb, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię.

Zerkam na Tobiasa, który zamiast zignorować mojego brata albo odwrócić się i dać mu reprymende, spogląda na nas przez ramię i macha nam na pożegnanie.

Nie potrafię się dłużej powstrzymać. Myślę, że książę musiał mieć niezły ubaw z zataczającej się ze śmiechu kandydatki.

Queen ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz