Rozdział 24

3K 152 7
                                    

Wchodzę do pokoju i od razu kładę się na łóżku i przez chwilę wpatruję się w sufit. Czasem, kiedy Allie, Jo i Hana są ze mną, mam tylko ochotę żeby mnie zostawiła, ale kiedy ich nie ma czuję się samotna i chcę z nimi porozmawiać. Wiem, że mimo wszystko chcą dla mnie jak najlepiej, rozumieją mnie i zawsze postarają się pomóc.

Ale teraz cieszę się, że nikogo nie ma w pokoju. Mam zbyt dużo myśli w głowie. Za dużo wrażeń, jak na jeden tydzień.

Nie wiem, co powinnam myśleć o tym, co powiedział mi Tobias. Dwie grupy rebeliantów, obie napędzane przez cel, którego nikt nie zna. To nie brzmi najlepiej, ale czy królowi naprawdę nigdy nie przyszły do głowy jakieś negocjacje z rebeliantami? Według mnie powinno się wiedzieć, zarówno o co się walczy jak i o co walczy przeciwnik. I dobrze jest wiedzieć to przed wybuchem wojny, a nie po jej zakończeniu.

Wzdycham i wstaję z łóżka. Dzisiaj czeka mnie możliwie najgorszy moment odkąd tu jestem, wliczając w to atak rebeliantów. Dzisiejszy  nie będzie się już skupiać na księciu, ale na kandydatkach, którym Zeke na pewno zada kilka pytań. Pewnie pójdzie mi równie świetnie, co pierwsza rozmowa z Tobiasem, tym razem na oczach całego miasta.

Mogę się tylko modlić, by Pedrad nie miał dostatecznie dużo czasu, żeby porozmawiać z nami wszystkimi. Chciałabym móc zrobić coś, żeby rodzice byli ze mnie dumni, ale wygląda na to, że zamiast tego powinnam postarać się nie przynieść im wstydu.

Nagle zaczynam się zastanawiać, czy wiedzą o wczorajszym ataku. Jeśli tak, to na pewno się o mnie martwią, oni i Caleb. Może powinnam poprosić Tori lub Tobiasa, żeby pozwolono mi wysłać do nich zadzwonić albo chociaż wysłać list? Chciałabym zapewnić ich, że wszystko u mnie w porządku i dowiedzieć się, co u nich. Wcześniej nie doceniałam ich ciągłej obecności w moim życiu. Teraz wydaje mi się to być czymś wspaniałym, ale również odległym i, przynajmniej chwilowo, nieosiągalnym.

Wchodzę do łazienki i przeczesuję włosy. To mnie trochę uspokaja. Może nie powinnam się aż tak denerwować. Atak został odparty, Biuletyn dopiero za dwie godziny. Mam czas, żeby się przygotować.

~~*~~

Nie mam czasu i nie jestem przygotowana. Do rozpoczęcia programu zostało tylko kilka minut, a ja będę miała szczęście, jeśli nie zejdę na zawał do tego czasu.

Tym razem cały program został zaplanowany inaczej, dlatego miejsca dla kandydatek zostały przeniesione z rogu na środek planu, a podium dla rodziny królewskiej przesunięto odrobinę bardziej na tył.

Kandydatki będą w centrum uwagi, a mnie wcale się to nie podoba.

Pokojówki ubrały mnie w odrobinę bardziej wyszukaną suknię. Chyba chciały mi tym dodać pewności siebie, za co jestem im wdzięczna, chociaż trochę dziwnie się w niej czuję - jest ciemnofioletowa, połyskująca w świetle reflektorów, długa do ziemi i z rękawami trzy czwarte, ale mam wrażenie, że jest zbyt ciasna. Albo po prostu z powodu stresu wszystko wydaje mi się niewygodne i mi przeszkadza.

Spoglądam po twarzach kandydatek i zauważam, że wszystkie zajęły już miejsca, brakuje tylko Myry. Spóźnia się, czy jednak nie wytrzymała i wyjechała?

Z rozmyślań wyrywa mnie głos Tobiasa.

- Dobry wieczór, drogie panie.

Odwracam się i zauważam księcia, stojącego zaledwie kilka metrów ode mnie. Przychodzi mi do głowy, że powinnam była go zapytać dzisiaj o Myrę, chociażby z czystej przyzwoitości. Wszystkie kandydatki są rywalkami, ale cokolwiek dzieje się w pałacu, przytrafia się nam wszystkim, siedzimy w tym razem i musimy się o siebie nawzajem troszczyć.

A przynajmniej ja czuję, że tak powinno być.

- Chciałem wam tylko powiedzieć, że ze względu na okoliczności wywiad odbędzie się na początku programu, nie na końcu - informuje nas Tobias z uspokajającym uśmiechem na twarzy.

Zaciskam zęby, podczas gdy przez tłum kandydatek przechodzi pomruk zaskoczenia. Żadna się tego nie spodziewała. Zwykle Marcus najpierw czyta raporty, a część rozrywkowa zostaje na koniec. Prawdopodobnie ma to jak najdłużej utrzymać widzów przed telewizorem.

Książę czeka cierpliwie, aż dziewczyny się uspokoją. Łapie moje spojrzenie i już nie odwraca wzroku.

- Powodzenia - mówi jeszcze do wszystkich i odchodzi.

Przyda się, myślę. Zmiana harmonogramu oznacza dla mnie jeszcze mnie czasu na uspokojenie się.

Cały czas siedzę w tej samej pozycji, aż w końcu Susan szturcha mnie w ramię. Christina uparła się, żeby siedzieć w pierwszym rzędzie, więc może tylko rzucać nam pytające spojrzenia spomiędzy oparć.

- Beatrice? - blondynka przygląda mi się spod zmarszczonych brwi. - Okay?

- Jasne - zmuszam się do uśmiechu. - Po prostu się zamyśliłam.

Poprawiam jeszcze raz suknię, chociaż nie ma na niej ani jednej niechcianej zmarszczki.

- Dobry wieczór, panie i panowie - Zeke wychodzi na środek planu, zapalają się czerwone lampki kamer. - Dobry wieczór Chicago!

Chłopak odwraca się na moment i składa niski ukłon w stronę rodziny królewskiej, równocześniej wypinając swoje cztery litery w stronę obiektywu. Staram się nie roześmiać, bo jestem pewnie, że wyszedłby tylko nerwowy chichot.

Potem Zeke obraca się jeszcze do nas, wciąż stojąc tyłem do niewidzialnej publiczności, jaką jest reszta miasta. Kiedy prowadzący pokrótce wyjaśnia widzom, na czym polega dzisiejsza zmiana, zerkam szybko na rodzinę królewską.

Tobias obserwuje Zeke'a, ale ze zdecydowanie większą sympatią niż jego ojciec, natomiast królowa przygląda się kandydatkom. Czuję, że powinnam się jak najszybciej odwrócić z powrotem do kamery, nie rzucać jej wyzwania. Ale sposób, w jaki na mnie patrzy sprawia, że nie potrafię tego zrobić. Jakby chciała dać mi do zrozumienia, że nie powinno mnie tu być i im szybciej wyniosę się z jej domu, tym dla mnie lepiej.

I pomyśleć, że moja matka podobno się z nią przyjaźni.

Jestem tu, myślę i nagle mam ochotę wykrzyczeć jej to w twarz. Jestem tu, ponieważ jej syn, przynajmniej narazie, sobie tego życzy. I ponieważ sama tego chcę.

Jestem tu.

Uparcie wpatruje się w jej brązowe oczy, dopóki sama nie przeniesie wzroku na inną dziewczynę. Najpierw widzę w nich obojętność, potem zaskoczenie, a na koniec złość. Zaczynam się zastanawiać, czy Evelyn wie, kim jestem. Na pewno pamięta moją matkę, nie zapomniałaby swojej rywalki, ale przecież mama miała wtedy na nazwisko Wright, nie Prior.

Kiedy królowa w końcu odwraca głowę, przez chwilę czuję drobne ukłucie satysfakcji, ale w głębi duszy wiem, że mam przechlapane.

Queen ✔Where stories live. Discover now