Rozdział 15

3K 158 42
                                    

Odprawiam pokojówki, gdy tylko wchodzę do sypialni. Allie i Jo bardzo chcą zostać i pomóc, ale Hana natychmiast je wyprowadza.

- Przepraszam za nie, panienko - mówi i zamyka drzwi.

Zaczynam krążyć po pokoju, na zmianę splatając i rozkładając ręce. Głowa boli mnie tak, jakby ktoś sukał młotkiem w czaszkę od środka.

Dziewczyny, które były na kilku randkach pewnie nie mają się o co martwić, ale ja? Byłam na jednej i to jako ostatnia!

Siadam na moment na łóżku. Może nie powinnam się aż tak przejmować. Dzisiaj rano nie chciałam nawet wyjść z pokoju, było mi zupełnie obojętne, czy zostanę, czy wyjadę.

Ale dzisiaj pozbyłam się tej obojętności, czuję to całą sobą. Znów jestem ciekawa tego, co się stanie, jeśli zostanę. Jestem ciekawa jego.

A wraz z pojawieniem się chęci prawdziwego zaangażowania się w Eliminacje, pojawił się strach, że zostanę odesłana, zanim zdążę chociażby spróbować.

Znowu zaczynam spacerować. To nie tak, że po jednej rozmowie straciłam głowę dla Tobiasa i teraz zrobię wszystko, żeby wygrać. Ale...

Przyłapuję się na rozważaniu, czy gdybym bardzo długo prosiła księcia, by pozwolił mi zostać, pozwoliłby mi na to, kiedy słyszę pukanie do drzwi. Biorę głęboki wdech, dochodząc równocześnie do wniosku, że pozostałe kandydatki, które zostały odesłane, na pewno już tego próbowały.

Otwieram drzwi, a stojący za nimi Tobias unosi brwi.

- A gdzie twoje urocze pokojówki?

- Poprosiłam je, żeby mnie zostawiły.

- Ah, tak - chłopak wchodzi powoli do pokoju i się po nim rozgląda. - Zapomniałem o to zapytać w lesie. Podoba ci się pokój?

Wzdycham z frustracją.

- Wasza wysokość... Nie ma znaczenia, jak wygląda ten pokój. Zwłaszcza, jeśli mam dzisiaj wyjechać.

Tobias uśmiecha się szeroko i już po chwili znowu się śmieje.

- Dlaczego co bym ci nie powiedziała zaczynasz się śmiać?! - wołam, czując równocześnie, że jeśli wszystkie emocje, które zebrały się we mnie przez ostatnie dwa tygodnie, z naciskiem na dzisiejszy dzień, za chwilę mnie nie rozsadzą, to sama zacznę się śmiać albo wybuchnę płaczem.

- Bo to jest komiczne - odpowiada chłopak, najwyraźniej nie zauważając, jak bardzo jestem zdenerwowana.

- Co? - Nie rozumiem.

- Naprawdę sądzisz, że odesłałbym cię po dzisiejszym dniu?

Próbuję wzruszyć ramionami, ale nagle wydają mi się one zbyt ciężkie.

- Mogłeś. Wasza wysokość.

Tobias wzdycha i przygląda mi się przez chwilę.

- Może wróciłabyś do domu, gdybym musiał już teraz dokonać wyboru. Ale jak narazie... - znowu rozgląda się po pokoju. - Jak narazie to jest twój dom. Jeśli tego chcesz.

Patrzę mu w oczy. Nigdy wcześniej nie widziałam nikogo, kto miałby je w tak niesamowitym kolorze - ciemnoniebieskim, jak nocne niebo.

Nie wiem, co odpowiedzieć, więc tylko kiwam głową. Nie chcę usłyszeć niepewności, żalu albo zbytniej mocy we. Własnym głosie.

- W takim razie witaj w domu - mówi Tobias i sięga po moją rękę. Obserwuję, jak przyciąga ją do swojej twarzy i całuje ją lekko. - Mam coś dla ciebie - oznajmia nagle i wyciąga z tylnej kieszeni list.

- Wasza wysokość awansował na listonosza? - pytam ze śmiechem i niemal wyrywam mu list, czując ciepło za oczami.

Nie płacz przy księciu, nie płacz przy księciu, najlepiej w ogóle nie płacz.

- To przez ciebie - odpowiada.  - Zostałem zdegradowany.

Wybucham śmiechem, przez co łzy wydostają się z kącików oczu i zaczynają spływać po moich policzkach.

- Oj - wyrywa się chłopakowi na ten widok. - Ej, nie płacz. Nie lubię, kiedy ktoś przeze mnie płacze.

Macham ręką.

- To ze śmiechu - kłamię, a Tobias jakimś cudem to kupuje albo przynajmniej usiłuje przeprowadzić taką transakcję.

- No to...Nie będę ci przeszkadzał - mówi, podchodząc do drzwi. - Jeśli będziesz chciała wysłać rodzinie odpowiedź przekaż ją jutro Tori.

Kiwam głową, uśmiechając się lekko.

- Dziękuję.

Kiwa mi głową i wychodzi, a ja jeszcze przez chwilę stoję w miejscu, zupełnie zapominając o listach.

Zostaję. Zostaję i mnie to cieszy. Niesamowite jak szybko człowiek potrafi zmienić zdanie w tak ważnej kwestii.

W końcu siadam na łóżku i otwieram kopertę. W środku są dwie złożone kartki papieru, jedna od mamy, druga od Caleba.

Zaczynam czytać pierwszą.

Beatrice,

Bardzo się cieszę, że masz nowe przyjaciółki i mam nadzieję, że będę mogła je kiedyś poznać.

Jednak mam wrażenie, że nie napisałaś nam o czymś. Twój list był bardzo krótki i rzeczowy. Co się stało, kochanie? Wszystko w porządku?

W domu bardzo nam Ciebie brakuje, chociaż Caleb tęskni też pewnie za kimś jeszcze.

Mam nadzieję, że nie stresujesz się zbytnio nadchodzącym wywiadem, w ostatnim Biuletynie poradziłaś sobie naprawdę świetnie.

Tak, mamo, zwłaszcza, że nie musiałam nic mówić.

Trzymam za ciebie kciuki.

Kocham cię,
Mama

Uśmiecham się lekko na myśl o tym, że na świecie jest ktoś, kto zna mnie tak dobrze, że potrafi wyczuć mój ponury nastrój z nawet najbardziej optymistycznego listu.

Odkładam kartkę na bok i sięgam po list Caleba.

Bet,

bardzo mi przykro, że Tobias okazał się być kretynem. Jeśli chcesz, możesz wrócić do domu, nikt nie będzie miał do ciebie o to pretensji. Kto wie, może tata wysłałby jakiś pluton egzekucyjny w Twojej obronie?

Czy Susan też uważa księcia za dupka? Już sobie wyobrażam masowy eksodus kandydatek z pałacu do domu.

Tak przy okazji chciałbym kiedyś zobaczyć pałac...

W każdym razie: mam nadzieję, że sytuacja się poprawiła, ale jeśli nie, to wiesz. Pakuj się i jeśli Tobias zgodzi się na Twój wyjazd, przyjadę po Ciebie... taczką. Jeśli się nie zgodzi, to i tak  przyjadę po Ciebie taczką.

Jeśli nie odpiszesz w ciągu tygodnia uznam, że książę ogranicza twój kontakt z rodziną, a w takim wypadku byłbym zmuszony przyjechać po ciebie taczką.

Ale może warto dać chłopakowi jeszcze jedną szansę.

Kocham cię, nie rób głupstw

Caleb

Uśmiecham się, z trudem powstrzymując śmiech. Kiedy byliśmy młodsi Caleb często woził mnie po okolicy w taczce.

Chowam listy do szuflady szafki nocnej. Pokojówki nigdy jej nie dotykają. Pewnie myślą, że chowam tam swoje prywatne drobiazgi, ale aż do teraz kładłam na niej tylko broszkę od mamy.

Gdy zasypiam próbuję sobie wyobrazić minę Tobiasa, gdyby pewnego dnia pod pałacową  bramą zjawił się mój brat z taczką i zarządał mojego powrotu do domu.

Queen ✔Where stories live. Discover now