Rozdział 12 |cz.2|

1K 64 6
                                    

*POV Ariana*

Nie wiedziałam, jak mam się zachować. Moje ręce zaczęły się trząść, podczas kiedy reszta ciała była wręcz zesztywniała. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z faktu, że wstrzymywałam oddech. W jednej sekundzie nadmiar emocji najzwyczajniej mnie przerastał. Miałam ochotę wybiec z tamtąd, z powrotem wsiąść do auta i odjechać jak najdalej stąd.

Chciałam coś powiedzieć, ale widok mojego brata kompletnie mnie zaskoczył. Co do cholery on tutaj robił? Jak zamierza mi to wszystko wyjaśnić?

- Nathan. - wypowiedziałam jego imię z żalem, jaki odczuwałam właśnie w tej chwili.

- Nie tęskniłaś za mną? - uniósł brwi, szeroko rozkładając ręce. - Dosyć długo nie widzieliśmy się na oczy.

Co do jego wyglądu, zauważyłam kilka nieznacznych zmian. Ciemne włosy, mniej więcej w odcieniu moich, były o kilka centymetrów za długie. Grzywka opadała mu na czoło, częściowo zasłaniając oczy. Nie trzeba było się mu uważniej przyglądać, by spostrzec kilkudniowy zarost. Mój brat zawsze należał do grupy przystojnych mężczyzn i teraz także wyglądał nienajgorzej.

- Żartujesz sobie? - prychnęłam. - Nieoczekiwanie wracasz i liczysz na to, że wpadnę ci w ramiona? Jesteś śmieszny.

Patrzył na mnie jak na idiotkę. Przewrócił oczami, odchylając głowę i spoglądając w bok.
Czułam się urażona jego postawą i zachowaniem.

Wiem, że to mój brat i może kiedyś był mi bardzo bliski, ale już od dawna tak nie było. Owszem, tęskniłam za nim, często zdarzało mi się rozmyślać o tym, czym się zajmuje i jak się czuje w danym momencie. Zastanawiałam się, czy jest bezpieczny i czy James jeszcze go nie znalazł. Poniekąd czułam potrzebę troszczenia się o niego, mimo iż był ode mnie starszy i mieszkał kilka tysięcy kilometrów ode mnie.
Jednak teraz zbyt wiele się zmieniło, bym miała wobec niego jakiekolwiek ciepłe uczucia. Przez te wszystkie miesiące gdzieś tam w środku wiedziałam, że to przez niego tak wiele wycierpiałam. On był winien tego, co mnie spotkało. W dodatku był zwykłym tchórzem i uciekł jak najdalej stąd. Poczułam dreszcze ogarniające moje ciało, gdy dotarło do mnie, co by się stało, gdyby Nathan nie poprosił Justina o czuwanie nade mną. Już dawno byłoby po mnie.

Mój głęboki żal do niego stał się dużo intensywniejszy, kiedy stał przede mną ze swoim krzywym uśmieszkiem, najwyraźniej nieświadomy, jaką krzywdę mi wyrządził. To uciążliwe uczucie potrafiło przezwyciężyć tęsknotę i więzi rodzinne.

- Po co wróciłeś? - mój oskarżycielski ton sprawił, że jego wyraz twarzy zupełnie się zmienił.

Może i raniłam go tym, ale szczerze miałam to gdzieś. Bycie suką w tym momencie jak najbardziej mi odpowiadało.

- Minęło kilka miesięcy i uznałem, że powinienem się z tobą zobaczyć. - odchrząknął, spuszczając głowę. Kosmyki jego włosów opadły mu na czoło.

- Nie musisz wciskać mi takiego kitu. - zacisnęłam usta w cienką linię.

- Kiedy ja nie wciskam ci żadnego kitu! - z całych sił uderzył pięścią w ścianę. Wzdrygnęłam się słysząc odgłos jego zwiniętej dłoni stykającej się z płaską powierzchnią.

- Jak to nie?! Nathan, ogarnij się w końcu! - ja także zaczęłam krzyczeć, nie kontrolując mojego przyspieszonego oddechu. Moje ręce latały w powietrzu z każdym wykrzyczanym słowem. - Zastanawiałam się, jak dużo czasu musi minąć, żebyś przypomniał sobie o tym, że masz siostrę. Teraz mam odpowiedź.

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz