Rozdział 7

5.7K 201 5
                                    

*POV Ariana*

Ocknęłam się i poczułam silny ból głowy w okolicy skroni. Już nie znajdowałam się w samochodzie. Leżałam na kanapie w jakimś dużym pomieszczeniu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i  rozejrzałam się szybko dookoła. Nie pamiętam skąd, ale kojarzyłam to miejsce. Miałam wrażenie, że byłam tu wcześniej i możliwe że całkiem niedawno. Próbowałam przypomnieć sobie, co się w ogóle wydarzyło. Pamiętam, że jechałam do Allie i strasznie się rozpadało. Ale dlaczego teraz nie jestem u niej ? Co się stało?  Usłyszałam czyjeś kroki i po chwili zobaczyłam Justina wchodzącego do pokoju. Nagle mnie olśniło. Przecież ja byłam w jego salonie. Widziałam wyraźne zmęczenie na twarzy blondyna. Chłopak bez słowa usiadł obok mnie na kanapie.

- Połóż się. Musisz odpoczywać. - popatrzył na mnie z troską w oczach.

- Co się stało? Czemu tu jestem? Powinnam być teraz u Allie. - popatrzyłam na niego zdezorientowana i zszokowana. - Co ja tu robię ?

- To długa historia. - podrapał się po karku najwyraźniej zastanawiając się, czy mi wszystko powiedzieć.

- Natychmiast mi wyjaśnij, co tu się dzieje. Odpowiedz mi, Justin. Jakim cudem się tu znalazłam? - nie mogłam przerwać potoku słów. - Co się stało?! Powiedz mi...

- Ariana, uspokój się... - westchnął.

Patrzyłam na niego błagającym wzrokiem. Pytająco uniosłam brwi i czekałam na jego wyjaśnienia.

- Miałaś wpadek... - zrobił głęboki wdech.

- Co?! Jaki wypadek ? - otworzyłam szeroko oczy. - O czym ty mówisz?

- Jechałaś autem i uderzyłaś w drzewo. Musiałaś wpaść w poślizg. Możesz mi powiedzieć, gdzie ty się wybierałaś w taką ulewę? - zabrzmiał dokładnie jak mój ojciec. Nienawidziłam jego zachowania.

- Jechałam do Allie. Masz z tym jakiś problem? - powiedziałam poirytowana.

- Nie, ale widzisz do czego to doprowadziło. Myślałem, że jesteś rozsądniejsza.

Przez chwilę nic nie odpowiedziałam. Byłam zła, ponieważ zachowywał się, jakby trzeba było mnie wiecznie pilnować. Traktował mnie jak dziecko.

- Co z autem? - rodzice mnie zabiją, jak się dowiedzą.

- Ma dosyć spore wgniecenie. Poza tym wszystko w porządku. Zadzwoniłem do kumpla, żeby zawiózł je do naprawy.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się smutno. - Dlaczego nic nie pamiętam?

- Mocno uderzyłaś się w głowę, ale masz tylko drobne rany i kilka zadrapań, nic poważnego. - złapałam się za głowę i na skroni poczułam coś w rodzaju opatrunku.

- Dziękuję. Uratowałeś mnie. - uśmiechnęłam się lekko.

- Nie powinnaś mi dziękować. To ja powinienem cię przeprosić. - zmarszczyłam brwi. - Spuściłem cię z oczu. Pojechałem coś załatwić i miałem zaraz wrócić. Gdybym cię wtedy pilnował nie pozwoliłbym ci wsiąść za kierownicę i jechać w taką ulewę.

- Nadal nie rozumiem dlaczego mnie pilnujesz. Co to za"zadanie"?

- Nie chcę cię w to wszystko mieszać, rozumiesz? To jest zbyt trudne. - spojrzał mi głęboko w oczy. - Ale muszę cię o coś prosić. Nieważne gdzie jesteś i co robisz, uważaj na siebie.

Uważaj na siebie. Czyli jednak mi coś grozi. Czy ma to związek w wiadomością, którą znalazłam na ganku? Nie ukrywam, że byłam tym wszystkim zaniepokojona.

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz