Rozdział 20

3.5K 163 18
                                    

*POV Ariana*

Justin wydawał się lekko zdziwiony tą informacją. Zmarszczył brwi jakby zamyślony. Nic nie mówił, dając mi znak, bym kontynuowała.

- Wyjechał na studia i od tego czasu wolał się nie odzywać do mnie i rodziców. Zostawił nas. - ciężko przełknęłam ślinę. - Dzisiaj do mnie zadzwonił i spotkałam się z nim w parku w centrum. - Justin trzymając wyprostowane ręce przy moich biodrach delikatnie musnął moją zimną dłoń. - Nie zamierzał mi niczego wyjaśniać, jakby to było nieistotne. Ukrywał coś przede mną. Widziałam to po nim. Powiedział, że wyjeżdża i może już nie wrócić. Zachowywał się tak, jakby to było pożegnanie. - szloch wydobył się z moich ust. Nie mogłam powstrzymać trzęsącego się głosu. - Ja nie chcę go stracić, Justin. Nie chcę...

- Spokojnie, wszystko będzie w porządku. - Justin zbliżył się do mnie i objął mnie ramionami przyciągając do swojej piersi. - Nie stracisz go.

Przywarłam do jego klatki piersiowej nie będąc w stanie nic powiedzieć. Nie chciałam, by mnie widział w takim stanie.

- Nie myśl o tym. - głaskał mnie delikatnie po splątanych włosach szepcząc do mojego ucha. - Słyszysz? - uniósł ręką mój podbródek, bym na niego popatrzyła. - Zapomnij.

- To nie jest łatwe. - wyszeptałam. - Nie da się tak po prostu zapomnieć.

- Spróbuj. - oblizał wargę wpatrując się w moje oczy.

Patrzyłam na niego i nie mogłam zrozumieć tego, jak wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu. Stałam teraz w objęciach chłopaka, którego początkowo starałam się oddalić od siebie, ale w jakiś pokręcony sposób mu zaufałam mimo, że ukrywał przede mną prawdę. Wiedziałam, że nie mówił mi wszystkiego, ponieważ się o mnie martwił.

- Musisz odpocząć. - odsunął się, na co cicho jęknęłam. - Chodź, położysz się.

- Nie jestem zmęczona.

- Chodź, nie marudź. - minął mnie i złapał delikatnie za rękę ciągnąc do mojego pokoju. Szłam za nim posłusznie nie mając właściwie nic do powiedzenia.

Justin pchnął drzwi pomieszczenia i pociągnął mnie w stronę łóżka, na którym mnie posadził i przykrył kołdrą. Zawisnął nade mną poprawiając mi kołdrę, jak małemu nieporadnemu dziecku. Chciał się podnieść, ale nie pozwoliłam mu na to łapiąc go za rękę.

- Zostań jeszcze chwilę.

Justin po chwili namysłu usiadł obok mnie na materacu, a ja delikatnie przesunęłam się, by zrobić mu miejsce. Przesunął ręką po mojej twarzy głaszcząc mój mokry od łez policzek.

- Nie bądź smutna. Wszystko w końcu się poukłada. - włożył mi kosmyk włosów za ucho.

- Czy ty siebie słyszysz? - uniosłam lekko głos nie mogąc tego słuchać. - Mój brat właśnie odszedł, a ty mówisz mi, że wszystko się poukłada? - uniosłam się na łokciach.

- A co mam ci mówić?! Co chcesz usłyszeć?! Że go już może nie zobaczysz? Że cię zostawił? - krzyknął zachrypniętym głosem. Otworzyłam szeroko oczy zdziwiona jego wybuchem. - Że już nic nie będzie w porządku? Powiedz mi, co do cholery chcesz usłyszeć, bo ja już sam nie wiem jak mam ci pomóc. Chciałem dobrze.

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz