*POV Ariana*
Jego słowa sprawiły, że wstrzymałam oddech nie wiedząc, jak do cholery powinnam zareagować.
- Czyżbyś była zdenerwowana? - uniósł brwi uśmiechając się głupio.
- Nie, n-no co ty. - wyrzuciłam z siebie zdecydowanie za szybko, na co cicho się zaśmiał. Boże, czemu ja nie potrafię przy nim zachowywać się normalnie? Zawsze musi mi odwalić. - Nie jestem zdenerwowana. Ani trochę. - jęknęłam.
- Nie, nie, no skądże. - odparł z sarkazmem. - Tylko masz przyspieszony oddech, serce wali ci jak oszalałe, jesteś czerwona jak burak i gadasz jak poplątana. Nie, w ogóle się przy mnie nie denerwujesz.
- Ej! - uderzyłam go ręką w pierś. - Nie gadam jak poplątana.
- Gadasz.
- Nie. - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Wcale. - także skrzyżował ręce na piersi, wyraźnie starając wyprowadzić mnie z równowagi. Oboje wiedzieliśmy, że kiedy się zestresuję dam mu kolejne dowody, że się przy nim cholernie denerwuję.
- Nie uważasz, że to trochę dziecinne?
- Uważam. - kiwnął głową wciąż nie zmieniając wyrazu twarzy. Aha, czyli on wciąż grał w tą grę.
- To dlaczego się ze mną droczysz? - spytałam.
- Bo staram się coś ci udowodnić. - błądził wzrokiem po mojej twarzy. Skanował dokładnie moje usta, co zajęło mu dłuższą chwilę, po czym odnalazł z powrotem moje oczy.
- Teraz zrozumiałaś? - patrzył w moje oczy. Ale tym razem coś się zmieniło. Jego spojrzenie było poważne, skupione. Nie było w jego słowach kpiny, czy żartu. Był śmiertelnie poważny.
- Ale co?
W tym momencie odsunął się ode mnie. Obdarzył mnie delikatnym uśmiechem, po czym skierował się do wyjścia z pokoju.
- O co chodziło, Justin?
- Dobranoc, Ariana. - szepnął wychodząc z pokoju.
- Justin?
- Słodkich snów.
Siedziałam na miejscu pasażera w samochodzie Justina, podczas gdy on prowadził, nie chcąc mi zdradzić, dokąd zmierzamy.
- Czemu mi nie powiesz, gdzie jedziemy?
- Pamiętasz, jak wczoraj mówiłem ci o niespodziance? - nie spuszczał drogi z oczu. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
- Owszem, pamiętam. - kiwnęłam głową.
- Więc tam jedziemy. - zacisnął ręce na kierownicy. Miałam wrażenie, że robił to aż za często.
- Tam? - uniosłam brwi.
- Jedziemy w dwa miejsca.
- Aż dwa? To co to za niespodzianka? - odwróciłam się na fotelu w jego stronę.
- Zobaczysz. - uśmiechnął się lekko, ukazując dołeczki w policzkach.
- Dlaczego jesteś taki tajemniczy?
- Bo jak ci już mówiłem to jest niespodzianka i dowiesz się dopiero na miejscu. - spojrzał na mnie ukradkiem. - Za niedługo dojedziemy.
Nie próbowałam nawet ukrywać mojego podekscytowania. Ciekawe, co Justin przygotował.
Po niespełna trzydziestu minutach staliśmy w przestronnym przycienionym holu w białych bawełnianych szlafrokach.