Rozdział 24

3.2K 140 5
                                    

*POV Ariana*

Jego słowa sprawiły, że wstrzymałam oddech nie wiedząc, jak do cholery powinnam zareagować.

- Czyżbyś była zdenerwowana? - uniósł brwi uśmiechając się głupio.

- Nie, n-no co ty. - wyrzuciłam z siebie zdecydowanie za szybko, na co cicho się zaśmiał. Boże, czemu ja nie potrafię przy nim zachowywać się normalnie? Zawsze musi mi odwalić. - Nie jestem zdenerwowana. Ani trochę. - jęknęłam.

- Nie, nie, no skądże. - odparł z sarkazmem. - Tylko masz przyspieszony oddech, serce wali ci jak oszalałe, jesteś czerwona jak burak i gadasz jak poplątana. Nie, w ogóle się przy mnie nie denerwujesz.

- Ej! - uderzyłam go ręką w pierś. - Nie gadam jak poplątana.

- Gadasz.

- Nie. - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Wcale. - także skrzyżował ręce na piersi, wyraźnie starając wyprowadzić mnie z równowagi. Oboje wiedzieliśmy, że kiedy się zestresuję dam mu kolejne dowody, że się przy nim cholernie denerwuję.

- Nie uważasz, że to trochę dziecinne?

- Uważam. - kiwnął głową wciąż nie zmieniając wyrazu twarzy. Aha, czyli on wciąż grał w tą grę.

- To dlaczego się ze mną droczysz? - spytałam.

- Bo staram się coś ci udowodnić. - błądził wzrokiem po mojej twarzy. Skanował dokładnie moje usta, co zajęło mu dłuższą chwilę, po czym odnalazł z powrotem moje oczy.

- Teraz zrozumiałaś? - patrzył w moje oczy. Ale tym razem coś się zmieniło. Jego spojrzenie było poważne, skupione. Nie było w jego słowach kpiny, czy żartu. Był śmiertelnie poważny.

- Ale co?

W tym momencie odsunął się ode mnie. Obdarzył mnie delikatnym uśmiechem, po czym skierował się do wyjścia z pokoju.

- O co chodziło, Justin?

- Dobranoc, Ariana. - szepnął wychodząc z pokoju.

- Justin?

- Słodkich snów.


Siedziałam na miejscu pasażera w samochodzie Justina, podczas gdy on prowadził, nie chcąc mi zdradzić, dokąd zmierzamy.

- Czemu mi nie powiesz, gdzie jedziemy?

- Pamiętasz, jak wczoraj mówiłem ci o niespodziance? - nie spuszczał drogi z oczu. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

- Owszem, pamiętam. - kiwnęłam głową.

- Więc tam jedziemy. - zacisnął ręce na kierownicy. Miałam wrażenie, że robił to aż za często.

- Tam? - uniosłam brwi.

- Jedziemy w dwa miejsca.

- Aż dwa? To co to za niespodzianka? - odwróciłam się na fotelu w jego stronę.

- Zobaczysz. - uśmiechnął się lekko, ukazując dołeczki w policzkach.

- Dlaczego jesteś taki tajemniczy?

- Bo jak ci już mówiłem to jest niespodzianka i dowiesz się dopiero na miejscu. - spojrzał na mnie ukradkiem. - Za niedługo dojedziemy.

Nie próbowałam nawet ukrywać mojego podekscytowania. Ciekawe, co Justin przygotował.

                               

Po niespełna trzydziestu minutach staliśmy w przestronnym przycienionym holu w białych bawełnianych szlafrokach.

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz