Rozdział 1 |cz.2|

2K 93 5
                                    

trzy miesiące później...

*POV Ariana*

- Steven?

- Wpuść mnie. - chłopak zaskoczył mnie swoją obecnością. Stojąc przed otwartymi drzwiami położył na nich jedną rękę, bym nie mogła ich zamknąć, a drugą włożył do kieszeni jeansów. Jego oczy w natarczywy sposób lustrowały moją zdumioną twarz, szukając jakichkolwiek emocji.

Staliśmy tak kilka sekund bez jakiegokolwiek ruchu. Wzięłam głęboki oddech odgarniając kosmyki włosów, które opadły mi na twarz. Nie ukrywałam, że byłam zdziwiona jego nagłą wizytą. Odwróciłam wzrok zastanawiając się, czemu właśnie teraz postanowił tutaj przyjść. Nie rozmawiałam z nim od ponad trzech miesięcy, co sprawiało, że znów czułam się nieswojo w jego towarzystwie.

Chłopak widząc moją niepewność przewrócił oczami i szybkim ruchem otworzył drzwi. Minąwszy mnie w progu przeszedł korytarzem z głąb domu. Wiedział jak mnie zirytować, najwyraźniej czując się tu jak u siebie.

- Mogę spytać co ty tutaj robisz? - odwróciłam się w stronę korytarza i skrzyżowałam ramiona na piersi, oczekując, aż mi to w jakiś sposób wyjaśni.

Zatrzymał się nadal stojąc tyłem do mnie. Jego ciężki oddech był jedyną rzeczą, jaką byłam w stanie usłyszeć. Jego barki poruszały się, gdy nabierał powietrza, a mięśnie pod koszulką napięły się. Jednak bardzo prawdopodobne było to, że to wszystko mogło mi się przewidzieć. Steven nie odwracając się w moją stronę przeszedł do kuchni. Kompletnie mnie zignorował. Po co on tutaj w ogóle przyszedł?

- Odebrało ci mowę? - dopytywałam się podążając za nim.

- Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku. - chłopak westchnął opierając się o blat. 

- To dosyć dziwne, że po tak długim czasie znowu się widzimy. - stwierdziłam unikając jego wzroku. - Ale możesz mi powiedzieć, jaki jest powód tego, że sprawdzasz, czy u mnie wszystko w porządku? Nie sądziłam, że coś takiego będzie cię w ogóle obchodziło.

- Justin mnie tu przysłał. - odparł długo nie zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Naprawdę? Myślałam, że się nie lubicie.

- Nie będziemy chyba teraz rozmawiać o moich relacjach z Justinem, prawda? - przewrócił oczami, po czym spojrzał na mnie, jakbym była najbardziej irytującą istotą na tej planecie. - To chyba nie czas i miejsce na to.

- Racja. - zgodziłam się trochę niepewna, czy chcę odkładać ten temat. - Wiesz co się z nim dzieje?

- Z kim? - mięśnie pod jego dopasowaną koszulką się napięły.

- No z Justinem. - podpowiedziałam.

- A co ma się z nim dziać? - zmarszczył brwi.

- Ostatnio coś się zmieniło. Jeszcze nie wiem o co chodzi, ale jestem przekonana, że ... - urwałam kręcąc głową.

- Że?

- Coś się stało. - szepnęłam czując gulę w gardle. - Coś... po prostu... musiało się stać w te wakacje. Widzę to.

- Nie powinnaś się tyle martwić. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. - Zwłaszcza, że tu chodzi o Justina, a on wie co robi.

Wlepiłam mój wzrok w podłogę. Przyglądałam się białym płytkom pod moimi stopami odrywając moje myśli od tego tematu. Ostatnio często tak robiłam. Gdy w rozmowie poruszany był nieprzyjemny dla mnie temat, często skupiałam się na czymś innym, by choć na chwilę o tym zapomnieć. Liczyłam do dziesięciu, a czasem jak to nie pomagało to nawet do stu, przyglądałam się różnym przedmiotom w moim otoczeniu i na nich właśnie skupiałam swoje myśli albo po prostu odchodziłam, gdy presja całej sytuacji mnie wykańczała. Moje zachowanie czasem samo mnie zaskakiwało, ale była to w pewnym sensie ucieczka od trudnej rzeczywistości.

- Ufasz mu? - Steven spytał nieoczekiwanie i tym samym przypomniał mi o swojej obecności.

- Skąd to pytanie? - położyłam rękę na śliskim blacie.

- Chcę to wiedzieć.  - urwał, ale po mimice jego twarzy poznałam, że miał coś jeszcze do powiedzenia. - Upewnić się. 

- Ufam mu. - odpowiedziałam szczerze. - Nie tylko mu ufam, ale także go kocham i nie rozumiem, czemu możesz myśleć, że jest inaczej.

- Nie powiedziałem, co myślę na ten temat. - pokręcił głową.

- To w takim razie mi powiedz. - nakazałam mu.

W kuchni nastała grobowa cisza. Jego milczenie oznaczało, że nie poznam odpowiedzi na to pytanie. Ta sytuacja była dosyć niezręczna, miałam przez to wszystko tysiąc niezrozumiałych myśli krążących po mojej głowie i za cholere nie wiedziałam, jak mam pozbyć się tego bałaganu.

Chłopak przyglądał mi się w dziwny, z lekka irytujący sposób, jakby chciał wyczytać wszystkie moje myśli. Jego niezrozumiałe spojrzenie nie dawało mi spokoju. Spuściłam wzrok nie mogąc tego znieść. Zbyt bardzo mnie to stresowało.

- Powinienem już iść. - stanął na przeciwko mnie wkładając obie ręce do przednich kieszeni jeansów w taki sposób, by jego kciuki wystawały na zewnątrz.

- Poczekaj - złapałam go za rękę. - Miałeś z nim jakikolwiek kontakt przez ostatnie trzy miesiące? - przygryzłam wargę prostując plecy. Patrzyłam mu prosto w oczy, chociaż byłam skrępowana.

- Czemu o to pytasz? - zmarszczył brwi krzyżując ramiona na piersi.

- Nie wiem. - pokręciłam zrezygnowana głową. - Po prostu mam wrażenie, że coś jest nie tak. Myślałam, że ty coś wiesz.

Steven wpatrywał się w podłogę, nie odzywając się ani jednym słowem. Obeszłam blat i stanęłam obok lodówki, badając jego reakcję.

- Powiedziałeś, że to on cię tu przysłał. - złapałam go za rękę szarpiąc lekko za jego przedramię. - W takim razie masz z nim kontakt i musisz coś wiedzieć.

- Ariana... - westchnął ciężko spuszczając głowę, by spojrzeć mi w oczy. - Nie powinnaś ze mną przeprowadzać tej rozmowy. - stwierdził stanowczo, ale delikatnie. - Powinnaś porozmawiać o tym z Justinem.

- Może masz rację. - westchnęłam.

- Muszę już wyjść. - poinformował mnie chłopak, po czym sam odprowadził się do wyjścia i zatrzasnął za sobą frontowe drzwi zostawiając mnie w domu kompletnie samą.

*POV Justin*

Szybkim ruchem zasunąłem ciężkie metalowe drzwi. Idąc wąskim korytarzem skierowałem się do wyjścia z budynku. Moje oczy wpatrywały się w liczne zadrapania i zabrudzenia na ścianach. Na nowo przyzwyczaiłem się do tego charakterystycznego nieprzyjemnego zapachu unoszącego się w powietrzu. Co kilka kroków napotykałem rdzawe rury, splatane pajęczyny. Z sufitu zwisało sześć żarówek, z czego trzy były przepalone, a reszta świeciła słabym, niewyraźnym światłem. Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się do samochodu. Wsiadłem do auta i pozwoliłem mojej ręce opaść na deskę rozdzielczą. Jeszcze jeden raz odwróciłem wzrok w stronę miejsca, z którego właśnie wyszedłem.

W mojej głowie pojawiły się obrazy z dnia, kiedy trafiłem tu po raz pierwszy. Przypomniałem sobie, jak to wszystko się zaczęło i ile przez to straciłem. Żałowałem tego, co robiłem, ale po dłuższym czasie było już za późno. Obiecałem sobie, że moja noga nigdy więcej tam nie postanie, ale jednak życie czasami niektóre decyzje podejmuje za nas. Teraz znowu tu jestem. Znowu popełniam ten sam błąd.

Justin Bieber wrócił do gry.

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz