Rozdział 7 |cz.2|

1.3K 83 15
                                    

*POV Ariana*

W mgnieniu oka tłum ludzi rozbiegł się we wszystkie możliwe strony. Poczułam szarpnięcie za ramię, po czym moja ręka nie miała już z kontaktu z Justinem. Ogólna dezorientacja nie pozwalała mi normalnie myśleć. Zaczęłam kierować się w stronę zapewne tylnego wyjścia, tak jak reszta zgromadzonych. Starałam się odszukać właściwą drogę, co nie było łatwe przez chaos panujący dookoła mnie.

Nigdzie nie widziałam Justina. Co więcej, nie miałam żadnej możliwości, by go teraz szukać. Musiałam jak najszybciej wydostać się na zewnątrz. Tam na pewno się spotkamy. Przeciskałam się między ciałami, jednak moje działania zostały zatrzymane, ponieważ ktoś złapał mnie za nadgarstek w żelaznym uścisku i pociągnął na bok. Zostałam wyciągnięta z tłumu i stałam teraz w krótkim korytarzu, kilka metrów od głównego pomieszczenia. Było tu znacznie ciemniej i panowało nieco mniejsze zamieszanie. Widziałam tu tylko pojedyncze osoby poruszające się w zawrotnym tempie. Podniosłam głowę, ucieszona z faktu, że Justin mnie znalazł. Jednakże, gdy w ciemnościach ujrzałam rysy twarzy mężczyzny przede mną, zorientowałam się, że wcale nie był to on. Kątem oka zauważyłam, jak coraz więcej osób szukających wyjścia, napiera także tutaj, robiło się tłoczno. Osoba w silnym uścisku złapała mnie za ramiona i przycisnęła do zimnej ściany, znajdującej się za mną. Spojrzałam w oczy mężczyzny w tym samym momencie, kiedy pojedyncza smuga światła oświetliła jego twarz. Przede mną stał Steven z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrzony w moje oczy. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, skąd się tu wziął.

- Co ty tu robisz? - krzyknął, przysuwając się do mojego ciała, gdy ktoś pchnął go, przebiegając korytarzem. Swoje wyprostowane ręce oparł o ścianę przy mojej głowie. 

- A ty? - odwrócił wzrok, rozglądając się na boki. - Steven, co ty tu robisz? - powtórzyłam moje pytanie, ale tym razem nieco głośniej, licząc, że w końcu jakoś do niego dotrę.

- Chodź. - zamiast kontynuować temat, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Ruszyliśmy szybkim krokiem i już po chwili staliśmy na ulicy. Steven nie zwalniając tempa, ciągnął mnie za sobą, a ja nie miałam pojęcia, gdzie byliśmy. Zdałam się na niego.

Minęliśmy dwie przecznice, po czym podeszliśmy do jednego ze stojących wzdłuż ulicy samochodów. Chłopak otworzył drzwi i kiwnął na mnie głową, by zajęła miejsce pasażera. Tak też zrobiłam. Od razu spojrzałam podejrzliwie na Stevena, który siedział obok mnie na miejscu kierowcy.

- Wyjaśnisz mi to wszystko?

- Zastanów się, dobrze wiesz, jaka jest odpowiedź na twoje pytanie. - westchnął, układając rękę na kierownicy.

Po tych słowach nie musiałam się długo zastanawiać. Miał rację, doskonale wiedziałam, jaka jest odpowiedź. Ja po prostu bałam się, że moje przypuszczenia się sprawdzą.

- Jaki cel obrał James, wpadając ze swoimi ludźmi do klubu? - zapytałam, wpatrując się w chłopaka.

- Szukaliśmy pewnego faceta. To nie jest związane z tobą. - zapewnił mnie.

- Czyli twierdzisz, że to tylko zbieg okoliczności, że byłam tam z Justinem? - zakpiłam unosząc brwi.

- Nie wiedziałem, że tam będziecie, okey? - przeczesał ręką swoje gęste ciemne włosy. - James też na pewno nie miał o tym pojęcia. - włączył silnik, przekręcając kluczyk w stacyjce. - Jestem pewien, że nie miało to żadnego związku z wami. On zostawił cię w spokoju.

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz