Rozdział 26

3.1K 165 32
                                    

*POV Ariana*

Wczesnym rankiem Justin obudził mnie i powiedział, że wychodzi z domu, by załatwić kilka spraw na mieście. Pożegnałam go buziakiem w policzek i po jego wyjściu zjadłam przygotowane przez niego śniadanie.

Przez dobre kilka godzin nie wiedziałam, czym miałam się zająć. Bez Justina nie odnajdywałam się w tym domu, nie miałam co w nim robić. Szanowałam jednak to, że Justin ma także swoje życie i różne sprawy na głowie. Nie chciałam go w żaden sposób zatrzymywać. Kiedy siedziałam na kanapie i popijałam sok dotarło do mnie, że już niedługo powinni wrócić moi rodzice, zatem ja będę musiała wrócić do domu. Nie chciałam się stąd wyprowadzać. Zwłaszcza, że między mną a Justinem zaiskrzyło i nie chciałam być od niego odsunięta. Czułam coś do niego, ale jeszcze nie potrafiłam do końca nazwać tego uczucia. Był dla mnie kimś ważnym, kimś, na kim mogłam polegać. Ufałam mu. 

Jak się okazało, Justin musiał się naprawdę pospieszyć, ponieważ po niewiele ponad dwóch godzinach usłyszałam dźwięk przekręcania klucza w zamku. Podniosłam się z kanapy w salonie i wyłączyłam telewizor. W korytarzu zastałam Justina, chowającego klucze do kieszeni. Wyglądał cudownie, chyba nawet jeszcze lepiej, niż kiedy wychodził z domu.

- Szybko ci poszło. - oparłam się o ścianę

- Nie chciałem, byś nudziła się beze mnie.

- Nie nudziłam się. - co było oczywiście kłamstwem.

- Na pewno?

- Tak. - stanęłam na przeciwko niego. - Chyba pójdę dzisiaj na spacer. Chcę się dotlenić i trochę odpocząć.

- Pójdę z tobą. - wycofał się do drzwi i wyjął klucze z kieszeni.

- Chciałabym pójść sama.

- Nie powinienem puszczać cię samej. - popatrzył na mnie poważnym wzrokiem i podszedł o krok bliżej.

- A to niby dlaczego? - zmarszczyłam brwi niezadowolona z jego odpowiedzi.

- Naprawdę tego nie rozumiesz? - podniósł ton głosu. - James poluje na ciebie. Jego ludzie obserwują cię. - delikatnym ruchem złapał mnie za rękę. - Wychodząc sama z domu możesz narazić się na niebezpieczeństwo, dlatego powinniśmy iść razem.

- To tylko głupi spacer, Justin! - jęknęłam wyrzucając ręce w powietrze. - Oni nie są wszędzie i na pewno mnie nie znajdą. Zresztą nie zamierzam się stąd za bardzo oddalać, będę w okolicy. - kiedy zobaczyłam, jak delikatnie kręci głową postanowiłam kontynuować. - Nie chcę ciągle siedzieć pod kluczem. Chcę mieć mieć możliwość wyjścia gdzieś, odetchnięcia świeżym powietrzem.

- Muszę iść z tobą.

- Ale ja chcę iść sama. Czy ty tego nie rozumiesz?

- Posłuchaj  - przymknął powieki i schylił głowę. - chodzenie za tobą, wysyłanie listów z pogróżkami, strzelanina na imprezie, zepsucie hamulców w samochodzie... - urwał jakby szukając odpowiednich słów. - To nie są jedyne rzeczy, do których James jest zdolny. To był dopiero początek. W ten sposób chciał cię jedynie zastraszyć. Nie wiesz, kiedy ani w jaki sposób będzie chciał wyrządzić ci krzywdę, ale ja wiem, że jest do tego zdolny i na pewno to planuje. - złapał moje obie dłonie w lekkim uścisku. - To właśnie dlatego jesteś tutaj, ze mną. Nie wiemy, kiedy on będzie chciał cię zranić, więc muszę być blisko.

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz