Rozdział 9

3.7K 194 12
                                    

*POV Ariana*

Chłopak postawił mnie na ziemi i szeroko się uśmiechnął. Tak bardzo za nim tęskniłam.

- Wyładniałaś. - cofnął się i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Mimowolnie się zarumieniłam.

- Minęły dwa miesiące baranie. - zaśmiałam się. - A ty za to masz niezłą opaleniznę. Ile musiałeś leżeć plackiem na słońcu?

- Nic a nic. Wyglądałem tak już do trzech dniach.

- Wow...no to nieźle - nagle przypomniałam sobie, że cały czas stoimy w progu. - Chodź, wejdź do środka.

- Wiesz, chyba nie mam czasu, muszę się zacząć rozpakowywać. Przyjechałem do ciebie prosto z lotniska. - musiał być potwornie zmęczony po tylu godzinach lotu.

- Prooooszę tylko na chwilę! - nie czekając na jego odpowiedź złapałam go za rękę i wciągnęłam do środka. Chłopak zaśmiał się uroczo.

- Mamo! Tato! Zobaczcie, kto do nas przyjechał! - weszliśmy do salonu, gdzie tata oglądał jakiś mecz, a mama czytała gazetę. Rodzice skierowali na nas swoje spojrzenia.

- Alex! Jak miło cię widzieć! - mama dosłownie podskoczyła ze szczęścia i podeszła, by uściskać chłopaka.

- Jak było we Włoszech? - tata także się zbliżył i obaj podali sobie ręce.

- Dosyć yyy...ciepło. - wszyscy oprócz mnie wybuchnęli śmiechem.

- Dobra, my idziemy na górę. Kiedy indziej sobie pogadacie. - zirytowana przewróciłam oczami i pociągnęłam Alexa za rękę w kierunku schodów. Weszliśmy do mojego pokoju i od razu przy wejściu zaczęłam go wypytywać o wszystko. Alex opowiadał o swojej rodzinie, którą odwiedził, o wycieczce do Rzymu i Wenecji. Zachwycał się otoczonym górami jeziorem Garda, największym we Włoszech. Jadł prawdziwą włoską pizzę i twierdził, że jest dużo lepsza niż amerykańska. Opowiadał z szerokim uśmiechem na ustach. Widać, że to wszystko zrobiło na nim wrażenie.

Po niecałej godzinie Alex musiał już jechać, a ja czułam się jakbym kolejny raz musiała go żegnać, bo tak mało czasu spędziliśmy razem. Zeszłam razem z nim na dół, odprowadziłam go do drzwi i lekko przygnębiona usiadłam na kanapie obok mamy.

- Co się stało, kochanie? - przytuliła mnie delikatnie.

- Nic takiego, po prostu nie mam humoru. - próbowałam się uśmiechnąć, ale średnio mi to wyszło.

- Alex już pojechał?

- Tak.

- Chciałabym ci coś powiedzieć - zaczęła mama. - Bo widzisz zbliża się rocznica ślubu mojego i taty i jakiś czas temu zaplanowaliśmy, że z tej okazji pojedziemy we dwoje do Paryża na dwa tygodnie. W pracy wszystko już załatwiliśmy.

- Wow. Mamo, nie mówiłaś, że macie takie plany na rocznicę ślubu. - odparłam zaskoczona. 

- To teraz ci mówię. - uśmiechnęła się szeroko i poprawiła spódnicę. - Chciałabym tylko wiedzieć, czy poradzisz sobie pod naszą nieobecność.

- No pewnie mamo, nie jestem już dzieckiem. Kiedy wyjeżdżacie?

- W piątek za tydzień. - uśmiech nie schodził jej z twarzy. I co się dziwić, moja mama uwielbiała Paryż. - Ale na pewno sobie poradzisz? Dwa tygodnie to dosyć długo...

-  Mamo, spokojnie. Dam radę. Bardzo się cieszę, że jedziecie. Przynajmniej sobie odpoczniecie. - uśmiechnęłam się i pobiegłam na górę. - Zasłużyliście sobie na to.

- Jestem bardzo podekscytowana.

Wieczorem po kąpieli usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w gwiazdy. To był dobry dzień. Dlaczego? Bo nie było w nim Justina.

_____________________________________________________________________
Rozdział niestety krótki...nie miałam weny, ale obiecuję, że następny będzie dłuższy.
Mam nadzieję, że podoba wam się to ff. Chciałabym poznać wasze opinie 💕
Do następnego 💕

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz