Rozdział 11 |cz.2|

1.1K 73 9
                                    

*POV Ariana*

- Co ja mam powiedzieć rodzicom, po tym wszystkim? - zaczęłam. - Jak ja im wytłumaczę moje zniknięcie, kiedy już tam wrócę?

- Może w ogóle już tam nie wrócisz. - odparł bez ogródek. Westchnął widząc mój zdumiony wyraz twarzy.

- O czym ty mówisz? - zmarszczyłam brwi nie dowierzając jego słowom.  Justin nie powiedziałby czegoś takiego. Wiedział, że rodzina była dla mnie ważna.

- Tak będzie lepiej. - odpowiedział krótko unikając mojego wzroku.

- Lepiej? - uniosłam głos w celu zwrócenia na siebie jego uwagi.

- Jeśli tam wrócisz, oni zaczną wypytywać, co się stało, że ich córka zniknęła na kilka dni. - odeszedł kilka kroków od blatu. - I co wtedy im powiesz?

- Nie wiem, wymyślę coś. - wzruszyłam ramionami błądząc wzrokiem po jego twarzy.

- Zaczną cię wypytywać o wszystko, a oni nie mogą się dowiedzieć, o tym co się stało. - wytłumaczył. - Tu nie chodzi o to, by utrzymać ich w niewiedzy, bo tak będzie mi wygodniej, ale nawet nie wyobrażasz sobie co James by robił, gdyby dowiedział się, że ktoś jeszcze wie o nim i jego brudnych interesach.

- Ale skąd on miałby się dowiedzieć, że powiedziałam o wszystkim moim rodzicom?

- Mam uwierzyć, że twój ojciec do dowiedzieniu się, że jego córka została porwana zgodziłby się milczeć? - spojrzał na mnie jak na wariatkę. - Od razu poszedłby na policję.

- W takim razie na pewno muszę okłamywać własną rodzinę? - wychrypiałam.

- Wygląda na to, że nie będziesz miała wyboru. - odparł bez żadnych emocji z swoim głosie.



Po kolei otwierałam wszystkie szuflady w komodzie, dokładnie przeczesywałam dno każdej z nich, jednak nigdzie nie było tego, czego szukałam. Przesunęłam ręką rządek notesów i pojedynczych kartek, tam także nic nie było. Już po kilku minutach szukania zaczynałam się niecierpliwić, jednakże nie zaprzestałam poszukiwań.

Zaczęłam gryźć wnętrze policzka, zastanawiając się, czy jest jeszcze jakieś miejsce, które ominęłam. Wydawało mi się, że po raz setny sprawdzałam w tych samych szufladach i na półkach. Gdzie jeszcze mogłabym szukać? Może jestem ślepa i w tym problem.

- Gdzie one są? - jęknęłam zrezygnowana, nie przestając przeszukiwać całą komodę. W końcu muszą się znaleźć. Przecież nie wyparowały w powietrze. Naprawdę zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście mój wzrok mnie nie zawodził. Mogłam przysiąc, że widziałam, jak Justin wkłada klucze do którejś z szuflad. Zawsze je tam odkładał. Sprawdziłam kolejny raz, ale nic z tego.

Udałam się do przedpokoju, gdzie Justin zostawił wczoraj swoją kurtkę. Włożyłam obie ręce do jednej i drugiej kieszeni. Przewróciłam oczami, nie czując pod palcami zupełnie nic oprócz opakowania po gumach do żucia.

- Tego szukałaś? - skrzywiłam się, słysząc zaspany głos Justina. Stojąc dosłownie kilka centymetrów mną, wyciągnął mi przed oczami kluczyki od auta. Mogłam się spodziewać, że będzie je trzymał przy sobie. To mężczyzna, a mężczyźni pilnują swoich samochodów, jak własnych dzieci.

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz