Rozdział 6 |cz.2|

1.5K 96 7
                                    

*POV Justin*

Pojawienie się Tiffany wraz z Johnem w moim domu, spowodowało ożywienie całej panującej atmosfery. Ariana podekscytowana poznaniem właśnie tej dwójki przez dłuższą część wieczoru męczyła ciężarną pytaniami głównie dotyczącymi dziecka, które ma przyjść na świat. Natomiast ja z Johnem siedzieliśmy na kanapie obok i śmialiśmy się, popijając piwo.

- Nigdy nie opowiadałeś mi o szczegółach waszego związku. - John szturchnął mnie łokciem, poruszając zabawnie brwią. - Jakim cudem zacząłeś kręcić z laską, której miałeś pilnować, żeby nie zrobili jej krzywdy? Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić, biorąc pod uwagę od czego to wszystko się zaczęło.

- Stary, ta historia jest trochę bardziej pokręcona, niż może ci się wydawać. - przewróciłem oczami, unosząc kącik ust ku górze. - Sam się tego nie spodziewałem. - popatrzyłem na śmiejącą się Arianę, która zmarszczyła nos, strzepując z twarzy pojedyncze kosmyki włosów.

- No ale wiesz - wskazał na mnie ręką, po czym spojrzał na dziewczynę zajętą zagadywaniem Tiffany. - Nie opowiadałeś mi praktycznie nic. Właściwie mniej gadamy od kiedy zacząłeś nią zajmować. Odszedłeś też wtedy z gangu Jamesa. Czy mam rozumieć, że także w twoim przypadku kobieta jest powodem, dla którego chcesz zacząć od nowa?

- Nie do końca, ale jeśli tak chcesz to ująć, to czemu nie. - popatrzyłem na niego porozumiewawczo, co właściwie oznaczało 'pogadamy później'.

W prawdzie w moich planach było coś takiego, jak 'zaczęcie od nowa', ale przez ostatnie miesiące sprawa się skomplikowała. Już nie tylko Ariana była przeze mnie okłamywana. John także nie wiedział o tym, że wróciłem do dawnej pracy. Nie chciałem jednak zbyt wiele przed nim ukrywać. Mój przyjaciel zaczynał w takim samym środowisku, był wtajemniczony w wiele spraw dotyczących samego Jamesa. Sam także dla niego pracował. Nie miałem żadnych powodów, by mieć przed nim jakiekolwiek tajemnice.

- Chyba w pewnym momencie zapomniałem jakie było moje zadanie. Przestałem traktować to jako pracę. Poczułem się, jakbym chciał to robić. - nie kontrolowałem potoku słów z moich ust. - Cholera, ona zawróciła mi w głowie.

- Okey, zaczynasz gadać jak jakaś panienka. - odłożył pustą butelkę na stolik. - Nie poznaję cię, Bieber. To chyba znak, że pora napić się czegoś mocniejszego.

- Ty możesz być zakochany, a ja nie? - zakpiłem także odstawiając butelkę po alkoholu. Zaśmiałem się pod nosem, rozkładając ramiona na oparciu sofy.

- Wy to co innego. - stwierdził mój przyjaciel, uśmiechając się pod nosem. - Wyobrażam sobie, jak bardzo przesłodzoną parą musicie być. - jego śmiech rozbrzmiał w pomieszczeniu.

- Dobra, skończ z tym tematem. - podniosłem się z kanapy. - Mówiłeś coś o tym, by napić się czegoś mocniejszego. Rozumiem, że stawiasz drinka.

- Jeśli tylko tak uda mi się ciebie stąd wyrwać, to tak. - westchnął.

- Wy gdzieś się wybieracie? - Tiffany zawiesiła na nas swoje zdumione spojrzenie, odrywając się od rozmowy z Arianą.

- Idziemy się napić. - oznajmił bez ogródek John. - Chodź z nami. - ostatnie zdanie skierował w stronę Ariany, po czym zerknął na swoją żonę.

- Na mnie nie patrz. - Tiffany parsknęła śmiechem, podnosząc dłonie w obronnym geście, po czym jedną z dłoni ułożyła na swoim brzuchu.

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz