Rozdział 41

2.3K 108 5
                                    

*POV Ariana*

Rzuciłam się prosto w ramiona Justina. Przez kilka sekund stał w osłupieniu, nie poczułam uścisku jego ciepłych rąk na swoim ciele. Jednak nie puściłam go kurczowo trzymając się jego szyi. Może za bardzo zaskoczyłam go tym gestem?

Moje ręce powoli rozluźniały uścisk. Chciałam oderwać się od niego i spojrzeć na jego twarz. Jednak w ostatniej chwili zostałam brutalnie przyciągnięta do jego ciała. Ciepłe ręce ścisnęły mocno moje plecy. Schował głowę w zagłębieniu mojej szyi nie pozwalając mi się oddalić. Dopiero teraz poczułam się bezpieczna. Dopiero teraz zaznałam spokoju, na który tak długo czekałam.

Po kilku naprawdę długich chwilach przyszedł moment, kiedy oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Niesamowity kolor jego tęczówek sprawił, że moje serce podskoczyło z radości. Skupiłam się na nich bacznie go obserwując. W kącikach jego oczu pojawily się łzy, jednak nie uronił ani jednej z nich. Złapał moją twarz w dłonie analizując każdy najdrobniejszy jej szczegół.

- Już myślałem, że cię straciłem... - wychrypiał z trudem wypowiadając każde słowo. - Tak bardzo mi przykro...

- Już dobrze. - jęknęłam uspokajając go. Mogliłam się, by się teraz nie rozryczeć.

Nie byłam przyzwyczajona do widoku takiego Justina. Teraz wydawał się taki słaby i bezbronny, chociaż czuć było bijącą od niego siłę i męskość. Chociaż bardzo się cieszyłam, że wróciłam do niego, to nie chciałam widzieć go w takim stanie. Wyglądał wręcz na wyczerpanego tymi kilkoma dniami, zupełnie jak ja.

Jego dłoń zetknęła się z moim policzkiem pocierając go lekko. Oczy Justina posmutniały, gdy jego wzrok skierował się na małego siniaka na mojej twarzy. Skrzywiłam się i zepchnęłam jego rękę. W tym samym momencie odwrócił wzrok spoglądając na coś znajdującego się za mną.

Odwróciłam się i ujrzałam Stevena stojącego w drzwiach. Nieufne oczy Justina skanowały dokładnie jego twarz. Poczułam, jak cały się napiął. Doknęłam jego klatki piersiowej, by go uspokoić. Jednak on szybko złapał mój nagarstek i pociągnął za swoje plecy. Puścił moją rękę i podszedł do Stevena.

- Co ty tu robisz? James cię przysłał? - wzdrygnęłam się słysząc jego pretensjonalny i rozgniewany głos.

- On nie wie, że tu jestem. - odparł spoglądając mi w oczy. Odpowiadał na pytanie Justina, ale jednak patrzył się na mnie. - Wykorzystałem jego nieobecność i zabrałem ją stamtąd.

- To czemu tu jeszcze stoisz? - jego mięśnie cały czas były napięte. Zdziwiło mnie to, że nie dopytywał Stevena, czemu mnie zawiózł do domu. Jakby go to w ogóle nie obchodziło.

- Chcę mieć pewność, że już nic jej nie grozi. - wytłumaczył nie ruszając się z miejsca.

- Pozwól, że ja o to zadbam. - wysyczał Justin.-  I nie powinno cię to obchodzić.

- Proszę was. - przerwałam tą bezsensowną wymianę zdań. - Uspokójcie się. - wyminęłam Justina i stanęłam na przeciwko lekko poirytowanego Stevena. - Dziękuję ci za pomoc, ale sądzę, że powinieneś już iść. - trochę głupio się czułam każąc mu wyjść, ale widząc, że raczej nie dogada się z Justinem, nie miałam innego wyjścia.

- W porządku. - wydukał pod nosem i po prostu wyszedł.

Justin natychmistowo zatrzasnął za nim drzwi i rozchylił ramiona przyciągając mnie do siebie.

- Tak bardzo za tobą tęskniłem. - wyszeptał w moje włosy pieszcząc ręką moją szyję. - Cholernie się martwiłem.

- Już wszystko jest w porządku. - złapałam jego twarz w dłonie, odsunęłam od siebie, by złapać z nim kotakt wzrokowy. - Jestem tutaj.

Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz