Rozdział 33

2.5K 110 11
                                    

*POV Alex*

- Wiem, że sytuacja nie jest ciekawa, ale ja nie mam innego wyjścia. - chodziłem w kółko po ciasnym pomieszczeniu łapiąc łapczywie powietrze.

- Przestań pierdolić, bo już nie mogę cię słuchać. - Justin wysyczał z nienawistnym tonem.

- Nie zamierzasz podziękować mi za przysługę?

- Słucham? - Za co mam ci do jasnej cholery dziękować? - warknął. Chyba gość się za bardzo denerwował. Kiedyś nie był taki, potrafił wyluzować. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo się zmienił. - Za to, że chociaż raz zachowałeś się z miarę w porządku? Za to, że zachowałeś jakieś resztki przyzwoitości, których ostatnio ci trochę zabrakło? - jego zdyszany głos dał o sobie znać. - Doskonale wiesz, że Ariana ci nie wybaczy, kiedy dowie się, co robisz, więc módl się, żeby skończyło się to dla ciebie jak najbardziej korzystnie, chociaż mogę ci obiecać, że tak się nie stanie. - nie dał mi szansy cokolwiek odpowiedzieć, ponieważ od razu się rozłączył. Nie żebym dał radę po tym wszystko coś z siebie wykrztusić.

W korytarzu rozległ się odgłos ciężkich kroków i w progu ciemnego pomieszczenia stanął James we własnej osobie. Zmierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem, po czym kierował je na komórkę w mojej dłoni. Uniósł pytająco brwi, wskazując na telefon.

- Z kim rozmawiałeś? - skrzyżował ramiona na piersi. Jeśli słyszał choć część tej rozmowy to już po mnie.

- To nie jest twoja sprawa. - burknąłem pod nosem czując narastające zdenerwowanie. Nie, on nie mógł słyszeć. Na pewno.

- Owszem, moja. - poprawił mankiety swojej koszuli i ponownie na mnie spojrzał. - Więc udzielisz mi w końcu odpowiedzi, czy zaczniemy inaczej rozmawiać?

Tego właśnie między innymi nie lubiłem w tym facecie. Był pewny siebie i swoich zamiarów, więc jeśli mu nie powiem to skończę raczej marnie. Tyle, że nie mogłem mu powiedzieć. I to był właśnie problem.

- Słuchaj, to był tylko znajomy, ok? - westchnąłem, udając irytację, jakby ta rozmowa telefoniczna naprawdę nie była istotna, a on niepotrzebnie się wtrącał. - Zadzwoniłem do niego, bo dawno się do siebie nie odzywaliśmy. To wszystko. Rozmowa dotyczyła mojego życia prywatnego, a nie miała nic wspólnego...z tobą i twoimi sprawami. - dodałem nie starając się ukryć obrzydzenia jego osobą. Ja naprawdę nie lubiłem tego gościa, mimo tego, co dla niego robiłem.

On jedynie uśmiechnął się szyderczo, robiąc kilka kroków po pokoju. Jego idealnie wylakierowane buty głośno stąpały po zimnej podłodze.

- Coś ci powiem dzieciaku. - odchrząknął. - Jeśli masz przede mną jakieś tajemnice to chyba nie muszę ci powtarzać, że prędzej czy później się o tym dowiem. - słysząc jego ton miałem nieprzyjemne ciarki. - Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że coś kręcisz. - wskazał na mnie ostrzegawczo palcem i tym swoim codziennym wyrazem twarzy, jakbym był kolejną osobą dzisiaj, której musiał grozić. - Jeśli okaże się to prawdą, to jeszcze wrócimy do tematu, tylko że załatwimy to trochę inaczej. Rozumiesz mnie?

Przełknąłem nerwowo ślinę. Było blisko. Bardzo blisko.

- Tak. - odpowiedziałem krótko, a zarazem pewnie.

Poklepał mnie po ramieniu z lekkim uśmiechem. Po krótkiej pauzie znowu się odezwał.

- Zaraz pojedziesz z Simonem i Danielem. Czeka was robota tej nocy. - cofnął się gotowy, by odejść.

- Nie mogę. - spojrzałem na zegarek i otworzyłem szeroko oczy. - Wiesz, która godzina? Już prawie pierwsza w nocy.

- Wiesz, ile stracisz, jeśli mnie nie posłuchasz? Mogę ci zagwarantować, że nie mało.



Safe PointOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz