Księga Pierwsza: Rewolucja- Rozdział 5 "Misja Ursa"

78 5 27
                                    

Dochodziła godzina zbiórki.

Aang wraz z Katarą i Sokką czekali już na Zuko, który jeszcze nie przybył do sali tronowej.

Podczas tego pięciogodzinnego czasu dla siebie każdy próbował zająć się jakimiś swoimi sprawami.

Aang medytował w małej kapliczce, która znajdowała się w Królewskich Ogrodach obok stawu, w którym pływały kaczko żółwie.

Dzięki temu łączył się ze wszechświatem i odblokowywał swoje czakry. Nadal jednak nie był wstanie otworzyć tej ostatniej dzięki, której mógłby kontrolować stan avatara.

Potrzebował jeszcze wiele czasu, aby to wszystko sobie poukładać.

Katara poszła na miasto, aby kupić różnorakie rzeczy, które się jej spodobały. Ktoś niemiły jak jej brat powiedziałby, że poszła wydać jego pieniądze...mniejsza oto.

Sokka jak na prawdziwego wojownika przystało nie robił nic. Leżał na swoim łóżku bawiąc się bumerangiem i patrząc na Momo, który sobie smacznie spał.

Lemur od zakończenia wojny non stop towarzyszy im w różnych podróżach. Czasami zrobi jakiś wybryk, a czasami jest spokojny nawet za bardzo jak na to zwierze.

Kiedy nadeszła godzina zbiórki Władca Ognia wszedł do sali.

-Już jesteście?- widok jego przyjaciół którzy wcześniej byli od niego trochę go zdziwił.

-Tak. Czekamy tu na ciebie już od dziesięciu minut.- wyrzekł Sokka.

-No to skoro jesteście to chodźcie za mną. Zaprowadzę was do miejsca gdzie przebywa moja siostra.

Tak oto nasz czwórka ruszyła do Królewskiego Szpitala Psychiatrycznego, który znajdował się za pałacem oraz wszelkimi zabudowaniami miejskimi tak, aby nikt nie mieszkał koło takiego miejsca.

Droga do niego trwała z piętnaście minut.

Na sam początek naszych przyjaciół przywitała potężna brama zrobiona z metalu, która miała zapobiegać ucieczkom nawet tym najpotężniejszym magom osadzonym w tym miejscu.

-Chodźcie za mną. Nawet nie chcecie wiedzieć jacy tu ludzie przebywają.- ostrzegł ich Zuko, który już na wylot zna to miejsce.

Wszyscy posłusznie wykonali jego polecenie.

Ściany budynku były całe białe. Brak było jakichkolwiek okien, a jeśli były to na tyle małe, że jedynie mały promyk Słońca przez nie przelatywał.

Przyjaciele przechodzili obok cel gdzie zasiadali inni przetrzymywani.

Wyglądali na pierwszy rzut oka normalnie, lecz wszystko to było pozorem.

Niektórzy na widok gości albo wpadali w gniew próbując ich zaatakować, albo w wielką histerię i panikę. Jeden z pacjentów udawał nawet martwego.

Reakcje naszej trójki, która pierwszy raz była w takim miejscu były przeróżne: od zdziwienia poprzez strach aż na współczuciu kończąc.

Niektórzy mieli niestety mniej szczęścia od nich.

-To tutaj.- powiedział w pewnym momencie Władca Ognia.

Strażnicy na jego widok otworzyli cele i dali wszystkim po kolei wejść.

-Ach...kogo ja widzę.- to były pierwsze słowa Azuli, które wypowiedziała w kierunku nadchodzącej czwórki. Była zawinięta w kaftan bezpieczeństwa, aby nie mogła strzelać błyskawicami. Jej twarz była blada, a pod oczami widać było podkowy. Włosy były w wielkim nieładzie.- Mój braciszek przyprowadził swoich przyjaciół. Kogo mu tu mamy? Avatar na którego polował, dziewuchę z Plemienia Wody oraz tego marnego wojownika.

Avatar: Legenda Aanga- OdrodzenieМесто, где живут истории. Откройте их для себя