- Nie narzekam na towarzystwo twojej mamy. Jest taka kochana.

- Czyli mam rozumieć, że to moje towarzystwo ci nie odpowiada. - oburzył się w zabawny sposób. Nasza dwójka wybuchła niepohamowanym śmiechem.

- Panie Jeon. Proszę dać mi chwilę. Z największą przyjemnością oddam się dzisiaj w pańskie ręce. - próbowałam zachować powagę.

- Oooo. Ta postawa mi się podoba. - podniósł się z łóżka i skierował się w stronę wyjścia. - Masz tyle czasu ile potrzebujesz. Nie śpiesz się. - rzucił wychodząc i zamykając za sobą ciężkie drzwi.

𖥸

Dzień z Junghyunem już na zawsze zapadnie głęboko w mej pamięci. Dzięki cudownej pogodzie był w stanie oprowadzić mnie po Busan. Słońce świeciło nie tak ostro jak w poprzednich dniach. Muskało w przyjemny sposób skórę. Busan to naprawdę ogromne, kolorowe i różnorodne miasto. Naszą wycieczkę zaczęliśmy od ich szkoły. To niesamowite przeżycie, móc zobaczyć gdzie mały Jungkook zaczął swoją edukację... Gdzie zaczął odkrywać siebie... Z każdym miejscem, które odwiedziliśmy łączyła się jakaś historia dotycząca ich rodziny. To wspaniałe.  Dzięki Jung-hyunowi poczułam się jeszcze ważniejsza. Poczułam się jak członek rodziny Jeon... Westchnęłam głośno.

- O czym tak intensywnie myślisz? - usłyszałam głos starszego z braci. Spojrzałam na pomarańczowe słońce chowające się za błyszczącą taflą wody. Plaża w Busan... Choć to nie jest dokładnie to samo miejsce, to właśnie w tej okolicy zaczęliśmy z Jungkookiem pisać nowy rozdział. Daliśmy życie istotce, która rosła spokojnie pod moim sercem. Busan.... Czuję się tu tak spokojnie.... Dosłownie jakbym była w domu...

- Cudownie było tu wrócić. Dziękuję ci za czas, który mi poświęciłeś. - zerknęłam na niego - Tyle nowych rzeczy dowiedziałam się o waszej rodzinie. Czuję się naprawdę bliżej was. - uśmiechnęłam się szeroko. Kąciki ust Jung-hyuna uniosły się lekko ku górze.

- Już dawno każdy z nas traktuje cię jak członka rodziny. - powiedział. Położył się na kocu i spojrzał w ciemniejące niebo. - Chcę byś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nieważne co. Wystarczy jeden twój telefon, jedno twoje słowo, a rzucam wszystko, by być wtedy gdy tego potrzebujesz. - spojrzałam na niego zaskoczona. Nawet nie wiem co powiedzieć... Skąd to nagle wyznanie? - Po prostu chcę byś to wiedziała. - odpowiedział na moje nieme pytanie. Wyglądał na zamyślonego. Co takie ciekawego widzi przed sobą?

- Dziewczyna, która skradnie Twoje serce będzie szczęściarą. - powiedziałam i położyłam się na kocu obok niego, również spoglądając z zaciekawieniem w niebo.

- Nigdy nie będzie mi dane pokazać jej mojej najlepszej strony.

- Dlaczego tak mówisz? - zapytałam.

- Wiesz? Spotkałem taką jedną dziewczynę. - zaśmiał się pod nosem. - Myślę, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Lecz ona nigdy jej nie odwzajemni, ponieważ kocha innego. - jego głos się załamał. - Przynajmniej wiem, że jest w dobrych rękach.

- Brzmi strasznie smutno... Czemu o nią nie zawalczyłeś? - zapytałam. Jung-hyun przykręcił głowę w moją stronę. Nasze oczy się spotkały.

- Choćbym poruszył niebo i ziemię ona i tak by mnie nie zauważyła. Jest jej pisany ktoś inny.

- Wierzę jednak, że pewnego dnia pojawi się jakaś dziewczyna, która ponownie skradnie Twoje serce, a wtedy uczucie do tamtej będzie niczym w porównaniu do tego jak mocno pokochasz nową osobę. - powiedziałam.

- A ty wiedziałaś? Wiedziałaś, że to Jungkook? - zapadła między nami cisza. - Opowiadałaś mi o tym, ale jeszcze wtedy nie wiedziałem, że mowa o moim bracie. Ciekawi mnie to. - spojrzał na mnie wyczekująco.

- Moje serce od razu wiedziało...- uśmiechnął się do mnie i spojrzał na powrót w niebo.

Leżeliśmy w ten sposób przez jakiś czas w milczeniu spoglądając na pojawiające się na niebie gwiazdy. W moich uszach rozbrzmiewała jedna z najpiękniejszych symfonii. Fale odbijające się o brzeg... Jung-hyun jest człowiekiem, który naprawdę zasługuje na szczęście. Zetknęłam na niego ukratkiem. Patrzył jak zahionotyzowany w niebo, głęboko o czymś rozmyślając. Do głowy przyszła mi dziwna myśl. Co by było gdybym wtedy w Londynie go dogoniła, a nie upadła na jego brata? Powinnam się wstydzić za takie myśli... Ale... Dlaczego przyszły do mnie akurat w takim momencie....?

𖥸

POV Jung-hyun:

Spoglądałem na śliczną dziewczynę krzątającą się po kuchni. Ten widok wydawał się być tak naturalny... Mógłbym się do tego przyzywczaić... Zawsze marzyłem o założeniu swojej rodziny. Często wyobrażałem sobie jak będzie wyglądać moje życie gdy będę wracał do domu po ciężkim dniu w pracy. Ano właśnie tak.... Moja ukochana wita mnie z uśmiechem i przygotowuje dla mnie pyszny posiłek. Tak zwyczajne i przyziemne marzenie. Taaak.... Chciałabym, by ktoś zawsze czekał na mnie w domu. Bym wiedział, że mam do kogo wracać. A jej uśmiech wynagrodziłby mi cały trud dnia... Ahhh... Pobyt Hope w naszym domu powoli zaczyna dobiegać końca. Nie mam pojęcia kiedy ten czas upłynął. Stworzyłem wiele pięknych wspomnień, których będę się w przyszłości kurczowo trzymać. Bo w końcu co innego mi pozostało? Może kiedyś obraz z mojej wyobraźni urzeczywistni się, ale nigdy tą kobietą nie będzie ona...

- Synu. - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej mamy. Przeniosłem swój wzrok z Hope właśnie na nią.

- Tak? - zapytałem.

- Nie rób tego. - powiedziała cicho. Na jej czole pojawiły się zmarszczki. Spojrzałem na nią zdezorientowany.

- Chyba nie rozumiem. - odpowiedziałem krótko

- Jestem twoją matką. Widzę jak na nią patrzysz. Przez kilka ostatnich dni uważnie Ci się przyglądałam. - serce podskoczyło mi do gardła. Jej słowa sprawiły, że niespokojnie zadrżałem. - Proszę Cię .... nie rób tego... - westchnąłem głęboko.

- Jakbym miał cokolwiek do powiedzenia... - przeniosłem swój wzrok z powrotem na Hope.

- To ty będziesz cierpiał... - usłyszałem pełen troski głos.

- Gdybym tylko wiedział, że to ukochana mojego brata...

- Pokochałeś ją już wtedy... w Londynie? Pamiętam jak opowiadaliście o waszym pierwszym spotkaniu. - nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy...

- To nieistotne. - zdołałem jedynie z siebie wydukać.

- Nie mów tak. Jesteś moim synem...

- Poradzę sobie. Najważniejsze jest ich szczęście. - odpowiedziałem szczerze.

- Coś mi się wydaje, że będą niedługo niesamowicie szczęśliwi. - rzekła.

- Co masz na myśli? - zapytałem zaciekawiony.

-Nie pytałam i Hope także mi nic nie powiedziała, ale jej aura.... Jest inna.  W dodatku jej biust i brzuszek się trochę zaokrąglił... - urwała i spanikowana spojrzała na mnie.

- Chyba nie twierdzisz, że jest w ciąży?- zapytałem szeptem. Mama po chwili zawahania kiwnęła twierdząco głową.

- Od razu zauważyłam, choć to ledwo widoczna zmiana. No i co najważniejsze... odmówiła lampki wina, a teściowej przecież się nie odmawia. - zaczęła chichotać. Wstała i usiadła na sofie obok mnie. Objęła mnie czule i poklepała po ramieniu. - Wiem, że nie jest Ci łatwo i na pewno jej widok sprawia Ci ogromną trudność, ale zobaczysz.... Pokochasz kogoś równie mocno. Przykro mi, że Ciebie musiało to spotkać. - złapała moją zimną dłoń i nie powiedziała już nic więcej. Przed bystrym okiem mojej mamy nic się nie ukryje...

Jest mi lżej czy ciężej? Jest ktoś kto wie o moich uczuciach do tej dziewczyny. Czy nie powinno mi ulżyć? Jestem szczęśliwy czy zrozpaczony? Chce mi się płakać czy skakać za szczęścia? W końcu mój brat jest szczęśliwy. Hope jest prawdziwie szczęśliwa.... Emocje zaczęły mnie coraz bardziej przytłaczać. Jeśli moja mama ma rację...., jeśli naprawdę nasza rodzina się powiększy to co z osobą odpowiedzialną za pogróżki? Kim ona jest? Nie będą bezpieczni dopóki gdzieś na nich czyha... Muszę się tym zająć....

𖥸

You're My Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz