Rozdział LXXVI

834 61 58
                                    

Pozdrawiam wszystkich dyskutujących w komentarzach. To jest super. A teraz bez dalszych wstępów zapraszam do czytania.

   ***Rey
   Podparła głowę ręką, było jej na przemian gorąco i zimno. Coraz trudniej było jej się skupić na czytanym tekście, litery jej się mieszały, tworząc dziwną plątaninę, słowa nie docierały do niej, nie rozumiała tego, co czytała. Stłumiła narastający w piersi kaszel, odnosiła wrażenie, jakby przebiegła maraton, ciągle brakowało jej powietrza. Walczyła z obezwładniającą słabością, potrzebowała przerwy, choćby krótkiej drzemki, ale wiedziała, że wtedy nie wyrobi się z materiałem. Przyciskając rękę do ust, rozkaszlała się, krzywiąc się z bólu.
   Zmusiła się do wstania, coś, co od kilku dni brała za zwyczajne przemęczenie, zmieniło się, coś było z nią nie w porządku. Chwyciła się krzesła, aby nie stracić równowagi, czekała, aż czarne plamy ustąpią z jej pola widzenia. Przełknęła ślinę, musiała iść do Mistrza, wiedziała, że był obok, ale jednocześnie nie chciała mu przeszkadzać. Miała świadomość, że miał tego dnia dużo obowiązków, inaczej nie przesunąłby dzisiejszej lekcji. Zawahała się, to nie było nic aż tak poważnego.
   Zmieniła zdanie, gdy duszący kaszel zgiął ją w pół, przez kilkanaście sekund walczyła o odzyskanie oddechu. Potrzebowała pomocy, jej apteczka była dosłownie wypatroszona z leków. Nie chciała być słaba, była wściekła na siebie i swój organizm.
   Ostrożnie zbliżyła się do drzwi oddzielających ją od Kylo, zamknęła oczy i wsłuchała się w Moc, musiała się upewnić, że był sam. Skrzywiła się, czując narastający ból w skroniach i zawroty głowy, nie wynurzała się z prądów Ciemnej Strony, musiała mieć całkowitą pewność.
   Na szczęście nikogo poza nim nie było wewnątrz, chociaż nie mogła wykluczyć, że rozmawiał z kimś przez holonet, jednak wiedziała, że te drzwi były poza zasięgiem kamery, nie wpuściłby jej, gdyby było to coś ważnego.
   Uniosła dłoń i zapukała. Dźwięk zdawał jej się boleśnie głośny, na szczęście drzwi się otworzyły.
   ‒ Wejdź Rey, co się dzieje? Jestem zajęty.
   Jego twardy głos przyprawił ją o ciarki, chciała się cofnąć, ale jej Mistrz znał ją aż za dobrze i zatrzasnął za nią drzwi. Poczuła na sobie jego badawcze spojrzenie, jego wzrok nieco złagodniał.
   ‒ Słabo mi Mistrzu ‒ wyszeptała z trudem.
   Zrobiła kilka kroków w jego kierunku, poczuła, jak jej nogi drżą, ledwo była w stanie się utrzymać.
   Ren wstał zza biurka i podszedł do niej, miała szczęście, że był obok, gdy nogi się pod nią ugięły. Przytrzymał ją i dotknął jej czoła. Zamknęła oczy, kręciło jej się w głowie.
   ‒ Jesteś rozpalona ‒ mruknął ‒ nie wyglądasz dobrze.
   Robiła się coraz cięższa.
   ‒ Otwórz oczy Rey.
   Powiedział stanowczo, z trudem zmusiła się, aby podnieść powieki, zamrugała kilkukrotnie, ale wszystko wydawało się rozmazane.

   ***Kylo
   Nie znosił, kiedy mu przerywano. Z trudem zapanował nad sobą, aby nie naskoczyć na Rey, nie zdarzyło się, aby przyszła bez naprawdę wyraźnego powodu. Zmartwił się, widząc ją, miała rumieńce i cała jej postawa wskazywała, że się źle czuła.
   Podszedł do niej, w ostatniej chwil ratując przed upadkiem. Dotknął jej czoła, miała wysoką gorączkę i dreszcze. Zaniepokoił się, było z nią źle i ledwo kontaktowała. Przeniósł ją do jej kajuty i położył na łóżku. Musiał wezwać medyków, sam nie potrafił jej pomóc, nie wiedział, co doprowadziło ją do takiego stanu.
   ‒ Coś cię boli?
   Wyczuwał od niej cierpienie, nigdy nie była w stanie go przed nim ukryć, ale chciał ją jakoś zająć, aby nie zasnęła. Pogładził ją po prawej ręce. Syknęła przez zaciśnięte zęby.
   ‒ Rey?
   Nie czekając na jej reakcję, podwinął rękaw, skóra wokół zranienia była lekko zaróżowiona, ale gdy ponownie jej tam dotknął, wyrwała mu rękę.
   Chwycił ją i przytrzymał.
   ‒ Spokojnie ‒ mruknął.
   Ciągle się zastanawiał, podejrzewał, co mogło się wydarzyć, rana była głęboka i jej krew mogła mieć kontakt z występującym na Umbarze pasożytem. Nie była to przyjemna sprawa, mogła doprowadzić nawet do śmierci. Organizm Rey był silny, nawet bez większego doświadczenia Moc wzmacniała jej ciało, ale jeżeli się nie mylił to i tak potrzebowała pomocy. Za kilka lat nie zauważyłaby nawet, że coś zaatakowało jej organizm, jednak na razie...
   Pogładził ją po włosach, dziewczyna rozkaszlała się.
   ‒ Przepraszam ‒ wychrypiała ‒ znowu jestem słaba.
   Zatrzęsła się, pogładził ją w uspokajającym geście. Była gorąca, jej skóra zdawała się parzyć. Patrzyła na niego spod półprzymkniętych powiek, miała rozchylone usta, wyczuwał, że każdy oddech sprawiał jej ból.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now