Rozdział LXXI

1.2K 62 44
                                    

Na wstępie chciałabym przeprosić, że tak długo nie było rozdziału, jednak miałam sporo spraw prywatnych i zwyczajnie nie mogłam usiąść do pisania. Z tego powodu, że jeszcze nie wszystko rozwiązałam, częstotliwość rozdziałów raczej spadnie, mam nadzieję, że nie na długo.

   ***Rey
   Dopiero gdy odłożyła swój płaszcz na łóżko, uświadomiła sobie, że popełniła błąd. Kylo by jej nie skrzywdził, dopilnowałby, aby nie powstał żaden trwały uraz, tak jak wtedy, gdy ją oślepił. Ból nie był, aż tak wielką ceną za bezpieczeństwo, a ona nie miała najmniejszego pojęcia, jak złamać sobie rękę. Przez to mogła się trwale skrzywdzić. Zgubiła ją duma i chęć udowodnienia Kylo, że jest silna, samodzielna...
   Podwinęła prawy rękaw bluzki, zacisnęła pięść, a potem rozprostowała po kolei palce. Przekręciła nadgarstek, podziwiając pracę mięśni, wiedziała, że wkrótce zostanie jej to odebrane, nie na zawsze, ale na pewno na długo. Istniały sposoby, aby spowolnić zrastanie się kości, a nawet jeśli nie, to i tak musiało to potrwać. Ren nie kazałby jej złamać ręki, gdyby chciał później zezwolić na przyspieszoną terapię, to jedno nie ulegało wątpliwości.
   Zaczęła przechadzać się po pokoju, teraz nie mogła zmienić zdania, była skazana na siebie. Przez moment rozważała skorzystanie z Mocy, ale szybko odrzuciła od siebie tę myśl. Nie wiedziałaby jak się za to zabrać, a eksperymentowanie na własnym ciele było ostatnim, czego potrzebowała. Nie... Tu musiała posłużyć się prostą siłą fizyczną, a nie czymś wymyślnym.
   Spojrzała na stół, na jego krawędź. W głowie zaświtała jej pewna myśl. Czyżby rozwiązanie było, aż takie proste? Oparła rękę w taki sposób, aby większa część przedramienia wystawała poza krawędź i nacisnęła lewą dłonią. Mimo że sprawiła sobie w ten sposób ból, nie zdołała złamać kości. Nie była w stanie utrzymać przyciśniętej ręki do stołu, musiała znaleźć inny sposób.
   Przymknęła oczy, nie wiedziała, co ma zrobić. Nie sądziła, że będzie to takie trudne. Szukała rozwiązania, jeszcze miała czas, ale i on się kurczył. Nie wiedziała, co się stanie, gdy się jej skończy. Zapewne kara byłaby dotkliwa, ale może to było właściwe wyjście? Poczekać, tak aby to Kylo rozwiązał jej problem. Nie... Było to złe wyjście, była istotna różnica pomiędzy poniesieniem porażki a poddaniem się. Kara za tę pierwszą byłaby surowa i dotkliwa, jednak za zaprzestanie walki zapłaciłaby znacznie wyższą cenę. Musiała próbować do samego końca.

   Weszła do łazienki i otworzyła szafkę pod zlewem, jednak nie po to, aby coś z niej wyjąć. Wpadła na pewien pomysł i musiała go sprawdzić. Westchnęła cicho i wsadziła rękę między drzwiczki, a krawędź. Zamknęła oczy i z całej siły zatrzasnęła szafkę, jęknęła cicho, ale jeszcze trzykrotnie ponowiła swoje działanie. Zaciskała zęby, aby nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
   Wyjęła mocno obolałą rękę, jednak jedynym efektem były siniaki i potężne obicie kości. Stłumiła swój ból, nie mogła się teraz nad sobą rozczulać, naprawdę musiała zacząć się śpieszyć. Zmusiła się do spokojnego oddechu, była już zmęczona, ale nie mogła sobie pozwolić na odpoczynek.
   Ponownie zaczęła chodzić po pokoju, zaczęła odczuwać stres, nie miała pojęcia, jak to zrobić, a ból poobijanej ręki nie ułatwiał jej myślenia. Powinna się skupić na cierpieniu, pozwolić, aby wzmocniło ją, ale musiałaby się na tym skoncentrować. Z każdą kolejną porażką coraz bardziej żałowała podjętej decyzji, powinna wtedy schować swoją dumę do kieszeni. Teraz musiała ponieść konsekwencje swojego wyboru i wymyślić, jak złamać rękę.
   Zaczynała być zdesperowana, strach powoli wkradał się do jej umysłu, ta bezradność była przytłaczająca. Patrzyła na swoją rękę, obracała ją, szukając inspiracji. Zrezygnowana uklęknęła na ziemi i zamknęła oczy. Czuła się zgubiona, przytłoczona, nie chciała tego przyznać, ale potrzebowała pomocy.

   Otworzyła oczy, może jednak mogła użyć Mocy? Ale nie wpływając na siebie, tego nie odważyłaby się zrobić. Jednak mogła wpłynąć na otoczenie...
   Rozejrzała się po pokoju, mogła spuścić na swoją rękę coś ciężkiego. W jej kajucie nie było wielu rzeczy, ale w oczy rzuciło jej się biurko. Ten mebel nie był przymocowany na stałe, co więcej był wykonany z durastali. Przygryzła wargę, było to dość ryzykowne, ale nie miała alternatywy.
   ‒ Wszystko albo nic ‒ wyszeptała.
   Westchnęła ciężko i położyła się na ziemi, nie mogła powiedzieć, że się nie boi. Serce jej przyspieszyło, ale podjęła decyzję. Zaczerpnęła z Mocy i uniosła mebel. Pot wystąpił na jej czoło, coraz lepiej posługiwała się Mocą, ale poruszanie większych przedmiotów wymagało od niej sporej koncentracji.
   Ostrożnie wsunęła rękę i zamknęła oczy, spuszczając biurko na kończynę. Nie zdołała stłumić krzyku, ból rozszedł się po jej ręce, promieniując aż do kręgosłupa. Sapnęła cicho i zmusiła się do tego, aby unieść mebel i wydostać się spod niego.
   Ruszyła ręką, aby ją wyjąć, jednak wtedy ponownie przeszył ją ból. Jęknęła, dekoncentracja spowodowała, że upuściła biurko. Z jej gardła ponownie wydostał się krzyk, ponowne uderzenie zamroczyło ją, w oczach jej pociemniało. Oddychała ciężko, ból nie był tak silny, jak w czasie tortur, ale na tyle potężny, żeby ją oszołomić. Po jej policzkach spłynęły łzy, nie była w stanie unieść biurka i się spod niego wydostać. Przez moment leżała, zbierając siły. Prawdopodobnie był to błąd, powinna usiłować jak najszybciej się wydostać, ale sparaliżowała ją perspektywa dekoncentracji i ponownego upuszczenia mebla na swoją rękę.
   Po dłuższej chwili zebrała się i zaczerpnęła z potężnego bólu, sprawiła, że wzmocnił jej potęgę. Zamknęła oczy, tu nie było miejsca na błąd, wszystko musiało się udać. Powoli uniosła przeszkodę i jeszcze wolniej wysunęła spod niej kończynę. Ruch sprawiał jej jeszcze większe cierpienie, ale tym razem była na to przygotowana. Udało jej się wydostać. Początkowo chciała delikatnie opuścić mebel, jednak nie zdołała utrzymać go wystarczająco długo, z hukiem opadł na podłogę.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now