Rozdział LXXX

831 54 53
                                    


   ***Rey
   Podniosła się gwałtownie, jej serce biło szybko, a oddech był urywany. Rozejrzała się, początkowo nie rozpoznała miejsca, ale później do jej umysłu dotarło gdzie była. Pogrążony w półmroku mały, zagracony pokój został wynajęty przez Kylo, aby nie wracać codziennie na statek, zbyt częste powroty na powierzchnie mogły niepotrzebnie zwrócić na nich uwagę. Nie do końca wiedziała, co Ren chciał osiągnąć, ale miała pewność, że pokój wynajął dla jej bezpieczeństwa. Nie była w stanie tyle wytrzymać bez snu, a Mistrz nie chciał jej zdradzić, jak w pełni wzmocnić się Mocą i zastąpić sen.
   Jej oczy poraziło jasne światło, skrzywiła się.
    ‒ Co się dzieje Rey?
    ‒ Nic, to tylko koszmar. Przepraszam, nie chciałam cię obudzić.
   Powoli się już uspokajała, obrazy rozwiewały się w jej umyśle, odchodząc w zapomnienie. Został jedynie strach i przyspieszone bicie serca.
   Poczuła, jak Kylo otulił jej ramiona kocem. Mimo że ten był zatęchły i miejscami dziurawy i tak zrobiło jej się przyjemnie.
    ‒ Dziękuję ‒ wyszeptała.
   Uświadomiła sobie, że Ren raczej nie spał, miejsce było niebezpieczne, ale nie tylko umożliwił i zachęcił ją do spania, ale wręcz kazał jej to zrobić. On musiał przez cały czas czuwać, pilnował jej bezpiecznego wypoczynku. Domyśliła się, że jej obecność spowalnia go, wiedziała, że nie potrzebował tyle snu, co ona i zapewne, gdyby nie to, że ją zabrał ze sobą, mógłby nawet nie wynajmować tego miejsca.
   Przetarła oczy, nie miało znaczenia, która była godzina, tak głęboko i tak nigdy nie docierało światło, żył tu margines marginesu, można było tu po prostu zniknąć, albo nigdy nie istnieć. Kylo miał rację, tak głęboko nie było żadnego prawa, poza prawem siły, władzę tutaj miały syndykaty przestępcze, klany. Ci, którzy tu rządzili, jeszcze coś wiedzieli o życiu wyżej i w galaktyce, ale część... Część nie wiedziała nic. A nadal byli wysoko... Nie chciała nawet myśleć o tym, co było niżej.
    ‒ Spróbuj się jeszcze nieco przespać Rey, potrzebuję cię w pełni sił.
   Objął ją ręką, oparła się o jego ramię i zamknęła oczy, głaskał ją po głowie, oddychała coraz wolniej, spokojniej.
    ‒ Połóż się ‒ powiedział cicho.
   Mruknęła niechętnie, nie chciała, aby przestawał. Mogło to być irracjonalne, wiedziała, że potrzebowała snu i czuła, jak krótko spała, ale czasem po prostu nie chciała być racjonalna.
    ‒ Rey...
   Przestał ją gładzić, otworzyła oczy i spojrzała na niego. Ruchem głowy wskazał jej łóżko. Niechętnie oderwała się od niego i ponownie położyła głowę, dopiero wtedy wrócił do przerwanej czynności.
    ‒ Czasem przypominasz mi małe kocię... Tak samo jesteś łasa na pieszczoty i skora do wpadania w kłopoty.
   Chciała zaprotestować, ale musnął wargami jej usta, uciszając ją.
    ‒ Naprawdę powinnaś wypocząć.
   Zamknęła oczy, ale sen nie nadchodził, dotyk Kylo był przyjemny, czuła się przy nim bezpiecznie.
    ‒ Oddychaj, skup się na swoim oddechu Rey.
   Przeniósł dłoń na jej szyję, nawet nie drgnęła, gdy to zrobił. Była mu całkowicie oddana i nie broniłaby się, gdyby zapragnął skręcić jej kark.
   Powoli odpływała w sen.

   ***Kylo
Dopiero gdy upewnił się, że zasnęła twardym snem, zabrał rękę. Dziewczyna nawet się nie zorientowała, że pomógł jej zasnąć, zresztą drobna sztuczka, którą zastosował, nie wprowadziłby jej w sen, gdyby nie chciała zasnąć, to jedynie przyspieszyło ten proces.
   Pogładził ją po policzku, być może nie powinien tego robić, na pewno nie mógł za często, nie było to zbyt zdrowe, ale dobrze wiedział, że tym razem potrzebowała snu. Dlatego zdecydował się na delikatne uciśnięcie jednej z tętnic na jej szyi, ułatwiało to zasypianie. Nie zamierzał zdradzić jej tego sekretu, zbyt bardzo się obawiał, że zaczęłaby tego nadużywać, co samo w sobie byłoby niebezpieczne, a gdyby jeszcze zrobiła to nieumiejętnie... Nie, zdecydowanie nie mógł jej na to pozwolić.
   Poprawił jej koc i jeszcze raz pocałował, sapnęła cicho przez sen, ale nie obudziła się. Patrzył na nią, uśmiechnął się i wrócił na fotel. Nie zamierzał sobie pozwolić nawet na płytki sen, w takich warunkach medytacja była znacznie lepsza. Wiedział, że Rey winiła się za to, że potrzebowała snu, mu jednak to nie przeszkadzało, miał świadomość, z czym wiązało się wzięcie jej na Courscant. Co prawda nie spodziewał się czegoś takiego, gdy zaczął ją szkolić, ale nie żałował tego, mimo że nie chciał ucznia, nie chciał być ograniczony, spowolniony... Jego dawne zastrzeżenia spełniły się, ale nie żałował... Rey była naprawdę wyjątkowa i czas, który jej poświęcił, nie był czasem zmarnowanym.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now