Rozdział XLVI

1.3K 73 14
                                    

Mimo trudności i problemów technicznych (awaria komputera w poniedziałek) udało się. Wreszcie mam dla was rozdział. 

***Rey
-Szybciej, ślepota nie jest usprawiedliwieniem na twoją powolność!
Powtórzyła cięcie, była pewna, że tempo było już wystarczające, że nie była w stanie poruszać się jeszcze szybciej. Oddech nieznacznie jej przyspieszył, trening trwał od dłuższego czasu i zaczynała czuć zmęczenie ciała i mięśni. Z pozorowanego ataku przeszła gładko do obrony, odskakując. Zmiana kierunku nie wytrąciła jej z równowagi, trenowała „na sucho", z pamięci przywołując kolejne wyuczone sekwencje.
-W prawo!
W połowie ruchu zmieniła kierunek ostrza, wymagało to od niej maksymalnego skupienia. Wiedziała jednak, że nie może sobie pozwolić na dokończenie cięcia; nie miała na to wystarczająco dużo czasu. Całe jej ciało było w ruchu, nie pozostawała w miejscu nawet przez chwilę, musiała być szybka i nieuchwytna, jak owad. Na jej czoło opadły kosmyki, które wyślizgnęły się z fryzury. Nie odgarniała ich, mimo że opadły jej na oczy. Była zupełnie ślepa, więc i tak nie mogły zmącić jej obrazu.
-Salto!
Posłusznie odbiła się od ziemi i wygięła swoje plecy w łuk. Wiedziała dobrze, że musi w takim momencie uważać na własne ostrz – teraz jedynie by się boleśnie poparzyła. Jednak w prawdziwej walce mogłaby przez nieuwagę poważnie się zranić, a nawet zginąć.
Wylądowała miękko na szeroko rozstawionych nogach, natychmiast unosząc miecz do obrony i parując wyimaginowane ostrze. Na granicy zmysłów wyczuła, jak jej Mistrz się porusza, był teraz za jej plecami. Nie pokazała po sobie, że to zauważyła. Nadal wykonywała kolejne sekwencje, krążąc po pomieszczeniu.
Spodziewała się ataku, dlatego bez trudu sparowała jarzące się ostrze miecza świetlnego jej Mistrza. Chciała na głos dodać, że nareszcie. Odkąd zaczęła dzisiejszy trening, nie mogła doczekać się sparingu. Pomimo tego, że doskonale wiedziała, jak zakończy się ten pojedynek. Mimo tego uwielbiała te momenty, kiedy walczyła z Kylo. Wydawało jej się, że w ten sposób zyskuje znacznie więcej, niż walcząc z powietrzem. Nawet jeżeli każda wymiana ciosów kończyła się jej porażką. Renowi udało się ją zmusić do pojedynku siłowego, tym razem była zbyt wolna. Napierał na nią, przyciskając swój miecz coraz bliżej. Z doświadczenia wiedziała, że musi uważać na boczne promienie energii – już nie raz się przekonała, że mogą boleśnie poparzyć. Wystarczył jedynie niewielki ruch nadgarstka jej Mistrza. Skupiła się na Mocy, wyczekiwała odpowiedniego momentu, aby móc uciec spod ostrza Rena. Wszystko zadziało się błyskawicznie. Specjalnie upadła na plecy, jednocześnie wyłączając swój miecz świetlny. Na krótki moment zachwiała w ten sposób równowagą Mistrza. Ta chwila wystarczyła, aby mogła się przeturlać i ponownie stanąć na nogach z zapalonym mieczem. Była zdeterminowana, chciała przedłużyć walkę jak najdłużej. Nie liczyła nawet na wygraną, ale pragnęła jednej rzeczy, która na razie była poza jej zasięgiem. Chciała choć raz trafić swojego Mistrza. Z wyjątkiem ich pojedynku na Strakilerze nigdy nie udało jej się tego dokonać.
Wzięła głęboki oddech i uniosła wyżej miecz, rzuciła się do ataku. Niestety niewielkie zachwianie Mistrza nie trwało wystarczająco długo i szybko została zepchnięta do defensywy. Cofała się, znajdowała się już blisko ściany, zastanawiała się jak uniknąć pułapki, w którą była wpędzana. Była już bardzo blisko, czuła już żar ostrza.
-Za dużo myślisz, skup się na chwili obecnej. Dopuść do głosu Moc...
Gwałtowny wstrząs okrętu cisnął ją o ziemie, miecz świetlny wypadł z jej dłoni. Okrętem targały kolejne wstrząsy. Usłyszała przenikliwy dźwięk, szybko skojarzyła go z alarmem bojowym.
Nie potrafiła powiedzieć, jak Kylo znalazł się tak szybko obok niej, w jednej chwili był kilka metrów od niej w następnej pomagał jej wstać.
-Nic ci nie jest?
-Tak, wszystko w porządku.
-Idź natychmiast do swojej kajuty. Zostań tam, chyba że otrzymasz przez komunikator inne rozkazy.
-Tak Mistrzu.

***Kylo
Dziewczyna radziła sobie coraz lepiej, bez trudu był w stanie dostrzec pierwsze oznaki zmęczenia. Nawet co bardziej uzdolnieni akolici, byli w stanie wytrzymać więcej. Jednak różnica między nimi była taka, że Rey nie wspomagała jeszcze swojego ciała Mocą. Najpierw chciał, aby wytrenowała i zbudowała mięśnie, dopiero od niedawna dawał jej wskazówki jak czerpać z energii Ciemnej Strony, by wzmocnić swoje ciało. Wielu Rycerzy Ren lekceważyło ten aspekt treningu, od samego początku karmiąc się otaczającą ich energią. Początkowo dawało to doskonałe efekty, znacznie przyspieszało naukę w posługiwaniu się mieczem świetlnym. On miał jednak czas, wolał dokładniej i lepiej wyszkolić Rey. Jeżeli bez Mocy była w stanie osiągnąć takie efekty, to gdy nauczy się wzmacniać ciało, osiągnie niewyobrażalny rezultat. Wymagało to znacznie więcej czasu i wysiłku. Jednak od dawna nie szkolił ją na zwykłego Rycerza Ren, Rey nigdy nie miała nim zostać. Jego podopieczna miała stać się jego prawą ręką i namiestnikiem, kimś znacznie więcej niż ktokolwiek w zakonie.
Nadal popełniała błędy, wraz z rosnącym zmęczeniem rosła ich intensywność. Nie powinna dopuścić do pojedynku siłowego, ale mógł ją pochwalić za to, jak z niego wybrnęła. Wykazała się sprytem i znajomością swoich mocnych stron. Niestety stanowczo zbyt łatwo dała się zagonić w miejsce, gdzie nie miała możliwości manewru. Ten błąd najczęściej popełniała, wtedy gdy zmęczenie dawało o sobie znać, a ona zbyt mocno zaczynała analizować sytuacje.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now