Rozdział XXXVI

1.4K 82 52
                                    

***Rey
Czuła jak jej więź z Mocą rośnie każdego dnia, jak bariera słabnie. Mimo tego triumfu nie opuszczały jej czarne myśli, bała się, że mimo wszystkich tych wysiłków, nie zdąży, że spóźni się. Czas się kurczył, wiedziała, że wkrótce dowództwo podejmie w jej sprawie decyzję; i tak zwlekali już długo, a ona nie była jeszcze gotowa. Potrzebowała czasu, którego miała coraz mniej. Przyzwyczaiła się do wrogich spojrzeń, rzucanych przez strażników. Czasem, gdy wystarczająco mocno się skupiła, mogła odczuć ich nienawiść oraz strach. Nikt nie wiedział czego się po niej spodziewać, nawet ona sama nie była tego pewna. Ale nie tylko to sprawiało, że czuła strach zaciskający wokół niej pętle, osaczający ją. Niezbyt potrafiła ukrywać swoje emocje, Kylo powiedział, że to przyjdzie z czasem, choć miała niewielką wprawę z Jakku w ukrywaniu tego co czuje, to nigdy nie zrobiła tego świadomie. Obawiała się, że Ren dowie się tego, co do niego czuła, a wtedy ją zabije. Serce bolało ją na myśl o tym, że nigdy jej nie pokocha. Jako dziecko słyszała opowieści o wielkich miłościach, o szczęśliwych kochankach. Kręciła się po przyczółku i słuchała oraz obserwowała, gdy była dzieckiem, nikt nie zwracał na nią uwagi, więc poznała wiele ciekawych opowieści. Dawno, jeszcze, gdy była naiwną dziewczynką, marzyła o takiej miłości jak w tych wszystkich wysłuchanych przez nią historiach. Z czasem jednak dorosła, a marzenie rozwiało się. Nadal pragnęła być kochana, potrzebowała akceptacji, ale przestała marzyć o księciu z bajki. Teraz jej serce wbrew niej samej zapałało uczuciem do mężczyzny, który nie miał prawa jej kochać, a ona nie miała prawa kochać jego. Nie miała prawa do żadnej miłości, już nie. Tak jak na Jakku zostały jej tylko marzenia.

Otworzyła oczy, jak tylko ktoś wszedł do jej celi. Stała się tak wyczulona na dźwięk wyłączanego pola, że robiła to zupełnie odruchowo. Westchnęła ciężko, gdy rozpoznała, kto wszedł.
-Mówiłam, żebyś odpuścił, tak będzie łatwiej. Nie rozdrapuj starych ran.
-Co ty możesz o tym wiedzieć?
-Więcej niż ci się wydaje Finn. Ty odrzuciłeś swoją przeszłość, dlaczego ja nie mam tego zrobić? Nie jesteś już szturmowcem, dlaczego więc ja mam być nadal tylko zbieraczką złomu?
-Ja nie miałem wyboru, porwano mnie, gdy byłem dzieckiem!
-Naprawdę myślisz, że ja z własnej woli byłam na Jakku? – parsknęła śmiechem – moi rodzice mnie porzucili jako małą dziewczynkę. Tobie przynajmniej zapewniono szkolenie, wyżywienie, opiekę. Mnie zostawiono samą. Nadal odmawiasz mi prawa do szczęścia?
-Ty zrobiłaś to dla władzy!
-Władzy? Władza nie jest mi do niczego potrzebna, nie chcę jej, to tylko niepotrzebna odpowiedzialność.
-To dla bogactwa!
Zaczęła się śmiać.
-Naprawdę? Władza, bogactwo i co jeszcze? Nie ciągnie mnie do takich rzeczy, przeszłam na Ciemną Stronę dla siebie, nie dla innych. Moc sama w sobie jest wystarczającą nagrodą. W przeciwieństwie do ciebie, nikogo nie porzuciłam, nikogo nie skazałam na śmierć.
-Nikogo nie skazałem na śmierć!
-Ach tak? Ilu byłych towarzyszy broni zabiłeś? Jeżeli dobrze pamiętam, to na Jakku nie miałeś oporów.
-To co innego!
-Nie, to dokładnie to samo. A ja? Nie miałam już nikogo, więc co mnie miało wiązać? Nigdy nikogo nie miałam.
-Miałaś mnie.
-Myślałam, że zginąłeś, miałam prawo tak myśleć.
-Teraz jednak znasz prawdę, Rey dołącz do nas. Wiesz dobrze, że Ruch Oporu przyjąłby cię.
-Nie Finn, nie jestem tą samą osobą, którą poznałeś. Zrozum wreszcie, że tamta Rey jest martwa, tak jak FN-2187 i nic tego nie zmieni.
Wyszedł, gdyby mógł, trzasnąłby drzwiami, jednak z polem siłowym nie było to możliwe.

Patrzyła na zbierające się czarne chmury na horyzoncie, robiło się chłodno.
-Pozwól przeszłości odejść...
Wyciągnęła przed siebie rękę w kierunku koca leżącego na posłaniu. Nic się nie stało. Zrezygnowana podeszła do prowizorycznego łóżka, towarzyszył jej dźwięk łańcucha. Dopiero gdy ponownie znalazła się przy oknie, owinięta kocem, zrozumiała. Nic się nie stało... Była tak zamyślona, że odruchowo chciała użyć Mocy, tylko że ból się nie pojawił... Pierwszy raz odkąd się tu znalazła, jej przyszłość nie była całkowicie czarna, uśmiechnęła się i ponownie spojrzała na nadciągające ciemne chmury. Odetchnęła pełną piersią, czuła, że wkrótce wszystko się rozwiąże, w taki czy inny sposób.

Darkness rises and light |REYLO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz