Rozdział XXXVII

1.6K 82 43
                                    

***Kylo
Gładził ją delikatnie po ręce, jego mała kruszynka leżała w szpitalnym łóżku, nadal nie odzyskała przytomności. Wyglądała teraz tak krucho i delikatnie... Ten widok miał słodko-gorzki smak. Wreszcie, po tylu dniach miał ją przy sobie.
Choć jej stan był stabilny, to nadal było z nią źle. Odłamki w jej ciele wyrządziły wiele szkód, znacznie więcej niż się spodziewał. Rey jednak miała sporo szczęścia, w momencie wybuchu stała odwrócona bokiem, jej narządy wewnętrzne właściwie nie ucierpiały. Niestety mimo wysiłków personelu medycznego doszło do zakażenia; Rey otrzymała pomoc zbyt późno. Zacisnął mocniej pięść. Był wściekły na siebie. Jako jej Mistrz nie powinien dopuścić do takiej sytuacji. To on był za nią odpowiedzialny, zawiódł... Teraz jego Rey leżała tutaj, nieprzytomna i słaba.
Jej rany zostały już oczyszczone, jednak charakter obrażeń sprawił, że zdecydowano się jej nie umieszczać w zbiorniku bacta, tylko założyć szwy. Obawiano się, że mimo starannego oczyszczenia rany, może się źle goić. Nie można było dopuścić do sytuacji, że ropa zacznie się gromadzić i nie znajdzie ujścia. Zrezygnowanie z bacty znacząco wydłużało czas leczenia, ale w takim przypadku dawało znacznie większą kontrolę.
Jej skóra była rozpalona, mimo podanych antybiotyków i innych leków jej organizm nadal sobie nie poradził z infekcją. Martwił się o nią, wiedział, że jest już bezpieczna, że zagrożenie minęło, ale nadal... Gdy tak na nią patrzył, jak leżała bezbronna w białej szpitalnej pościeli, czuł żal i smutek. Ścisnął jej bezwładną dłoń. Mimo tego, jak się wszystko skończyło, był z niej dumny. Rey ostatecznie sobie poradziła. Nie tylko zdołała uciec, ale to dzięki niej ponownie byli na tropie Ruchu Oporu. Ostatni raz ścisnął jej małą dłoń i wyszedł, musiała odpoczywać, nabrać sił.

***Rey
Czuła jakby jej umysł spowijała mgła, myśli biegły leniwie. Była oszołomiona, chciała otworzyć oczy, ale nie mogła. Jej powieki były zbyt ciężkie. Czuła dziwny dyskomfort, coś ciągnęło jej skórę na lewym boku. Walczyła o odzyskanie świadomości, jednak jej słabość była przytłaczająca. Wreszcie otworzyła oczy, zamrugała kilkukrotnie, chcąc wyostrzyć obraz. Była w szpitalu, podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej. Ostatnie wydarzenia równie dobrze mogły być zwykłymi majakami, zwłaszcza biorąc pod uwagę, w jakim stanie wtedy była. Co, jeżeli to nie jej Mistrz ją odnalazł, tylko jej zmęczony umysł wytworzył jego obraz? Bała się, była wręcz na granicy paniki, nie wiedziała gdzie jest.
Do pomieszczenia wszedł mężczyzna, nie rozpoznała go. Na niesionej przez niego tacy leżało kilka strzykawek wypełnionych płynami i coś jeszcze. Bez zastanowienia sięgnęła po Moc. Nie da się znowu uwięzić, schwytać. Był to rozpaczliwy gest, włożyła w niego cały swój strach i wściekłość. Mężczyzna upadł na kolana, a zawartość niewielkiej tacy rozsypała się po podłodze. Chwycił się za gardło i walczył o oddech.
-Kim jesteś?! Zostaw mnie!
Nie zabrzmiało to tak silnie jak chciała, we własnym głosie słyszała słabość i panikę. Otępiały umysł odmawiał współpracy, miała trudności ze skupieniem, do tego doszły zawroty głowy. Każdy oddech przyprawiał ją o tępe kłucie w klatce piersiowej. Po chwili do pomieszczenia wpadli dwaj mężczyźni w białych strojach. Chwycili ją, chciała się wyrwać, wyswobodzić z ich silnego uścisku. Trzymali jednak mocno, walczyła. Była przerażona, kopała i wierzgała, a nawet gryzła. Robiła wszystko by się uwolnić, uciec.

Poczuła ukłucie, próbowała się jeszcze im wyrwać, ale to, co jej podali, zaczynało działać. Znieruchomiała nie mając już władzy nad ciałem, ostrożnie położyli ją na poduszce. Chciała protestować, powiedzieć, że nie jest kukiełką, ale nie dała rady. Nie potrafiła sobie przypomnieć, jak otwiera się usta. Była przerażona, gdy jeden z mężczyzn pochylił się nad nią. Na jego rękawie dostrzegła czerwony symbol z czarnym obramowaniem, znała ten symbol... Potrzebowała jednak chwili, by jej umysł przypasował jego znaczenie. Najwyższy Porządek... Pierwszy raz ten widok uspokoił ją, zasnęła.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now