LXL part 2

481 42 87
                                    

Jest i kolejna część, tak jak obiecałam. Zostawcie swoją opinię, bo według mnie jest mocna.


   ***Mare
   Schowała się za skrzynią, przyciskając blaster do piersi. Była przerażona tym, co widziała. Ludzie nie mogli poruszać się tak szybko, nie mogli w ten sposób walczyć. A jednak para odziana w czerń robiła to, niszczyli kolejne maszyny. W powietrzu unosił się swąd palonych smarów, rozgrzany do czerwoności metal trzeszczał niepokojąco.
   Poczuła szarpnięcie za ramię.
   ‒ Rusz się, statek za moment odlatuje.
   Potrząsnęła głową, byli inni, którzy powinni lecieć przed nią. Czuła, że tego nie wygrają, że przegrali.
   ‒ Do jasnej cholery Mare! To rozkaz. Baza jest stracona. Zginiesz, jeśli się stąd nie ruszysz!
   Spojrzała na kapitana, na jego siwiejące włosy i szare oczy. Murphy był naprawdę doświadczony, walczył jeszcze z Imperium, co więcej odkąd zaciągnęła się, niejako zastępował jej ojca.
   ‒ Pan pierwszy skipper, jest pan ważniejszy.
   Mężczyzna wyciągnął przed siebie rękę z blasterem, dostrzegła błękitny okrąg energii.

   ***Rey
   Widziała, jak Kylo pozbył się ostatniego magnaguarda. Dwie połówki uderzyły o ziemię, na placu pozostało już naprawdę niewielu przeciwników. Zacisnęła mocniej palce na rękojeści, włosy opadały jej na czoło, a klatka piersiowa unosiła się i opadała gwałtownie.
   Przysunęła się bliżej Mistrza, wyprostowała się, patrzyła ostro na pozostałych przy życiu. Coś było nie tak, było ich zwyczajnie za mało, nawet biorąc pod uwagę, że pozabijali ich nieco.
   ‒ Idź, wiesz jak rozbroić broń. Strzelają, więc nie są zaminowane.
   Skinęła głową i odskoczyła od Rena, osłaniając się mieczem świetlnym. Zaczęła biec w kierunku muru, po drodze jej klinga przecięła dwa droidy.
   Odbiła się i wylądowała na stercie jakichś skrzyń, a potem wskoczyła na dach mniejszego budynku wewnątrz twierdzy. Część obsługi działa ją zauważyła i zaczęła strzelać z blasterów w jej kierunku, ale mordercze treningi, wymagające od niej jednoczesnego biegania i obrony przed strzałami, dały jej naprawdę dobre przygotowanie. Mimo że dość często zdarzało jej się być półprzytomną po nich, była za to naprawdę wdzięczna. Ren robił, co mógł, aby ją wyszkolić.
   Ostatni skok był najdłuższy i najbardziej ryzykowny, przebiegła po cienkiej belce i odbiła się od niej. Nie dała rady skoczyć tak wysoko, aby znaleźć się na szczycie platformy, zawisła na rękach na samej krawędzi. Podciągnęła się błyskawicznie i niemal została trafiona. Zasłona, która ją uratowała, była niezdarna i zupełnie pozbawiona finezji, wybiła ją na moment z narzuconego rytmu. Zacisnęła usta i ruszyła do ataku, szybko rozbrajając trójkę żołnierzy.
   Nie przejmowała się odkręcaniem śrub panelu technicznego. Wykonała dwa cięcia w kształcie X-a i pociągnęła Mocą, zasłona ustąpiła, odsłaniając plątaninę kabli i przewodów. Kolejne cięcie mieczem unieszkodliwiło broń.

   ***Kylo
   Stał z włączonym mieczem, zbliżył się do pozostałego przy życiu starszego mężczyzny i wycelował klingę w jego gardło. Domyślił się, że to on dowodził.
   Jednak nim zdążył go unieruchomić, mężczyzna zaczął się trząść, a na jego ustach pojawiła się krwawa piana. Dowódca musiał nieco wcześniej rozgryźć kapsułkę z trucizną, chcąc uniknąć niewoli i brutalnego przesłuchania. Mimo że ten jeszcze żył, wiedział, że nie było sensu go ratować.
   ‒ Za wolność ‒ wycharczał.
   Odwrócił się zrezygnowany, były inne sposoby na wydobycie informacji. Komunikator na jego nadgarstku zawibrował, informując o nowej wiadomości.
   ‒ Tak?
   ‒ Mistrzu, broń zniszczona.
   ‒ Dobra robota
‒ pochwalił ją ‒ wracaj do mnie. Szybko.
   Nie poinformował jej, że wkrótce rozpocznie się bombardowanie. Nie znała właściwych słów w języku Sithów, a nadanie tej informacji nawet na zabezpieczonym kanale, nie było rozsądne.
   Nie czekając na odpowiedź uczennicy, wybrał kontakt z Huxem.

Darkness rises and light |REYLO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz